"Pojawi się gaz, będą nas bić". Są gotowi na wiele, żeby zatrzymać katastrofę klimatyczną
- Za 50 lat Gdańsk może znaleźć się pod wodą - mówi w rozmowie z WP Janka Świerżewska, którą można oglądać w dokumencie "Ostatnie pokolenie" Mikołaja Borowego. To historia o katastrofie klimatycznej, która już trwa.
05.09.2021 14:31
Mateusz Demski: Jak to się stało, że zainteresowałaś się aktywizmem?
Janka Świerżewska: Początek mojego aktywizmu to jest mój dom. Rodzice byli aktywni w latach 80. Rodzice razem strajkowali na studiach, a potem mama działała w podziemnym ruchu wydawniczym. I tak już im zostało. Kiedy pojawiłam się ja i moje starsze rodzeństwo, to rodzice zawsze zabierali nas na demonstracje. Miałam sześć lat, jak byłam na proteście Stop Trident w Londynie. Pamiętam też strajki nauczycieli, strajki lekarzy. Wiesz, jak wychowujesz się w domu aktywistów, to zaczynasz tym nasiąkać.
A kiedy w twoim życiu pojawił się temat klimatu?
Mam wrażenie, że miałam to z tyłu głowy od bardzo dawna. Wiem, że o tym myślałam, przejmowałam się niszczeniem przyrody. Zdarzało mi się chodzić z rodzeństwem na marsze prozwierzęce. Kiedy miałam 16 lat, mój brat zaangażował się w "Obóz dla Puszczy", ale wtedy jeszcze robiłam za przydupasa – gotowałam owsiankę, parzyłam kawę do termosu. Dla mnie przełomowym momentem był 2018 rok.
Któregoś dnia moje siostry rzuciły, że jadą na demonstrację w ramach COPu24 do Katowic. Nie były w żadnym ruchu klimatycznym, ale grały na bębnach w Rytmach Oporu, więc postanowiłam się z nimi zabrać. Wtedy zaczęłam bardziej świadomie łapać temat zmian klimatu. A jednocześnie byłam oburzona tym, co zobaczyłam wtedy w Katowicach – tym, jak aktywiści zostali potraktowani przez policję i że sam szczyt zakończył się praktycznie bez słowa konkluzji, tylko pustymi hasłami ze strony polityków.
I wtedy trafiłaś na ruchy klimatyczne.
Po powrocie do Warszawy poszłam na spotkanie Earth Strike, czyli Strajku dla Ziemi, ale nie czułam w tamtym momencie, żeby było to miejsce dla mnie. Zaraz potem trafiłam jednak na Młodzieżowy Strajk Klimatyczny i to było dokładnie to, czego potrzebowałam. Znalazłam ludzi w moim wieku, z mojego pokolenia, którzy mieli poglądy podobne do moich i którzy chcieli tego samego.
A pamiętasz swoją pierwszą blokadę? Pytam, bo strajki i blokady klimatyczne to jeden z przewodnich tematów dokumentu "Ostatnie pokolenie".
Tak, to był kwiecień 2019, protest Extinction Rebellion w Londynie. Ale to był wyjazd poza MSK, pojechałam tam z tatą.
Jak wspominasz ten wyjazd? Z tego, co wiem, była to jedna z największych blokad klimatycznych w historii – trwała dwa tygodnie wzięło w niej udział 30 tys. ludzi, którzy okupowali m.in. Piccadilly Circus i okolice parlamentu.
Strasznie mi się to spodobało, nigdy czegoś takiego nie widziałam. Na ulicach stanęły miasteczka klimatyczne, skejterzy tworzyli blokady, stawiając rampy i całe skateparki na głównych skrzyżowaniach, po Waterloo Bridge łazili ludzie przebrani za drzewa. Ja to trochę zapamiętałam jak festyn uliczny z tańcami i happeningami, ale jednocześnie imponowała mi skala i struktura tego wydarzenia, jeśli chodzi o organizację i edukację klimatyczną. Tysiące ludzi mieszkało na ulicach Londynu przez kilkanaście dni.
Czy podczas protestu XR w Londynie spotkałaś się z represjami ze strony służb?
