- Nasze środowisko filmowe jest tak samo zakłamane jak środowisko polityków i to jest rozczarowujące - mówi w programie Wirtualnej Polski "Odkrywamy karty". Opisuje swoje trudne doświadczenia z show-biznesem.
Paulinę Gałązkę można spokojnie nazywać już specjalistką od trudnych scen. Niedługo zobaczymy ją w filmie "The End", który zapowiadany jest jako produkcja, która ma "obnażyć polski show-biznes". W 2021 r. najprawdopodobniej doczekamy się też filmowej wersji skandalizujących "Dziewczyn z Dubaju", gdzie Gałązka gra główną rolę.
- Gdy studiowałam w Łodzi, słyszałam od moich kolegów, że aktorki dzielą się na piękne i charakterystyczne - a Gałązka jest charakterystyczna. Mam trzy wady wymowy. Głos mam taki, jaki mam. Mogłam sobie w postaci z "The End" odbić to, że nigdy nie byłam taką "poprawną aktorką" [postać Pauliny jest właśnie aktorką - przyp. red.]. Mogłam pokazać stereotypy na nasz temat – mówi w programie "Odkrywamy karty". Posłuchajcie:
Gdy pytamy, jakie stereotypy na temat aktorek dostrzega w polskim środowisku filmowym, długo się nie zastanawia. Opisuje sytuację sprzed lat, w której kolega na planie przekroczył granicę.
- Nie musiał przytrzymywać tej ręki. Mógł ją trzymać na moim udzie i byłoby OK. Kamera tego nie widziała. Zwróciłam mu na gorąco uwagę. Spokojnym głosem powiedziałam mu, co zrobił nie tak. Miałam to przećwiczone z moją psychoterapeutką, bo już wcześniej zwróciłam mu w podobnej sytuacji uwagę i uznał, że go takim zachowaniem peszę - opowiada.
- Potem usłyszałam od naszego wspólnego kolegi, że on zachowywał się profesjonalnie na planie, a ja zareagowałam histerycznie. Nam aktorkom przypisuje się, że jesteśmy histeryczkami, gdy wyznaczamy swoje granice – wyznaje Gałązka.
Gałązka ukończyła Państwową Wyższą Szkołę Filmową, Telewizyjną i Teatralną im. Leona Schillera w Łodzi na wydziale aktorskim. Spotkała się na swojej drodze z częścią profesorów, których wymieniła Anna Paliga we wstrząsającym liście, ujawniającym skalę przemocy i mobbingu na łódzkiej uczelni.
- Jest mi tylko przykro, że wymieniony jest Mariusz Jakus. Nie byłam przy tej opisanej historii. Nie wiem, co tam się wydarzyło - komentuje Gałązka. - Mariusza Jakusa od razu polubiłam, bo to był profesor, który nie gadał o sobie, tylko prowadził z nami zajęcia. Wiedzieliśmy, co mamy poprawić, nad czym pracować. Mnie nauczył bardzo dużo. Praca z nim była jednym z lepszych akademickich doświadczeń. Rozumiem, że ktoś mógł doświadczyć czegoś zupełnie innego. Tak jest, że każdy z nas ma inne doświadczenia traumatyczne. Ktoś, kto był dla jednej osoby wspaniały, dla drugiej mógł być traumatyzujący.