"Perfect Days". Miał tylko zareklamować toalety. Wyszło z tego arcydzieło
Czy samotny czyściciel toalet może być szczęśliwy? Wim Wenders przekonuje, że tak. Po seansie "Perfect Days" aż chce się żyć.
Niemiecki reżyser miał tylko nakręcić reklamę ślicznych, nowoczesnych toalet publicznych w Tokio, a wyszedł z tego film fabularny, który najpierw zachwycił widzów i jurorów w Cannes, a teraz to samo zrobił z publicznością festiwalu Nowe Horyzonty.
Każdy powszedni dzień Hirayamy (w tej roli fenomenalny i słusznie nagradzany Kōji Yakusho) wygląda tak samo. Rano wyrusza swoim niebieskim vanem do pracy, przy okazji odsłuchując z kaset magnetonowych klimatycznych nut z lat 70. I 80. Zresztą mężczyzna ma więcej wspólnego z minioną epoką - wciąż robi zdjęcia aparatem analogowym, skrzętnie wywołując każde zdjęcie i katalogując je w formie fotograficznego pamiętnika.
Tyle że na zdjęciach Hirayamy zwykle nie widać ludzkich twarzy. Fotografuje naturę, a właściwie jedno ulubione drzewo spowite słońcem. Mężczyzna z równą pasją oddaje się swojej pracy, udoskonala sprzęt sprzątający toalety, by poprzez praktyczność uzyskać gwarancję jak najlepszej czystości. Po pracy odwiedza te same restauracje i bary. Wszędzie jest szanowany za "swoją ciężką pracę".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pomimo rutyny i drobiazgowo dopracowanych szczegółów bohaterowi Wendersa daleko do autystycznego zamknięcia na otaczający go świat. Wręcz przeciwnie, choć Hirayama składa się z rytuałów, jest uważny na innych. A każdy moment, w którym ktoś wytrąca go z samotności, sprawia że momentalnie rozpromienia się.
Obdarza uwagą najmłodszych, którzy znikają z oczu dorosłym w ferworze wielu zajęć. Opiekuje się nastoletnią siostrzenicą, która ucieka z domu. Służy wsparciem młodemu roztrzepanemu koledze z pracy, pogrążonemu w obsesji zdobycia pewnej damy. Młodzieniec twierdzi, że jest bez szans, bo bez pieniędzy nie można dziś znaleźć miłości.
"Perfect Days" jest pochwałą tak prostego i uważnego życia, że aż wydaje się być nierealną baśnią. Ale na szczęście Wim Wenders w drugiej połowie filmu nie zapomina nadać swojemu głównemu bohaterowi realnego rysu. Obecne szczęście Hirayamy jest kwestią trudnego wyboru, które w pełni odcięło go od rodziny i dawnego stylu życia.
W końcu autor "Paryż, Teksas", "Piny", "Soli ziemi" czy "Papieża Franciszka i jego przesłania" w swojej twórczości niezmiennie zadaje pytania o tożsamość i filozofię życia. Każda odpowiedź jego bohaterów, czy to w dokumencie czy fabule, jest inna, ale i pokrzepiająca, dająca nadzieję, że w każdych okolicznościach można odnaleźć siebie i wolność ducha.
Na szczęście "Perfect Days" unika moralizowania. Wbrew pozorom nie zachęca do odcięcia się od technologii, która w dzisiejszych czasach często zagłusza nasz wewnętrzny głos. Nie daje też prostych recept na szczęście. Za to pokazuje, że nigdy nie jest za późno, by dowiedzieć się, czy nachodzące się na siebie cienie staną się ciemniejsze czy nie. Nie wiecie tego? Niewiele trzeba, aby to sprawdzić.
Marta Ossowska, dziennikarka Wirtualnej Polski