Michał Lorenc
Jeden z najzdolniejszych kompozytorów filmowych - jego muzykę można usłyszeć w „Psach”, „Krollu”, „300 mil do nieba” - zdobył ogromne uznanie zarówno, w kraju, jak i za granicą, ale nie potrafił czerpać prawdziwej satysfakcji ze swoich osiągnięć. Nie radził sobie ani z sukcesami, ani towarzyszącej pracy presją. Wpadł w alkoholizm, miał też powiązania z mafią, od której kupował narkotyki. Czasami przez kilka nocy nie wracał do domu, miał coraz poważniejsze problemy emocjonalne, a jego małżeństwo wisiało na włosku. Po śmierci swojego dziecka wpadł w jeszcze większą depresję, myślał nawet o samobójstwie. Pomogło mu dopiero spotkanie z Marcinem Pospieszalskim, który zaczął się nad nim modlić.
- Uznałem to za upokarzające, ale pomyślałem: skoro on robi z siebie takiego idiotę i błazna, to może ja te narkotyki wyrzucę, żeby też zrobić jakiś ruch. Wyrzuciłem je do ubikacji i spuściłem wodę. Po latach zrozumiałem, że wtedy już działała modlitwa Marcina - dodawał.
Zaczął odbudowywać relację z żoną i dziećmi, a także dołączył do Kościoła, co, jak wyznaje, jest dla niego doświadczeniem ważniejszym niż wszystkie międzynarodowe sukcesy.