Renata Gabryjelska początkowo usłyszała nieprawidłową diagnozę
- Chciałam przede wszystkim uczulić ludzi na pewne nieswoiste objawy kardiologiczne. Takie jak zmęczenie, kołatania serca, kaszel czy pogorszenie tolerancji na wysiłek fizyczny. Chciałam też zachęcić do zrobienia prostego badania EKG, które jest pierwszym krokiem do pogłębionej diagnostyki i może uratować życie - dodała Gabryjelska, która już od dziecka miała częstokurcze serca. Zdiagnozowano je jako wypadanie płatka zastawki mitralnej. Nikt nie drążył tematu.
Była aktorka co jakiś czas wykonywała podstawowe badania serca, ale te niczego nie wykazywały. - Nauczyłam się z tą wadą żyć - stwierdziła. Gabryjelska jest aktywna - wspina się, biega.
- (...) okazało się, że mam zespół preekscytacji (WPW), inaczej zwany zespołem Wolffa-Parkinsona-White'a. Może on wywoływać poważne, nawet zagrażające życiu, zaburzenia rytmu serca. Do domu wróciłam z holterem, który miał przez całą dobę monitorować pracę mojego serca. Diagnoza się potwierdziła. Okazało się jednak, że jest to wada intermitująca, czyli pojawiająca się okresowo. Tym bardziej trudna do zdiagnozowania w diagnostyce nieinwazyjnej, lecz na stole operacyjnym, kiedy dzięki elektrodom umieszczonym w moim sercu lekarze mogli poznać prawdziwy obraz arytmii i to w jakim stopniu zagrażała mojemu życiu. Okazało się, że żyłam na kredyt. W czasie pożyczonym - podsumowała.