Ryszarda Hanin: do końca nikt nie wiedział, jak poważny był jej stan
25.08.2017 | aktual.: 02.03.2018 08:45
Była jedną z najzdolniejszych i najczęściej nagradzanych artystek teatralnych, lecz mało który reżyser potrafił w pełni ukazać jej wielki talent.
Scena była jej całym światem. Na ekranie pojawiała się często, ale zwykle jedynie w epizodach. Dziś widzowie pamiętają ją głównie z kultowej "Seksmisji", gdzie wcieliła się w doktor Jadwigę Yandę, córka Maksa.
Skromna, pełna empatii, stale niosła pomoc potrzebującym. Nigdy się nie żaliła, mimo że życie jej nie rozpieszczało. Nie miała szczęścia w miłości i choć nie była sama, przyznawała, że czuła się niezwykle samotna.
Choć stale otaczali ją bliscy, prawie nikt nie wiedział, że Ryszarda Hanin od dawna ciężko choruje i jej dni są policzone.
Zdolne dziecko
Ryszarda Hanin – jej prawdziwe nazwisko brzmiało Hahn – urodziła się we Lwowie, w dobrze sytuowanej rodzinie. Jej ojciec prowadził interesy, matka, gospodyni domowa, zajmowała się dziećmi, otaczając je miłością i dbając o ich edukację.
Mała Hanin mogła więc już od najmłodszych lat rozwijać swoje zainteresowania – uczyła się śpiewu, tańczyła i występowała na scenie, biorąc udział w rozmaitych amatorskich przedstawieniach.
Chyba nikt nie wątpił, że w przyszłości ta utalentowana dziewczyna zostanie wielką gwiazdą.
Wojenna kariera
Po maturze Hanin wyjechała do Paryża, gdzie studiowała romanistykę i pobierała lekcje aktorstwa. W 1939 roku, ignorując ostrzeżenia o nadciągającej wojnie, wróciła do Lwowa, by być bliżej rodziny. Gdy wojna wreszcie wybuchła, Hanin zaczęła pracę w domu sierot.
Kilka miesięcy później poślubiła Leona Pasternaka, komunistycznego poetę.
Gdy do Lwowa wkroczyli Niemcy, uciekła wraz z nim do ZSRR. Wtedy zajęła się spikerką i występowała w teatrze. Dopiero po kilku latach wróciła do Polski. W 1945 roku zdała eksternistyczny egzamin aktorski i od tamtej pory praktycznie nie schodziła ze sceny.
"Z początku była to przygoda"
Hanin twierdziła, że choć uwielbiała grać, początkowo nie wiązała z aktorstwem swojej przyszłości.
* – Z początku była to przygoda* – mówiła w jednym z radiowych wywiadów. – Potem przyszło potwierdzenie, że to, co się robi na scenie, jest ludziom potrzebne. Następnie pojawił się młodzieńczy zachwyt tym, co się robi, i swoją łatwą popularnością. Później było zetknięcie z prawdziwymi ludźmi teatru i jakieś urzeczenie. A potem nastąpiło potwierdzenie dzięki opinii ludzi fachowym, którzy mi kazali obrać tę drogę. Nie byłam bowiem przekonana o jej słuszności, nie byłam pewna swoich możliwości.
Artystka wybitna
Widzowie ją uwielbiali, krytyka nie kryła swojego zachwytu.
Wkrótce Hanin zainteresowali się też i filmowcy. Aktorka wystąpiła między innymi w "Drzwiach w murze", "Grze", "Nocach i dniach" czy "Polskich drogach".
Sukces wbrew woli
Andrzej Kołodyński, zachwycając się Hanin, zwracał jednak uwagę, że aktorka rzadko kiedy mogła zaprezentować pełnię swoich umiejętności. Brakowało ról, które ukazałyby pełnię jej talentu.
- Czasem ma się wrażenie, że Ryszarda Hanin odnosi sukces jakby wbrew roli– pisał w "Filmie". - Ekranowe role Ryszardy Hanin mają w sobie coś z paradoksu. Po jednej stronie bogaty, imponujący warsztat aktorski i bogata, fascynująca osobowość, po drugiej - niemal z reguły łatwy stereotyp. Idąc tym tropem, moglibyśmy się przyjrzeć z bliska niejednej słabości naszego kina. Aktorka tej miary miłosiernie tuszuje je swoim talentem.
''Człowiek nie lubi być niekochany''
I choć Hanin odnosiła kolejne zawodowe sukcesy, jej życie osobiste nie było już tak udane.
- Zawsze kierowałam się nie tym, czy mnie coś jest potrzebne, tylko tym, czy ja jestem potrzebna. To tak jak w miłości. Człowiek nie lubi być niekochany – mówiła.
Niestety, jej samej nie dane było zaznać szczęścia. Po rozwodzie z Pasternakiem związała się z Janem Matyjaszkiewiczem. Byli szczęśliwi, ale do czasu. Po 16 latach aktor zostawił ją dla Anny Borowiec.
Hanin, samotna, marząca o założeniu rodziny, zaangażowała się w pracę na uczelni – zajęcia z młodzieżą dodawały jej sił, a studenci za nią przepadali. Opiekowała się również dziećmi z domu dziecka.
Zarażała ludzi optymizmem, a uśmiech nie schodził z jej ust. Nigdy się nie żaliła – być może dlatego, choć stale otaczali ją ludzie, nikt nie zdawał sobie sprawy z jej stanu zdrowia. Hanin zmarła 1 stycznia 1994 roku.