Nie, wtedy jeszcze tego nie czułam. Zabrzmi to być może dziwnie, ale traktowałam to jak "wakacyjną blokadę". Szłam w tłumie, przez co czułam się bezpieczna. Poza tym, byłam z tatą, więc nawet jeżeli by mnie zatrzymali, to wiedziałam, że ktoś zawsze po mnie przyjedzie i ogarnie sprawę. Potem zaczęłam jednak sama jeździć na blokady. I zaczęłam się bać.
W "Ostatnim pokoleniu" widzimy na przykład protest w Niemczech, w którym biorą udział polscy aktywiści. Co to była za akcja?
To był czerwiec 2019 r., międzynarodowa demonstracja w obronie klimatu w Akwizgranie. Blokada, którą widać filmie, została przeprowadzona przez niemiecki ruch Ende Gelände na terenie odkrywkowej kopalni węgla brunatnego w pobliskim Garzweiler. Nasza grupa, czyli Polacy z Młodzieżowego Strajku Klimatycznego, nie brali akurat udziału w samej blokadzie, ale byliśmy świadkami całego zdarzenia. Wtedy niemieccy aktywiści wkroczyli na teren kopalni i zablokowali ją na 72 godziny.
Oczywiście, że taka blokada niczego w szerszej skali nie zmienia, jest to gest symboliczny. Jako aktywiści klimatyczni wychodzimy jednak z założenia, że ważna jest masowość takiego działania. Skuteczny protest musi się odbić się szerokim echem, tak by nie można było go zignorować. Mają go pokazać media, mają mówić o nim politycy, w ten sposób pokazujemy, że nie jest to wybryk niewielkiej grupki, ale wspólnotowy sprzeciw o wymiarze społecznym. Tylko w ten sposób, czyli poprzez zakłócenie spokoju, łamanie prawa i gotowość do bycia aresztowanym, możemy przyciągnąć uwagę, wywrzeć presję i przebić się do ogólnej świadomości.
A takie poświęcenie musi łączyć się ze strachem.
No oczywiście, że tak. W filmie jest taka scena, w której przed blokadą przegadujemy wspólnie ewentualne scenariusze. Za każdym razem rozmawiamy o tym, że może pojawić się gaz, że będą nas bić i że żadne z nas nie jest na to gotowe. Uważam, że musimy o tym głośno mówić. Bo aktywizm klimatyczny nie idzie tylko łatwo i kolorowo. Policja stosuje wobec nas różnego rodzaju represje, działa demotywująco na ludzi, którzy przecież protestują przeciw skutkom głębokiej niesprawiedliwości i nieodpowiedzialności rządów. Podczas wspomnianej blokady w Niemczech tamtejsi aktywiści byli na przykład wywożeni przez 70 km od miejsca akcji i trzymani nie wiadomo gdzie na dołku przez 48 godzin. Po takim potraktowaniu, niektórzy nie mają już sił do działania.
W 2020 roku na Obozie dla Klimatu próbowali nas zatrzymać policjanci na rozpędzonych koniach. W 2019 roku na Obozie używali gazu bez ostrzeżenia, parę osób zostało brutalnie pobitych. Znam osobę, która miała połamane kości przez policjantów, inna długo chodziła na fizjoterapię. Problem w tym, że policja wszędzie używa przemocy wobec aktywistów i aktywistek. Legalne są kopalnie i działania firm energetycznych, które dewastują świat, a to, co robią aktywiści i aktywistki klimatyczne, czyli pokojowe protesty, są już nielegalne i spotykają się z dużymi represjami.
Mówiłaś, że blokady są jednak gestem o wymiarze symbolicznym. Ale czy sądzisz, że mimo wszystko, w temacie klimatu, coś zaczyna się realnie na świecie zmieniać?
Trudno być optymistą. Z jednej strony chcemy wierzyć w sukces tego, że ludzie na całym świecie zaczynają zmieniać nastawienie i coraz bardziej angażować się w sprawę klimatu. A z drugiej strony, ja osobiście, mam problem z tym, że ta zmiana została w dużej mierze zawłaszczona przez kapitalizm. To jest tak zwany greenwashing, czyli zwykła ekościema, "zielone mydlenie oczu".
A to oznacza, że sam aktywizm również jest zawłaszczona przez firmy, które nie mają z nim nic wspólnego.
O tym zresztą mówię w filmie – że nie chcę być poklepywana po plecach. Nie chcę, żeby wielkie korporacje widziały w aktywistach cool grupę, pod którą mogą się podczepić i na której mogą zarobić. To jest wielkie wyzwanie, które stoi aktualnie przed aktywistami – zwalczanie kapitalistycznego potwora, logiki zysku, która przejęła cały świat. A jednocześnie jest to sprawa, na którą, niestety, ciągle nie mamy pomysłu.
