Samoocena na poziomie śmieciowym
- Mając trzydzieści kilka lat okazałem się gówniarzem – kwitował tę sytuację. Ale miał szczęście. Żona mu wybaczyła i zaczęli pracować nad swoim związkiem.
- Czułem się bezgranicznie żałosny i niewyobrażalnie wręcz śmieszny – wspominał Fronczewski, dodając, że były to najgorsze chwile w jego życiu. Nie mógł sobie wybaczyć tego, jak skrzywdził ukochaną. - Moja samoocena spadła do poziomu śmieciowego. Gdy zadaję sobie pytanie, czy ja przedstawiam sobą jakąś wartość, to skłaniam się raczej ku odpowiedzi, że niekoniecznie. Myśląc o sobie, nie odczuwam satysfakcji. Nie ma we mnie samozadowolenia, o dumie nawet nie wspominając. Gdy staję przed lustrem, widzę gościa, któremu mam do powiedzenia właściwie tylko niemiłe rzeczy.