Piesiewicz nie tylko o Kieślowskim
Wczoraj, 30 listopada naszym "czatowym" gościem WP był Krzysztof Piesiewicz. To on pisał scenariusze, na podstawie których powstawały filmy Krzysztofa Kieślowskiego.
Pan Piesiewicz o nieżyjącym już reżyserze mowił:_ - Był ciepłym, życzliwym, prawym, może aż za bardzo, człowiekiem. Bardzo wrażliwym na czyjś ból i zagubienie, ale wymagał, żeby to było rzeczywiste i szczere. Wyciągał wtedy do kogos rękę i pomagał. Minęło 5 lat od jego śmierci, a więc można powiedzieć więcej. Były miejsca, w których przebywajš pokrzywdzeni ludzie losem, którym niósł pomoc materialną. Nie mogę powiedzieć, gdzie to było, bo sobie nigdy tego nie życzył. To były po prostu konkretne i spore pieniądze. Był człowiekiem, który rękami i nogami bronił się przed pułapką wolnego rynku traktowanego jako cel sam w sobie. Widziałem sam, kiedy odmawiał ogromnych kontraktów, kiedy wiedział, że to nie dla niego zadanie. Przez to wzbudzał ogromny respekt u największych producentów, i przez to miał ogromną swobodę twórczą. Trudno mi powiedzieć na czym to polegało, ale był może jedynym polskim twórcą, na przestrzeni wielu lat, którego rozpoznawano na ulicy w Londynie i w Paryżu, w Los Angeles i w Tokio. Był po
prostu bardzo, bardzo kochany przez publiczność, uwielbiany przez młodych widzów i traktowany, jak ktoś więcej, niż tylko reżyser filmowy._
Scenarzysta opowiedział też anegdote: _ Kilka lat temu moja córka była w Paryżu. Odwiedziła tam jakis klub, gdzie grupa młodych ludzi stojących przy barze potwornie się wydzierała. Ktoś podszedł i powiedział. Drzecie się jak Polacy. Moja córka zareagowała: ja jestem Polką i siedzę cicho. Ten człowiek na nią spojrzał i powiedział: Przepraszam. Nic się nie martw. Ja kocham Kieślowskiego._
Po pięciu latach Piesiewicz napisał swój nowy scenariusz. Opowiada o nim: > Jest to pierwszy film z całego cyklu. I jest już skończony. Jego tytuł to "Naznaczeni: Cisza". Wyreżyserował go stosunkowo młody człowiek - Michał Rosa. Zobaczyłem jego dwa filmy. Pierwszy w 1994 roku, kiedy byłem jurorem w Gdyni. Jego tytuł to "Gorący czwartek". Pewne chropowatości debiutanckie nie przeszkodziły mi w tym, bym zobaczył prawdę i szczerość, a momentami i wzruszenie. Już wtedy myślałem o tym, by coś zacząć z nim kombinować. W naszym filmie, główne role grają: Kinga Preis i Bartosz Opania. Jestem także po zdjęciach do pierwszego filmu z tryptyku: Raj, Piekło Czyściec. Produkuje go firma amerykańska MIRA MAX. A film wyreżyserował współczesny młody reżyser niemiecki - Tom Tykver. Zagrają w nim Kate Blanchet i Govannio Ribizi. Widziałem materiały. Wygląda to zachęcająco.
Na pytanie: Dlaczego nie rzuci Pan polityki w diabły i nie zajmie się tylko pisaniem scenariuszy? Pan Krzysztof odpowiedział: _ Myślę o tym w tej chwili, ale prosiłbym aby zważyć, iż ja nie jestem typowym zwierzęciem politycznym. Nie przyjąłem i nie przyjmę żadnego fotela. Jestem w Senacie po bezpośrednich wyborach, w których głosowało na mnie 535 tysięcy warszawiaków. Ja po prostu przyjąłem od nich pełnomocnictwo, jak adwokat. Nie zawsze udaje mi się wygrywać wszystkie sprawy - tam w Senacie, ale przysięgam, robię, co mogę. Poza tym, bardzo lubię klecić prawo. Przy moich bardzo szerokich polach różnej działalności, to jest jedyne miejsce, gdzie mogę wykorzystać moje przygotowanie prawnicze i doświadczenie adwokackie. Po prostu mogę pozostać adwokatem reprezentującym interesy tak ogromnej ilości ludzi, do których mam stosunek specjalny - bo to warszawiacy. Urodziłem się przy ul. Widok 11, w gruzach. Tu skończyłem studia i prowadziłem setki spraw warszawiaków, dotyczących wszystkiego. Chce je prowadzić nadal,
z lepszym lub gorszym skutkiem. Ale zobaczymy..._(pt)