Trwa ładowanie...
d1nq4o4

Pomieszanie z poplątaniem na bogato

Wspólne dzieło amerykańsko-niemieckich filmowców mogło okazać się albo grafomańską próbą powrotu przebrzmiałych rewolucjonistów, albo też arcydziełem, będącym kamieniem milowym dla światowej kinematografii.

d1nq4o4
d1nq4o4

"Atlas chmur" chwyta się wszystkich możliwych sposobów, żeby zaistnieć w świadomości widzów jako epicka i przede wszystkim rewolucyjna superprodukcja. W najnowszym filmie rodzeństwa Wachowskich i Toma Tykwera jest podróż, iluminacja, wzniosła filozofia, patetyczna muzyka, ponadczasowy romans, wielkie namiętności, spektakularne efekty specjalne, plejada gwiazd o międzynarodowej renomie oraz nie dwóch znakomitych reżyserów, ale aż trzech prawdziwych mistrzów w swojej dziedzinie. Niestety, przy tak gigantycznym projekcie istnieje również wielkie ryzyko porażki. Stawka więc jest wysoka.

Obawy widzów kontra aspiracje filmowców zderzają się w sali kinowej i dopiero po jej opuszczeniu widzowie mogą spokojnie odetchnąć z ulgą. Ponieważ "Atlas z chmur" nie jest ani hollywoodzką wydmuszką o banalnym patetycznym przesłaniu, ani tym bardziej nie jest dziełem, które na zawsze odmieni oblicze światowego kina. Tym razem Wachowscy wraz z Tykwerem podjęli się próby zrealizowania wielowymiarowego obrazu, mówiącego o najprostszych uczuciach i wartościach - miłości, wolności i przeznaczeniu. Efektem ich pracy jest unikatowy film, którego największą wartością jest strona wizualna. "Atlas chmur" to przede wszystkim jedno z najbardziej niezwykłych filmowych widowisk XXI wieku.

Warto zaznaczyć, że o największych zaletach filmu decydują cyfry. Trzech reżyserów, ośmiu głównych aktorów, z których każdy zagrał maksymalnie po sześć różnych ról w kilku połączonych ze sobą historiach. Drugoplanowych gwiazd i ich ekranowych kreacji aż nie sposób policzyć za pierwszym razem. Sumą tego filmowego równania jest udana i, co najważniejsze, wierna adaptacja bestsellerowej książki autorstwa Davida Mitchella. Jednak największym magnesem, który z pewnością przyciągnie uwagę szerokiej publiczności, to zachwycające efekty specjalne oraz wręcz szokująca charakteryzacja. Filmowy makijaż użyty z największą finezją i - aż chciałoby się powiedzieć - premedytacją sprawił, że Tom Hanks przedstawił się widzom jako oszpecony starzec, następnie wcielił się w przebiegłego karła, by w kolejnym epizodzie wystąpić jako napakowany „pisarz” cierpiący na problem kontroli gniewu.
Natomiast Halle Berry w jednym z epizodów wcielił się w postać białej żydówki, by po chwili wystąpić jako odrażający chiński lekarz. Uczta dla oka i wyjątkowo przyjemna łamigłówka dla fanów X Muzy.

"Atlas chmur" jest przepełniony zakamuflowanymi tropami i niuansami, za pomocą których rozpoznamy nie tylko największe gwiazdy światowego ekranu, ale i z ogromną satysfakcją odkryjemy wiele tajemnic filmowej adaptacji. Na wielkie brawa zasługują również aktorzy, wśród których przede wszystkim należy wyróżnić Hugo Weavinga, Jima Broadbenta i zaskakująco świetnego w roli czarnych charakterów - Hugh Granta. Gwiazdorzy w kilku drobnych epizodach zaprezentowali prawdziwy majstersztyk swoich umiejętności. Najnowsze dzieło Lany i Andy’ego Wachowskich oraz Toma Tykwera pobudzi zmysły widowni, jednak nie wszystkich chwyci za serce. Niektórym widzom "Atlas chmur" może wydać się przytłaczający przez swoje efekciarstwo i mnogość wydarzeń. Niemniej nawet wtedy wciąż warto zobaczyć.

d1nq4o4
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1nq4o4