Przychodzili, gwałcili, żarli. Potem kobiety oskarżono o kolaboracje
- Zrobili ze mną, co chcieli - opowiada Galina z Ukrainy. Po tym, jak Rosjanie zgotowali jej piekło, pojawiły się oskarżenia o kolaborację. Finał tej historii był tragiczny, o czym opowiada wstrząsający film.
Rosjan, którzy pojawili się w jej mieście, Galina nazywa orkami. Nie bez powodu. Spopularyzowane przez Tolkiena postaci były mięsem armatnim Saurona. Plądrowali, niszczyli, byli prymitywni i bezwzględni. Galina i jej córka doświadczyły tej bezwzględności. Gdy Rosjanie zajęli część ukraińskich miast, zapadł w nich terror. Nie było prądu, gazu, za to był strach.
Galina opowiada o tym, że pewnego dnia żołnierze przyszli do jej domu. Musiała ich wpuścić. Nie znaleźli mężczyzn, za to jej córkę, nastoletnią Nikę. Jeden z orków rzucił, że od trzech miesięcy nie widział kobiety. - Chcieli zgwałcić moją córkę. Prosiłam, żeby tego nie robili, więc zgwałcili mnie. Zrobili ze mną, co chcieli – opowiada we wstrząsającym filmie. Gdy Rosjanie wyjechali, wrócili Ukraińcy. Sąsiedzi Galiny oskarżyli ją i córkę o kolaborację.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W dokumentach: niewinna. Dla sąsiadów wprost przeciwnie
Sąsiedzi nie mieli litości dla kobiet. O tym, że miały kolaborować z rosyjskim okupantem, donieśli uzbrojonym ukraińskim ochotnikom, tropiącym zdrajców. Ci przyszli do domu Galiny, przesłuchali ją, sprawdzili szczegółowo telefony, wykorzystali nawet wykrywacz kłamstw. Nika wszystko nagrywała. Skrzywdzona przez Rosjan Galina opowiadała, że orkowie "gwałcili, żarli, a potem poszli".
Ukraińscy żołnierze nie znaleźli dowodów na to, że Galina i jej córka były kolaborantkami. Dali jej papier, który poświadczał, że jest ofiarą i odeszli. Wtedy zaczęło się, jak mówi w filmie kobieta, najgorsze. Zaczęły się prześladowania ze strony sąsiadów. Splądrowali jej dom. Córce pocięli twarz. Jeden z sąsiadów przed kamerami przyznał, że nigdy nie uwierzy w niewinność Galiny. Mówił, że widział, jak spacerowała z Rosjanami, że była prostytutką i że to przez nią zginęli jego bliscy.
Samosąd sąsiadów, którzy wierzyli w to, że kobiety były kolaborantkami, miał okrutny finał. 15-letnia Nika zginęła. Sama odebrała sobie życie, kładąc głowę na torach za domem czy została zamordowana? Mama w samobójstwo nie wierzy. Maszynista z pociągu twierdzi, że widział, jak dziewczyna leżała na torach bez ruchu. Sąsiad zaś, że widział, jak Nika kładzie się na torach. Ten sam sąsiad twierdzi też, że tylko śmierć będzie jedynym sprawiedliwym rozliczeniem kolaborantów.
Kto jest w Ukrainie wrogiem?
Historię Galiny opowiedział francuski reżyser Gwenlaouen Le Gouil w filmie "Ukraina - wojna z kolaborantami" prezentowany na kanale ARTE. To wstrząsająca produkcja, która pokazuje, jak różnie może być pojmowany temat kolaboracji w dzisiejszej Ukrainie. Państwo ogarnięte wojną od lutego 2022 r., chcąc być członkiem NATO i Unii Europejskiej, musi udowodnić, że jest państwem prawa. Film Le Gouila pokazuje, że nie jest to łatwe, gdy społeczeństwem rządzi strach, a przede wszystkim chęć zemsty nad okupantem z Rosji.
W marcu 2022 r. prezydent Wołodymyr Zełenski chciał dać spragnionemu sprawiedliwości coś, co pomogłoby w rozliczeniu zdrajców - wprowadzono nową ustawę o kolaboracji. W szybkim tempie zarejestrowano aż 7 tys. postępowań karnych przeciwko kolaborantom. Ponad 300 osób skazano za zdradę.
