''Dla pana to drobiazg – trzeba udusić jedną panią''
W pierwszoplanowej roli zadebiutował w 1956 roku w dramacie społecznym „Koniec nocy”.
- Właśnie Edek, którego grałem, jeden z bohaterów tego filmu – silny, bezwzględny – sprawił, że zaszufladkowano mnie do typu "brutalnych mężczyzn". Następne role proponowano mi mniej więcej tak: "Czy może pan do nas przyjechać na piątek?"; pytałem wówczas po co – odpowiedź brzmiała: "Rola niewielka, ale dla filmu ważna; a dla pana to drobiazg – trzeba udusić jedną panią... - mówił w 1968 roku w wywiadzie dla Filmu.
Szybko przylgnęła do niego łatka „brutala i zabijaki”. Popularna jest opinia, że gdyby aktor urodził się w Stanach Zjednoczonych, grałby twardych gliniarzy, gangsterów, cynicznych szeryfów czy zimnych morderców. W PRL-u musiał zadowolić się rolami żołnierzy, milicjantów, esesmanów i agentów wywiadu.
Grał m.in. u Wajdy, Morgensterna czy Komorowskiego. Jego rolą w ekranizacji „Przekładańca” zachwycił się sam Stanisław Lem.