Trwa ładowanie...
d3q5krb
gusta i guściki
04-12-2006 18:07

Romeo i Julia na wesoło?

d3q5krb
d3q5krb

Pamiętam, że pewna pani stojąca przede mną w kolejce do kina głośno zastanawiała się na co kupić bilet - film francuski czy amerykański. Wreszcie zdecydowała, że woli dobrą, rzemieślniczą komercję zza oceanu, bo filmy znad Sekwany są 'albo wybitne, albo potwornie nudne'. 'Gusta i guściki' udowodniły, że jest trzecia droga. Francuzi umieją zrobić kino, jakiego nad Wisłą nie było już bardzo, bardzo długo - niebanalne, inteligentne, finezyjne, świetnie zagrane, a przy tym - po prostu śmieszne!

I co się okazało? Że wbrew wszelkim znakom na niebie i ziemi Polacy polubili tę historię z życia francuskich trzydziesto- i czterdziestolatków i tłumnie poszli na 'Gusta...' do kina! Czyli jest w naszym kraju cała rzesza niezaspokojonych kinowo ludzi, których nudzi amerykańska sieczka, męczą polskie gniotki, strach oblatuje na myśl o nowohoryzontowych eksperymentach. Chcą być po prostu mądrze wodzeni za nos i bardzo, bardzo delikatnie pouczani, jak żyć.

Agnes Jaoui stworzyła przepyszny portret zbiorowy ludzi żyjących w swoich zamkniętych światach i nie dających sobie wzajemnie szansy. Co ciekawe - bezwględniej i złośliwej potraktowała swoje własne, artystyczne środowisko. Ci wszyscy napuszeni malarze, rzeźbiarze, reżyserzy i aktorzy, którzy z taką pogardą znajdują sobie w prostym i bardzo nieobytym Castelli łatwy obiekt swoich bardziej lub mniej wyszukanych żartów, przedstawieni są z całą bezwględnością. Słynny dylemat: mieć czy być jest już dawno nieaktualny - oni chcą mieć, wierząc, że realizują swoje 'być'. Tu nie ma miejsca na przymieranie głodem i tworzenie sztuki. Niech nam ten prostak i gbur płaci - żyjmy jak on, ale się z niego śmiejmy!

Oczywiście 'Gusta...' nie są opowieścią o relacji kultura-biznes, co w kontekście afery Rywina cieszy. 'Gusta...' to przede wszystkim film o szczerości uczuć i relacji międzyludzkich, o wyzwalaniu się z pewnych myślowych stereotypów, no i oczywiście - o miłości. Wszystko to podane jest nam w tak lekki, żartobliwy, czasem trochę smutny sposób, że nawet nie zauważamy, jak sami zaczynamy się zastanawiać - a kim ja jestem?

d3q5krb

Kibicujemy bogatemu i, jak się nagle okazuje, co dla niego samego jest szokiem, nieszczęśliwemu Castelli, gdy pisze swoje nieporadne wiersze, goli wąsy, patrzy na Clarę, jak nikt przed nim. Mamy ochotę krzyknąć - no bierz go kobieto! A potem sami uśmiechamy się pod nosem, że my pewnie postępowalibyśmy dokładnie tak samo jak ona. Jej przyjaciele się z niego śmieją, on ani nie wygląda najlepiej, ani nie mówi najmądrzej, cały jest niezgrabny i średnio pociągający - ta jego miłość to raczej wstyd, niż powód do dumy. Jakie to prawdziwe! Bo ta historia odbywa się akurat w takim środowisku, ale mogłaby równie dobrze w każdym innym. Przecież każdy z nas należy do określonego grona, które pewne rzeczy całkowicie subiektywnie akceptuje, inne - bezwględnie zwalcza. Miłośnicy Matrixa i X-Menów śmieją się ze znawców Bergmana i Bunuela. Regularni widzowie opery uważają hip-hop za najgorszy rodzaj sztuki. A komputerowi maniacy pewnie nie dogadają się z uczestnikami wieczorków poetyckich.

Naiwni mówią, że miłość jest od tych wszystkich podziałów silniejsza. Mądrzejsza od nich Agnes Jaoui mówi, że miłość potrafi być silniejsza - pod warunkiem, że odczuwający ją ludzie są gotowi podjąć trudną i nie zawsze równą walkę z całym światem.

d3q5krb
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3q5krb