Żydzi stają się jego obsesją
W wielu relacjach z tamtego okresu przewija się opinia, że Filipskiego po prostu się bano. Silna pozycja aktora potwierdziła się, kiedy pod koniec lat 60. otworzył pierwszy prywatny teatr w PRL-u, krakowski Eref-66.
Brandys pisze, że posłannictwo polityczne aktora ujawniło się po wydarzeniach marca 1968 roku na fali moczarowskiej nagonki. Filipski skupił wokół siebie aktorów „uchodzących za szowinistów i zoologicznych antysemitów”, którzy nie ukrywali swoich prokomunistycznych sympatii.
- Z zasady nie jestem przeciwny jakiemukolwiek człowiekowi z powodu jego przynależności narodowej, bo uważam taki pogląd za głupi, nie pozwala mi na to także moja religia, albowiem katolicyzm w swej istocie zobowiązuje do otwarcia się na zewnątrz, na każdego człowieka. To jednak nie zwalnia mnie od dawania świadectwa prawdzie: jeśli ktoś będzie twierdził, że stalinowską bezpieką rządzili aborygeni, to temu zaprzeczę- wyznał po latach, odpowiadając na zarzuty o swój antysemityzm.
Działalność teatru wzbudzała skrajne emocje, a krytyk Tadeusz Nyczek po latach napisze, że przyzwoici ludzie tam nie chodzili. Atmosferę wokół Erefu-66 podsycał sam Filipski, najprawdopodobniej z przekory nie rozwiewając plotek na swój temat.