Polskie filmy zainspirowane prawdziwymi historiami
28.09.2015 | aktual.: 22.03.2017 12:34
Już 2 października do polskich kin wejdzie „Chemia” Bartosza Prokopowicza, reklamowana jako „najpiękniejszy polski film o miłości”. Opowieść o niezwykłym uczuciu pomiędzy młodą parą kochanków „balansujących na granicy życia i śmierci” zebrała doskonałe recenzje na festiwalach, również tych zagranicznych – krytyka zachwycała się zarówno oryginalną formą, jak i scenariuszem.
Już 2 października do polskich kin wejdzie "Chemia" Bartosza Prokopowicza, reklamowana jako „najpiękniejszy polski film o miłości”.
Opowieść o niezwykłym uczuciu pomiędzy młodą parą kochanków "balansujących na granicy życia i śmierci" zebrała doskonałe recenzje na festiwalach, również tych zagranicznych – krytyka zachwycała się zarówno oryginalną formą, jak i scenariuszem.
I nic dziwnego, bo to w końcu życie pisze najciekawsze historie. Tak było i tym razem - "Chemia" inspirowana jest losami Magdaleny Prokopowicz, założycielki fundacji Rak’n’Roll, która przez 8 lat zmagała się z chorobą nowotworową i dla wielu stała się prawdziwym symbolem i wzorem do naśladowania.
''Lincz''
Film Krzysztofa Łukaszewicza był tym bardziej przejmujący**, bo**oparty został na prawdziwej i wstrząsającej historii z 2005 roku. To wtedy we Włodowie mieszkańcy wsi dokonali samosądu na Józefie Ciechanowiczu – pobity mężczyzna zmarł.
Sprawa okazała się niejednoznaczna i wywołała ogromne kontrowersje; zamordowany mężczyzna był bowiem recydywistą, który miał terroryzować mieszkańców wioski, bezkarny wobec niereagującej na wezwania policji.
W obronie skazanych za morderstwo mężczyzn stanął prezydent Lech Kaczyński, który podpisał akt łaski.
''Chce się żyć''
Film Macieja Pieprzycy stał się niekwestionowanym hitem wielu festiwalu filmowych i zgarnął szereg nagród, w tym kilka wyróżnień dla Dawida Ogrodnika, wcielającego się w niepełnosprawnego Mateusza, który mimo napotykanych po drodze trudności i przeciwności losu próbuje, po prostu, „żyć”.
Scenariusz został zainspirowany – między innymi – losami Przemysława Chrzanowskiego, chłopaka upośledzonego fizycznie, lecz pełnosprawnego intelektualnie, który życie spędził w ośrodku specjalistycznym.
- To historia, która porusza, ale także wywołuje uśmiech i skłania do refleksji związanych z życiem, śmiercią, miłością czy normalnością – mówił o swoim filmie reżyser. - Dzięki sile ducha, można przezwyciężać przeciwności losu, wyjść poza własne ograniczenia, cieszyć się życiem, takim jakie ono jest. Znaleźć szczęście. Tylko nie można się poddawać. Nigdy.
''Carte Blanche''
Ten film prawdopodobnie nie powstałby, gdyby nie upór reżysera.* Kiedy reżyser Jacek Lusiński przeczytał w gazecie historię nauczyciela z Lublina, który z powodu choroby genetycznej traci wzrok, lecz w obawie przed utratą pracy próbuje udawać, że wszystko jest w porządku, nie krył wzruszenia. Odnalazł bohatera artykułu, zaprzyjaźnił się z nim i postanowił opowiedzieć o jego losach na dużym ekranie. *Przez lata odrzucano jego scenariusz, bo nikt nie chciał podjąć się sfinansowania projektu; ale wreszcie reżyserowi udało się osiągnąć cel.
Nauczycielem, którego losy tak bardzo zainspirowały Lusińskiego, jest Maciej Białek, wykładający historię w VIII Liceum Ogólnokształcącym w Lublinie. W 1997 roku mężczyzna zorientował się, że z dnia na dzień coraz gorzej widzi; z miesiąca na miesiąc tracił wzrok. Diagnoza lekarzy, do których zgłosił się z prośbą o pomoc, nie dawała żadnej nadziei. Powiedziano mu, że choruje na zwyrodnienie barwnikowe siatkówki i wkrótce zupełnie oślepnie.Początkowo był przerażony wizją zwolnienia, renty, pogardy i litości ze strony innych, ale postanowił, że nie podda się słabości.
