Przyjacielski blef
Choć sławę przyniosła mu rola niezłomnego Olgierda Jarosza, to na ekranie przeważnie grywał szwarccharaktery, postacie zepsute i odstręczające.
- To są świetne role. Z aktorskiego punktu widzenia znacznie ciekawsze niż mdłe zazwyczaj postacie bohaterów pozytywnych. Tu aktor ginie w cieniu ich zalet. Postacie negatywne są lepiej napisane, bardziej złożone psychologicznie. Wcielając się w postać, która budzi odrazę, mimowolnie następuje próba obrony samego siebie - zdradzał Wilhelmi.
Do najsłynniejszych zaliczają się oczywiście zdegenerowany Pochroń z „Dziejów grzechu” Borowczyka, Anioł z „Alternatywy 4” oraz tytułowy Dyzma z serialu Jana Rybkowskiego. Mało kto dzisiaj pamięta, ale rolę „barbarzyńcy na salonach” aktor początkowo odrzucił.
- Wątpliwości były duże. Jak rozdzielić wszystkie środki aktorskie, by się nie powtarzać, by uczynić tę postać niejedno- znaczną, jak ukazać wnętrze człowieka obracającego się w środowisku dlań obcym? Odmówiłem - przywołuje słowa Wilhelmiego autor biografii.
Ostatecznie przyjął ją, choć tylko dlatego, że podpuścił go Maciej Domański.
- […] powiedziałem mu, że postąpił słusznie, ponieważ producenci filmu znaleźli już właściwego Dyzmę. Błysnęło mu oko i z niecierpliwością zapytał: kto? Pomyśl tylko – jeśli nie ty, to jest tylko jeden aktor, który zrobi to dobrze – Jerzy Stuhr. Blefowałem oczywiście. Godzinę później Roman przyjął rolę, która zapewniła mu nieśmiertelność.