Papież porywacz. Ta historia wydarzyła się naprawdę
Grzechy Kościoła katolickiego wobec dzieci nie ograniczają się tylko do wykorzystywania seksualnego. O haniebnym procederze odłączania chłopców od rodzin innowierców i siłowej indoktrynacji opowiada film "Porwany", pokazywany na festiwalu Nowe Horyzonty.
Edgardo Mortara ma sześć lat, gdy dowiaduje się, że powinien być katolikiem. Pewnej czerwcowej nocy 1858 roku u jego żydowskiej rodziny pojawia się urzędnik, który na rozkaz bolońskiego inkwizytora ma zabrać chłopca. Ponoć potajemnie ktoś go ochrzcił, więc według prawa kanonicznego musi być wychowywany w wierze.
Kościół przejmuje władzę nad chłopcem, wywożą go do Rzymu, gdzie u boku papieża indoktrynowani są inni chłopcy. Edgardo otrzymuje od kolegi dobrą radę - jeśli będzie grzeczny i posłuszny, nauczy się wszystkich modlitw po łacinie i pilnie będzie się modlił, szybciej oddadzą go rodzinie. Nic bardziej mylnego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Porwany" pokazuje, jak łatwo w imię jakiejkolwiek idei można zawładnąć umysłami istot, które nie zdążyły jeszcze się ukształtować. Operując rytuałami, powtarzalnymi nawykami, prostymi zasadami obiecującymi w przyszłości nagrodę w postaci spełnionego życia wiecznego trudno nie odnieść masowego sukcesu.
Mały Edgardo stosunkowo szybko daje wiarę temu, że to rodzice są winni ich rozłąki. Wystarczy, że zostaliby dobrymi chrześcijanami i znów mogliby być razem.
Rodzina Mortarów oczywiście nie odpuszcza. Za sprawą swoich wpływowych, żydowskich znajomych alarmują media nie tylko w kraju, ale i za granicą. W prasie ukazują się karykatury "papieża porywacza" czy "starego lisa w Watykanie". Przeciwko decyzji Kościoła nieoficjalnie opowiadają się nawet władze państwowe. Reakcja Piusa IX? "Od kiedy to papież ma się komukolwiek tłumaczyć? Osądzać mnie może tylko Bóg" - mówi.
Arogancja dostojnika w białych szatach nie ma końca. Choć nie jest on wolny od strachu, o czym świadczy złowrogi sen, gdy do jego sypialni pod osłoną nocy wkraczają starzy Żydzi, by go siłą obrzezać. Tak jak siłą, choć w białych rękawiczkach, chrzci się chłopców rzekomo już dawno ochrzczonych.
Demoniczna kreacja Paolo Pierobona przez zagranicznych krytyków porównywana jest z Marlonem Brando w "Ojcu chrzestnym". Na naszym podwórku można by powiedzieć, że włoski aktor ma sporo wspólnego z Januszem Gajosem w "Klerze".
Zresztą każda z ról we włoskiej produkcji jest wybitnie zagrana. Zachwycająca jest Barbara Ronchi w roli matki Edgarda, której ból, gniew i bezsilność wybrzmiewają z pełną mocą. Świetnie radzi też sobie małoletni Enea Sala, którego dziecięce zmieszanie i szukanie dobrego wyjścia z sytuacji wiarygodnie maluje się na twarzy.
Jednak film Marca Bellocchia nie jest zwykłym wymierzeniem oskarżycielskiego palca wobec Kościoła katolickiego, choć nie ulega wątpliwości, że reżyser potępia jego dawne występki. "Porwany" nie jest nerwowy ani krzykliwy. Śmiało można powiedzieć, że to rasowe kino historyczne, które trzyma się faktów i unika własnej oceny przedstawionych wydarzeń, a zwłaszcza działań dorosłego Edgardo, który pozostaje wierny naukom Kościoła.
Marta Ossowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" wybieramy się na wakacyjną podróż śladami hitowych filmów i seriali, zachwycamy się słoneczną Taorminą, przypominamy najbardziej wstrząsające odcinki "Black Mirror" i komentujemy nowy sezon show Netfliksa. A na koniec sprawdzamy, jak wypadł Marcin Dorociński w "Mission:Impossible". Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.