Publiczność w Wenecji zachwycona polskim filmem. "Pracowaliśmy na to 15 lat"

Wielki sukces surowego dramatu z polskiej prowincji na festiwalu w Wenecji. Debiutujący reżyser Damian Kocur po projekcji swego filmu "Chleb i sól" doczekał się długiej owacji i mnóstwa pytań od widowni.

Kadr z filmu "Chleb i sól"
Kadr z filmu "Chleb i sól"
Źródło zdjęć: © filmpolski.pl
Przemek Gulda

Na ten film czekało mnóstwo osób. Jedni, bo chcieli przekonać się, jak wypadł długo oczekiwany debiut prawdziwego mistrza krótkiego metrażu. Drudzy zastanawiali się, jak będzie wyglądała na dużym ekranie historia inspirowana sprawą, która jakiś czas temu wzburzyła całą Polską. O co chodzi? O "Chleb i sól", dzieło Damiana Kocura, które w tym roku jest jedynym polskim reprezentantem na prestiżowym festiwalu filmowym w Wenecji.

Przyjęcie, jakiego nie było

"Chleb i sól" miał na włoskim festiwalu oficjalną premierę. Startuje w mocno obserwowanym konkursie Orrizonti. Pierwsze pokazy filmu dla publiczności odbyły się w piątek 9 września. Najpierw w godzinach popołudniowych odbyła się projekcja dziennikarska, a wieczorem - galowa. Ta druga zakończyła się długą owacją - publiczność przyjęła polski film bardzo gorąco.

- Mam wrażenie, że ludziom się podobało - komentował dla WP z sali filmowej sam reżyser Damian Kocur. - Podchodzili i dzielili się swoimi przemyśleniami. Mówili, że zostało w nich coś po tym seansie. A to, wierzę, jest najważniejsze.

Podobnie festiwalowe przyjęcie filmu komentowali dla WP Jerzy Kapuściński i Katarzyna Malinowska ze Studia Munka, które produkowało ten tytuł.

Kadr z filmu "Chleb i sól"
Kadr z filmu "Chleb i sól"© filmpolski.pl

- Pracowaliśmy 15 lat, żeby pełnometrażowy debiut ze Studia Munka znalazł się w Wenecji wśród najważniejszych twórców z całego świata - mówili zaraz po projekcji. - Jesteśmy bardzo szczęśliwi i dumni, bo na gorąco widzimy, że film bardzo się podoba. Porusza i pobudza do dyskusji. O to chodzi w kinie.

Wieczorna projekcja zakończyła się w bardzo zaskakujący sposób. Po filmie odbyło się spotkanie z ekipą i obsadą, podczas którego publiczność zadawała masę pytań. Na weneckim festiwalu praktycznie się to nie zdarza i było najlepszym dowodem na to, że film wzbudził wielkie emocje i spotkał się z gorącym przyjęciem.

Opowieść z prowincji, inspirowana tragedią sprzed lat

"Chleb i sól" to współczesna opowieść z polskiej prowincji. Jego bohaterami są: z jednej strony warszawski elegant, wyrafinowany artysta, który przyjeżdża na wakacje do rodzinnego miasta, a z drugiej - jego mieszkańcy. Są typowymi przedstawicielami rodzimej prowincji: młodzi, pozbawieni szans, sfrustrowani, spędzający czas na ławkach pod blokami. I jest jeszcze jeden element tej układanki - bar z kebabami, prowadzony przez emigrantów. Początkowo relacje miejscowych i przybyszy układają się poprawnie, ale z czasem napięcie coraz bardziej narasta. W pewnym momencie doprowadza to do gorącego konfliktu i nieuchronnego dramatu.

Tu film dotyka rzeczywistości - ten wątek oparty jest na prawdziwych wydarzeniach, które miały miejsce w Polsce w sylwestra 2016 r. Pod barem Prince Kebab w Ełku doszło do zamieszek, w wyniku których zginął jeden z miejscowych chłopaków, atakujących arabskich pracowników lokalu. Przez wiele miesięcy wcześniej w barze dochodziło do rasistowskich incydentów, awantur, szykan i aktów agresji. Historia z Ełku znalazła finał w sądzie, a teraz będzie można zobaczyć na dużym ekranie, w jaki sposób zainspirowała debiutującego filmowca.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Dekada krótkich metraży

Damian Kocur jest obecny w polskiej kinematografii już od kilku lat. Studiował w katowickiej szkole filmowej, a od 2013 r., w zasadzie co roku, pokazywał swój kolejny film krótkometrażowy. Wszystkie wzbudziły spore zainteresowanie, wiele - podziw, większość zbierała prestiżowe nagrody na festiwalach i konkursach.

"Nic nowego pod słońcem" z 2017 r. to opowieść o chłopaku ze wsi, którego monotonne życie ma zmienić spotkanie z dziewczyną poznaną przez internet. Późniejszy o rok "1410" to bardzo przewrotna i skrajnie antyheroiczna opowieść o polskim rycerzu zmierzającym w stronę Grunwaldu, aby bić się z Krzyżakami. "Moje serce" z 2019 r. to z kolei wielowymiarowa, brawurowa historia z prowincji o młodej kobiecie, która walczy z bezdusznym systemem edukacyjnym, niemogącym znaleźć miejsca dla jej syna. Wreszcie "Dalej jest dzień" z 2020 r. to wyciszona, w sensie dosłownym i przenośnym, historia z imigracją w tle.

Wszystkie te filmy były dla Kocura swego rodzaju treningiem przed pełnometrażowym debiutem. Mógł dzięki nim spróbować różnych pomysłów i rozwiązań. A jednocześnie budował swój własny styl, którego najważniejsze cechy łatwo zidentyfikować. Co więcej: wyraźnie widać, że z powodzeniem wykorzystał go w "Chlebie i soli".

Gdyby próbować nazwać jego najważniejsze elementy, wymienić warto np. zacieranie granicy między fabułą i dokumentem, umieszczanie akcji na prowincji, zatrudnianie nieprofesjonalnych aktorów i aktorek, wrażliwość społeczna wobec słabszych i wykluczonych. To wszystko nie tylko widać w "Chlebie i soli", ale jest wręcz siłą napędową tego filmu.

Debiut Kocura będzie miał polską premierę już za kilka dni na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Nie wiadomo jeszcze, kiedy będzie go można zobaczyć w polskich kinach.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (29)