Trwa ładowanie...
d11z99w
nagi instynkt 2
04-12-2006 18:08

Po godzinie między nudą, a nagością

d11z99w
d11z99w

Z reguły nie przepadam za kontynuacjami kinowych wątków, ponieważ zazwyczaj wychodzę z kina zawiedziona i znudzona. Wiadomo bowiem nie od dziś, że w kontynuacjach rzadko coś jest w stanie zaskoczyć widza. Te wszystkie BATMANY, BONDY, PIŁY, MISJE NIEMOŻLIWE... Jednak jeśli się wcześniejszej części nie oglądało, warto pójść na kolejną, bo być może coś jednak nam w niej zasmakuje, coś znęci i niekoniecznie musi to być znane nazwisko aktorki, w tym wypadku Sharon Stone.

„Nagiego instynku” - hitu sprzed lat czternastu nie dane było mi zobaczyć, więc postanowiłam wybrać się na niezwykle nagłośnioną z powodów wiadomych (jakimi niewątpliwie są nurtujące pytania, jak też teraz, w wieku lat 48, piękna Sharon wypadnie w scenach rozbieranych i czy sporo pokaże) część drugą – „Nagi instynkt 2”. Poza scenarzystą (Joe’eyem Eszterhasem) i aktorką grającą Catherine Tramell (Sharon Stone) z dawnej ekipy nie pojawił się w obsadzie nikt. Pałeczkę reżyserką przejął od Paula Verhoevena Michael Caton-Jones (sukces przyniósł mu w 1989 r. film „Skandal”), zdjęciami zajęła się Gyuala Pados, a muzyką John Murphy i John Scott.

W „Nagim instynkcie 2” piękna i nieobliczalna pisarka Catherine Tramell po raz kolejny zabawi się w niebezpieczną eksperymentatorkę. Tym razem jej ofiarą padnie przystojny psychiatra dr Michael Glass (w tej roli David Morrissey). I choć lekarz doskonale wie, że Catherine jest kimś na kształt pajęczej czarnej wdowy, mimo to daje się złapać w jej jakże uwodzicielską sieć.

Scenariusz Joe Eszterhasa wydał mi się dość interesujący, jednak po godzinie filmu nuży i jest aż nadto przewidywalny. Widza budzi małe „bum” pod koniec dwugodzinnej projekcji. To nie starcza, by wymazać wrażenie, że godzinę straciliśmy na… przewidywalne ruchy pięknej i przebiegłej Catherine oraz standardowy męski ślepy pęd za atrakcyjną samicą.

d11z99w

Co by nie mówić o Sharon Stone, wygląda w tym filmie zachęcająco i bardzo estetycznie. Nawet jeśli tu i ówdzie, jak mi się wydaje, musnął jej ciało skalpel chirurga plastycznego, można jej to wybaczyć, a przy okazji jest na co popatrzeć. Jednak poza fizycznymi wdziękami, aktorka ma do pokazania niewiele. Jej gra aktorska skupia się na strzelaniu błyskawic z przymrużonych oczu i... na tym niestety koniec. Partnerujący jej David Morrissey wydaje się być zupełnie przytłoczony rangą gwiazdorstwa Sharon. Jest szary, nijaki, ginie w tym przydługawym thrillerze. Nie ratuje go ni wypięty zadek w scenach erotycznych, ni w sumie dość pozytywny bohater, w którego rolę się wciela.

Od byle jakości i nijakości odbiega muzyka. Kiedy trzeba huczy rockowym tembrem, to znów jazzuje lub zalewa widzów kaskadami szumów, stuków i tupotów. Ten efekt nie jest li i jedynie zasługą tandemu Scott-Murphy, ale również dźwiękowców (Glena Gatharda i Davida Tylera) oraz montażu Johna Scotta. Gdyby nie dźwięki i strona związana z szumami film sporo by tracił w moich oczach, choć i to nie uratowało go od pozostawienia we mnie średnio entuzjastycznego wrażenia.

Cały obraz jest dość dynamiczny, jednak zbyt wiele scen zostało tu podane na tacy. Mam na myśli rzecz jasna sceny erotyczne. I choć w dzisiejszych czasach wszystko mamy FAST, poczynając od fast foodów, kończąc na fast sexie, dużo lepsze są aluzyjne i delikatne zdjęcia, zerknięcia kamery. Bardziej pobudza zmysły, gdy kamera z lekka muska nagość, zagląda na mgnienie oka pod rozchylony szlafrok niż gdy w nachalnym zbliżeniu… pokazuje okazały zad Morrissey’a czy biust (skądinąd apetyczny i jędrny, może aż nazbyt, jak na dobieganie do pięćdziesiątki), Stone.

Reasumując:

  1. Scenariusz być może i dobry, jednak fabuła ukazana tak, że trzyma w napięciu jedynie przez połowę filmu. Drugą część można śmiało przespać. Czyżby Eszterhas wypalił się do cna przy pisaniu „Nagiego instynktu”?
  1. Muzyka i wszelkiego rodzaju szmery dosadnie i trafnie współgrają z obrazem i charakterem konkretnych scen. Osobiście życzę tandemowi Scott-Murphy takiego sukcesu, jaki odniosła muzyka do pierwszej części filmu, autorstwa nieżyjącego już Jerry’ego Goldsmitha.
  1. Zdjęcia raz zbyt natrętne i przez to ślizgające się na granicy filmu erotycznego, to znów artystycznie i subtelnie podane. Te drugie stanowczo bardziej rozbudzają wyobraźnię i są o wiele lepsze.
  1. Aktorzy niezbyt zachwycają swoją grą, czasem nawet niewiele muszą się aktorsko napocić. Sharon Stone wciąż piękna i uwodzicielska mimo 48 lat. David Morrissey sympatyczny, aczkolwiek trochę mało wyrazisty i momentami niesmaczny z pupą wcelowaną wprost w oko kamery.
  1. Krótko mówiąc, wybierając się na „Nagi instynkt 2”, widz ma zapewnioną godzinę wypełnioną napięciem i jako takim thrillerem haczącym o erotykę, a potem to już tylko między nudą a nagością pozostaje mili Państwo.
d11z99w
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d11z99w