Co oznacza kolaboracja z perspektywy prawa? Jak w filmie tłumaczy jeden z ukraińskich prawników: - To przekazywanie informacji na temat ruchów Sił Zbrojnych Ukrainy lub udzielenie jakiegoś rodzaju pomocy, porad czy nawet dostarczanie paliwa agresorowi.
Mowa tu też o szerzeniu rosyjskiej propagandy, pochwalanie napaści.
W teorii więc przypadkami kolaboracji powinny zajmować się sądy. W praktyce nie brakuje przypadków samosądów. Le Gouil w filmie pokazuje wstrząsające nagrania. Na przykład półnagich mężczyzn przywiązanych do słupów za pomocą folii. Buzie zakneblowane lub zatkane ziemniakami. Oskarżono ich o kradzież samochodu.
Reżyser mówi o "parodii sprawiedliwości". O patowej sytuacji. Z jednej strony Ukraina walczy z rosyjskim agresorem. Z drugiej – z wrogiem wewnątrz. - Im więcej kolaborantów, tym mniej Ukrainy - mówi jeden z bohaterów filmu.
Gwenlaouen Le Gouil pokazuje różne wymiary kolaboracji. Jest historia mężczyzny, którego zwerbowali Rosjanie. Przesłał jednemu filmik z kawiarni, którą potem Rosjanie zbombardowali. Inny mężczyzna na TikToku umieszczał filmiki z antyukraińskimi treściami. Jest w filmie pokazana grupa mężczyzn, którzy w okupowanym przez 6 miesięcy Izium przywdziali rosyjskie mundury i współpracowali z wojskiem. Przekazywali współrzędne obiektów, znajdujących się w okolicy. Dzięki dostarczonym przez nich danym Rosjanie mogli niszczyć wszystko, co chcieli. Le Gouil pokazuje mężczyzn w momencie, gdy czekają na przesłuchanie. W tle słychać krzyki jednego z torturowanych kolaborantów.
Mieszkańcy wyzwolonych miast chętnie sami wymierzają sprawiedliwość. Miesiąc po wybuchu wojny w Ukrainie pisaliśmy o głośnych przypadkach samosądów z Chersonia czy Doniecka, o mieszkańcach, którzy w trakcie okupacji współpracowali z Rosjanami, a potem bali się tego, co może ich za to spotkać do tego stopnia, że wzywali "potężnego brata" do interwencji i utworzenia w Chersoniu bazy wojskowej, o czym więcej możecie przeczytać w tekście WP Wiadomości.
Polowanie na zdrajców w zakrystiach
"Ukraina - wojna z kolaborantami" pokazuje także wątek prawosławnych patriarchów, którzy do niedawna podlegali Kościołowi w Rosji. Reżyser, przyglądając się różnym wymiarom kolaboracji, nie pominął też tego, że tropi się także zdrajców w zakrystiach, czego przykładem jest historia metropolity Pawła - ze względu na swoje umiłowanie nie tylko Boga, ale i luksusu zwanego Paszą Mercedesem.
Petro Łebid z kijowskiej Ławry Paczerskiej (jeden z najważniejszych ośrodków prawosławia na Ukrainie) został oskarżony o popieranie napaści Rosji na Ukrainę, o szpiegostwo na rzecz Rosji, sprzyjanie Putinowi (od którego swego czasu miał dostawać pieniądze na remont świątyni) i przyjaźń z Cyrylem, moskiewskim patriarchą.
W filmie pokazany jest domowy areszt Paszy, któremu w okazałej rezydencji usługuje kilku młodych chłopaków. A sam Pasza powtarza wielokrotnie, że nikt nie może mu mówić, za kogo będzie się modlił, bo może "i za Cyryla, i za cały świat".
Czy można zakończyć "parodię sprawiedliwości", o której mówi reżyser? Czy da się zbudować państwo prawa, skoro sam minister sprawiedliwości, Denys Maliuska, mówi do kamery, że i wśród pracowników ministerstwa były osoby, które kontaktowały się z Rosjanami, które były przez nich werbowane?
Jak bezpiecznie osadzić kolaborantów z innymi więźniami? Jak ocenić kogoś, kto z obawy przed gwałtem czy śmiercią w jakiś sposób pomógł Rosjanom? Jak stworzyć przestrzeń do sprawiedliwych osądów, gdy społeczeństwo trawią okrutne traumy, a chęć zemsty nie gaśnie?
Film "Ukraina - wojna z kolaborantami" dostępny jest w zagranicznych wydaniach ARTE.tv. Polska premiera odbędzie się w niedługim czasie.