No właśnie, oto jest pytanie – jak takiego potwora ruszyć?
Myślę, że ruch klimatyczny musi otwarcie mówić o antykapitalizmie. O tym, że naszym zdaniem, ale przede wszystkim zdaniem naukowczyń i naukowców, kapitalizm jest złem dla planety i to on zaprowadził nas do katastrofy. A także pokazywać, że można żyć inaczej – że im mniej, tym lepiej. Pierwszym krokiem, taką małą antykapitalistyczną cegiełką, są wszelkie formy personalnego bojkotu.
Na przykład, taka prosta sprawa: nie kupujmy ciuchów w sieciówkach, tylko w lumpach, a najlepiej korzystajmy z wymian ubraniowych. Naprawiajmy rzeczy sami, róbmy to z innymi ludźmi i uczmy się od siebie nawzajem. Ratujmy ze śmietnika przedmioty, które są bezmyślnie wyrzucane. Albo – rozwijajmy siatkę lokalnych biznesów. Innymi słowy: myśl globalnie, działaj lokalnie. Jeśli zaczniemy kupować biżuterię u pani, która robi to na własny rachunek, to będziemy przynajmniej wiedzieć, komu płacimy.
Jakie są scenariusze zmian klimatu?
Na pewno czekają nas zmiany pogodowe – bardzo niestabilna pogoda i temperatura. To nie jest też tak, że te zmiany dopiero nadchodzą. One już są, można je było zaobserwować już w tym roku. Zima nie była może groźna, ale była za to przepotwornie długa. Nie wiem, czy też zauważyłeś brak wiosny. To są skutki zmian klimatu, tak samo jak susze i powodzie, które też można już zauważyć w Polsce. A za tym będą szły kolejne zmiany, na przykład w rolnictwie i naszych nawykach żywieniowych.
Poza tym: prognozy podnoszenia się wód. Jest to coraz mniej przewidywalny proces, za 50 lat Gdańsk może znaleźć się pod wodą. Teraz borykamy się na przykład z problemem budowania tam, a taka ingerencja człowieka w naturę może tylko pogorszyć sytuację. No i ostatni, bardzo ważny punkt: migracje klimatyczne. To już się dzieje i będzie się działo na coraz szerszą skalę. Musimy być przygotowani na przyjmowanie migrantów, dawanie azylu innym, też dlatego, że taka sama sytuacja może kiedyś spotkać nas. Kto wie, czy za kilkanaście lat sami nie będziemy zmuszeni uciekać i szukać schronienia w innych rejonach globu. Ten świat będzie coraz bardziej migracyjnym światem.
A ty i twoi rówieśnicy jesteście tym tytułowym, ostatnim pokoleniem, które może jeszcze coś zmienić. Zakładam, że jest to dla was przerażająca perspektywa.
Tak, jest to absolutnie straszne i dołujące. Stąd mam poczucie, że niemal każda osoba w ruchu w takim, czy innym stopniu, mierzy się z depresją klimatyczną. Bo każde z nas boi się o przyszłość.
Depresja klimatyczna to zagadnienie, które w Polsce dopiero raczkuje. A jednak coraz więcej osób zdaje się być przytłoczone świadomością tego, że żyje w erze katastrofy.
Depresja klimatyczna jest realnym problem, zresztą bardzo mądrze mówi o tym Magdalena Budziszewska z Uniwersytetu Warszawskiego. Tak naprawdę może to spotkać każdego – od matek, które są przerażone przyszłością tego świata i swoich dzieci, aż po młodych ludzi z naszego "ostatniego pokolenia". Też miałam depresję klimatyczną. Nadal takie stany mnie nachodzą na widok dołujących cyfr i raportów, kiedy dostrzegam nieskuteczność tego, co robię i że świat mnie nie rozumie. Ale za każdym razem lekiem okazuje się działanie i wspólnotowość. Nawet jeśli te prognozy się spełnią to będę miała chociaż świadomość, że ja i moi przyjaciele próbowaliśmy temu zapobiec, nie staliśmy z założonymi rękami.
Film "Ostatnie pokolenie" będzie pokazywany premierowo na tegorocznej, 18. edycji festiwalu Millennium Docs Against Gravity w dniach 3-12 września.