Przemysł filmowy jedną z pierwszych ofiar koronawirusa

Nie ulega już wątpliwości, że przemysł filmowy w wyniku ataku wirusa COVID-19 poniesie ogromne straty. Pierwsze wyliczenia podają kwotę 5 miliardów dolarów. Jest to ta optymistyczna wersja rozwoju wydarzeń, która zakłada, że epidemia zacznie wkrótce wygasać.

Przemysł filmowy jedną z pierwszych ofiar koronawirusa
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

04.03.2020 | aktual.: 04.03.2020 18:56

W minionym roku wpływy ze sprzedaży biletów do kin na całym świecie sięgnęły 42,5 mld dolarów. Był to rekordowy wynik. W dużej części osiągnięty dzięki bardzo dynamicznie rozwijającemu się sektorowi filmowemu w Chinach, który od kilkunastu lat nieprzerwanie notował bardzo duże wzrosty frekwencji w kinach. Na przestrzeni niespełna dekady Chiny z mało poważanego w Hollywood kraju stały się drugim największym rynkiem kinowym na świecie, który lada moment miał zdetronizować amerykańskie kina.

W tym roku tak się jednak nie stanie, gdyż od kilku tygodni przeważająca większość chińskich kin nie wyświetla filmów. Za Wielkim Murem zamkniętych jest obecnie około 5 tys. multipleksów, co oznacza, że nieczynnych jest blisko 70 tys. sal kinowych! W rezultacie w najbardziej dochodowym dla kin okresie związanych z Chińskim Nowym Rokiem, w ciągu miesiąca wpływy ze sprzedaży biletów wyniosłe zaledwie 4,2 mln dol. O tym, jak śmieszna, wręcz kuriozalna jest to kwota świadczy fakt, że w ubiegłym roku w analogicznym czasie utarg z dystrybucji filmów w kinach sięgnął… 1,76 mld dol.

"Parasite" przegrywa z wirusem

W innych azjatyckich krajach kina nie są jeszcze zamknięte (przynajmniej nie na taką skalę – na razie zawieszono tylko działalność kin w koreańskim mieście Daegu), ale frekwencja na seansach i tak jest już tam symboliczna. W Korei, która jest piątym największym rynkiem kinowym na świecie widownia w stosunku do ubiegłego roku zmniejszyła się aż o 80 proc. Koreańscy dystrybutorzy decydują się jeszcze wprowadzać na duże ekrany hollywoodzkie produkcje, ale premiery rodzimych filmów są już odwoływane. Jedną z nich miała być czarno-biała wersja nagrodzonego Oscarem "Parasite".

Zobacz także: Oscary 2020: Jan Komasa o wrażeniach po Oscarach. Nie jest zawiedziony

W Europie kryzys w branży filmowej spowodowany koronawirusem dotknął, jak na razie, tylko Włochy. Około połowa kin w tym kraju już została zamknięta. Większość w tej bogatszej, południowej części Italii. W pierwszym tygodniu po wprowadzeniu przez rząd surowych zasad mających na celu ograniczenie rozpowszechniania się wirusa przychody ze sprzedaży biletów spadły o 44 proc. (w porównaniu z ubiegłym rokiem), w drugim już o ponad 75 proc.

Hollywood poniesie straty

W trudnej sytuacji znalazły się też hollywoodzkie wytwórnie. Zamknięty cały rynek chiński, zredukowana niemal do zera widownia w pozostałych azjatyckich krajach, fatalna sytuacja we Włoszech oraz widmo dalszego rozpowszechniania się koronawirusa to wszystko sprawia, że dystrybuowanie filmu w kinach poza granicami Stanów Zjednoczonych traci obecnie sens. A przecież już wkrótce (w wiosennym i letnim sezonie) na ekranach mają się pojawić te najgłośniejsze, najdroższe hollywoodzkie produkcje, które bez wsparcia rynku zewnętrznego mają niewielkie szanse na odniesienie finansowego sukcesu.

Obraz
© Materiały prasowe

Pierwszymi dużymi filmami, które zmierzą się z nową rzeczywistością będą dwie produkcje Disneya – "Naprzód" (światowa premiera już w najbliższy piątek) oraz "Mulan" (25 marca). W przypadku komputerowej animacji Pixara straty związane z atakiem koronawirusa nie powinny być jeszcze mocno odczuwalne. Wcześniejsze produkcje tego studia nie cieszyły się w azjatyckich krajach zbyt dużą popularnością. Co innego "Mulan". Aktorska wersja słynnej kreskówki z lat dziewięćdziesiątych jest przecież ekranizacją starej chińskiej legendy. Tytuł ten na pewno cieszyłby się ogromną popularnością za Wielkim Murem. Wytwórnia Disneya liczyła nawet, że "Mulan" stanie się w Chinach największym przebojem w historii pośród hollywoodzkich produkcji, że pokona "Avengers: Koniec gry", który zarobił tam aż 615 mln dol.

Bond wystraszył się koronawirusa

Przesunięta została zaplanowana na początek kwietnia premiera najnowszego Bonda o dość wymownym tytule "Nie czas umierać". Do przełożenia daty pojawienia się filmu w kinach wezwali producentów i dystrybutora nawet fani słynnej serii. Wiadomo, że każdy film o agencie Jej Królewskiej Mości był wydarzeniem na międzynarodową skalę, a uroczyste premiery z udziałem twórców odbywały się na ogół na kilku kontynentach. Chińska przed kilkoma tygodniami została już odwołana. 4 marca dystrybutor podał informację o przesunięciu premiery na 25 listopada.

Źródło artykułu:WP Film
koronawirusbox officefilm
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (4)