Rodzice Lindsay Lohan winni upadku córki
Były ochroniarz Lindsay Lohan twierdzi, że to rodzice aktorki ponoszą odpowiedzialność za jej nieustanne wybryki i problemy z prawem.
Tony Almeida, który pracował dla Lohan w latach 2002-2005, zaobserwował, że rodzice jego pracodawczyni nigdy nie stanowili dla niej przykładu. - Od najmłodszych lat Lindsay borykała się z emocjonalnymi problemami ojca, jego uzależnieniem od narkotyków, a także alkoholizmem matki - opowiada ochroniarz. - Dina pozwalała jej na wszystko. Podczas swych szesnastych urodzin Lindsay piła cokolwiek wpadło jej w ręce, piwo, drinki - a Dina nie reagowała. Zawsze traktowano ją w rodzinie jak dojną krowę. To dzięki pracy Lindsay jej rodzice mogli opłacić rachunki. Czasem widziałem, jak błagała matkę o trochę odpoczynku.
Almeida zdradził także, że w wieku 15 lat Lindsay spała za przyzwoleniem rodziców w jednym hotelowym pokoju ze swym wówczas 14-letnim chłopakiem, Aaronem Carterem. - Wiedzieli doskonale, że Lindsay śpi z Aaronem - twierdzi ochroniarz. - Cieszyli się, że ich córka spotyka się z kimś, kto mógłby pchnąć do przodu jej muzyczną karierę.
Były pracownik Lohan utrzymuje również, że gwiazda od lat bezskutecznie woła o pomoc, podcinając sobie żyły i grożąc samobójstwem.
Rzecznicy aktorki nie skomentowali dotychczas rewelacji ochroniarza.
24 sierpnia na polskie ekrany trafi film "Twarda sztuka" z Lindsay Lohan w jednej z głównych ról. Artystka ma w planie nagranie kolejnej płyty.