Pupilek PZPR-u
W środowisku miał opinię świetnego, niezwykle utalentowanego aktora i dobrego kumpla, jednak poza sceną uchodził za człowieka „niezbyt mądrego i nałogowego alkoholika” – tak opisał go Marian Brandys w swoim „Dzienniku 1976-77”.
Rezerwę środowiska, która z czasem przeobraziła się w otwartą nienawiść, budziły jego poglądy i postawa. Filipski uchodził za pupilka partii, do której wstąpił w wieku 24 lat.
- Zdecydowałem się przyjąć legitymację, aby w przyszłości nikt mi nie fikał - wyznał po latach, wspominając, że na początku kariery jeden z funkcjonariuszy PZPR-u odrzucił jego projekt obwoźnego teatru.