Jego plan był nader karkołomny – postanowił udawać, że widzi. Znał na pamięć drogę do szkoły, układ korytarzy, ławek. Każdą „wpadkę” traktował jako żart. Dziennik prowadził za niego uczeń, specjalny „asystent”. W sprawdzaniu prac pomagał mu przyjaciel, a na korytarzu szkolnym dwie wtajemniczone nauczycielki. Przez całe 4 lata Białek dawał sobie radę. Dopiero gdy na wycieczce z nauczycielami niefortunnie upadł, przyznał się, że jest niewidomy. Ale nie został zwolniony. Dogadał się z dyrektorką. Zmieniło się tylko to, że nie musiał już udawać.
''Oszukane''
Dwie nastolatki, zdziwione swoim podobieństwem, odkrywają, że są rozdzielonymi przed laty siostrami. Brzmi jak sensacyjna i całkowicie zmyślona plotka z tabloidów – z tym że wydarzyła się naprawdę.
Marcina Solarza zainspirowała historia, która kilka lat temu wstrząsnęła całą Polską.
Sprawa zaczęła się w 1983 roku, kiedy w szpitalu doszło do tragicznej w skutkach pomyłki i rodzicom oddano cudze dzieci. Błąd personelu wyszedł na jaw przez przypadek, po kilkunastu latach. Obie poszkodowane rodziny wystąpiły do sądu o odszkodowanie, ale pieniądze nie wynagrodziły im wszystkich cierpień. Więc choć w filmie wszystko kończy się dobrze, w prawdziwym życiu happy endu nie było.
''Młode wilki''
Choć niektórym trudno było w to uwierzyć, Jarosław Żamojda zapewniał, że scenariusz jego filmu nie jest czystą fikcją, a został zainspirowany prawdziwą historią.
W wywiadzie dla portalu "MM Szczecin" Jarosław Jakimowicz, ekranowy „Cichy”, wyjawiał zaś, że oni sami poznali pierwowzory swoich filmowych bohaterów.
- Były to czasy, kiedy ci panowie, o których opowiada film, byli jeszcze na wolności – mówił. - Oni byli z nami codziennie na planie. Przecież „Młode Wilki” to film oparty na faktach. Ktoś, kto jest ze Szczecina, pewnie doskonale wie, kto to był Czarny, kto to był Oczko. A my wtedy codziennie się z nimi widywaliśmy. Codziennie były wspólne balety. To były jeszcze czasy, kiedy do Szczecina trafiały z Berlina różne fanty. Myśmy się okupywali w rzeczy z Niemiec, nowe spodnie, koszulki. Nasze życie w Szczecinie w tym czasie było takie trochę rozbójnicze, jak ten nasz film.
''Dług''
Ta sprawa przez długie lata była szeroko dyskutowana i do dziś budzi ogromne emocje.
Historia dwóch biznesmenów zastraszanych przez swojego niedoszłego wspólnika, pragnącego odzyskać nieistniejący dług, którzy wreszcie, nie widząc innego wyjścia, próbują pozbyć się swojego prześladowcy, została przeniesiona na ekran przez Krzysztofa Krauzego.
Sympatia społeczeństwa była po stronie mężczyzn, którzy, doprowadzeni do ostateczności, posunęli się do zbrodni. Choć zostali skazani na karę więzienia, Sławomir Sikora został ułaskawiony przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, Artura Brylińskiego ułaskawił kilka lat później Bronisław Komorowski.
''Obce niebo''
Kilkoma prawdziwymi historiami zostało zainspirowane również „Obce niebo” Dariusza Gajewskiego, film, który do polskich kin trafi już 16 października.
Tło opowieści o dramacie polskich imigrantów mieszkających w Szwecji – rodzice zostają oskarżeni o zaniedbywanie dziecka, które zostaje im odebrane i przeznaczone do adopcji. Reżyser zapewnia, że choć brzmi to mało prawdopodobnie, takie historie wcale nie są rzadkością.
- Znam z życia kilka przypadków Polaków, którzy wyemigrowali do Szwecji i Norwegii, i którzy nie spodziewali się, jak ostro i bezlitośnie egzekwowane są prawa i obyczaje tych krajów – mówił na spotkaniu z mediami.
''Na granicy''
- W straży granicznej czy policji nie ma takich zwyczajnych historii, bo ci ludzie już wszystko wiedzieli. Na bazie tego, co usłyszałem, oraz dokumentacji na temat tego, co się dzieje po przemycie ludzi przez wschodnią granicę, wyklułem własną historię– mówił w Gazecie Wyborczej.