Oto prawdziwa przyczyna opóźnienia premiery Jamesa Bonda? Fani mogą być wściekli
Oczekiwanie na premierę filmu "Nie czas umierać" wydaje się trwać wieczność. Producenci postanowili, że przesuną jej termin o kilka miesięcy. Pierwotnie produkcja miała trafić do kin w kwietniu zeszłego roku, ale plany pokrzyżowała pandemia koronawirusa. Teraz brytyjski "The Sun" donosi, że decyzję, by z przenieść premierę z kwietnia na październik, nie miała nic wspólnego z bezpieczeństwem.
Nie jest tajemnicą, że kultowa seria jest maszynką do zarabiania pieniędzy, a nie pomnikiem dla sztuki filmowej. Filmowy agent jeździ określonymi autami, używa gadżetów firm, które słono za to płacą. I o ten gadżet ponoć ma chodzić.
Czarny rok dla światowego kina. Przez pandemię nie ma co oglądać
Nokia wydała krocie, by Bond miał w ręku jej telefon. Ale - jak to w świecie technologii bywa - od czasu nakręcenia filmu wyprodukowano już nowsze modele smartfonów, a Bondowi najwyraźniej nie wypada nie mieć ostatniego osiągnięcia technologii w ręku.
Do Hollywood najwyraźniej nie dotarła jeszcze świadomość, że nadprodukcja wszelkich dóbr co roku przynosi naszej planecie zagładę. Bond mógłby dać świetny przykład pokazując, że nie trzeba zmieniać auta, ubrać i telefonów co pół roku.
Niestety wielkie koncerny, które także żądzą mainstreamowym kinem, mają w interesie produkcję coraz to nowszych modeli. Dlatego teraz potrzeba kilku miesięcy, by postprodukcja "uaktualniła" telefon Bonda.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl