Tajemnicza śmierć hollywoodzkiej aktorki. Co spotkało Natalie Wood?
Była młoda, piękna i bogata. Wiodła życie gwiazdy – skończyła w oceanie. Podobno utonęła w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Ale czy można mówić o jakimkolwiek zbiegu okoliczności, jeśli w noc śmierci Natalie Wood towarzyszył nie tylko mąż, ale i kochanek?
Podejrzana śmierć trzykrotnie nominowanej do Oscara Natalie Wood wstrząsnęła w 1981 roku nie tylko hollywoodzką śmietanką towarzyską, ale i całą amerykańską opinią publiczną. Utonięcie gwiazdy podczas rejsu jachtem było tajemnicze, a okoliczności śmierci kobiety zrodziły wiele pytań. Piękna aktorka bawiła się bowiem nie tylko w towarzystwie swojego męża, Roberta Wagnera, wówczas znanego aktora, ale i Christophera Walkena, z którym łączył ją gorący romans.
Natalie Wood była córką rosyjskich imigrantów, z której matka zrobiła gwiazdę swoim uporem i konsekwencją. Dziewczynka, urodzona jako Natalia Zacharenko, od małego przejawiała talent aktorski – jej mama kuła żelazo, póki gorące i od czwartego roku życia woziła małą Natalkę po castingach i planach filmowych. Zmieniła jej też nazwisko na Wood, by było łatwiejsze do wymówienia i zapamiętania. Udało się! Dziecko było urocze i uzdolnione artystycznie, podbiło więc serca widzów i szybko zyskało status dziecięcej gwiazdy. Rodzice byli zachwyceni, dla Natalie kariera okazała się przekleństwem.
Kariera za wszelką cenę i burzliwe romanse
Była zmuszona do pracy ponad siły, grywała w kilku produkcjach jednocześnie – na planach filmowych podawano jej substancje psychoaktywne, by wytrzymała tempo i nie zasnęła wśród dekoracji. W efekcie walkę z uzależnieniem miała na koncie już jako dorastająca dziewczyna. Była też regularnie molestowana przez producentów filmowych i innych wpływowych ludzi z branży. Wszystko za cichym przyzwoleniem matki, której zależało na rozwoju kariery Natalie za wszelką cenę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Poświęcenie Natalie się opłaciło - faktycznie była gwiazdą, utrzymała też ten status w dorosłym wieku. w 1955 roku magazyn "Life" umieścił ją na liście najpiękniejszych aktorek Hollywood. Wystąpiła w kultowym filmie "Buntownik bez powodu" u boku Jamesa Deana, zagrała główną rolę kobiecą w słynnym romansie "West Side Story", zdobyła aż trzy nominacje do Oscara. Pracowała ze Stevem McQueenem i Robertem Redfordem. Była na szczycie, nawet gdy zwolniła tempo po urodzeniu córek.
Jej życie uczuciowe było burzliwe - co w Hollywood nie jest niczym niecodziennym. Z pierwszym mężem, popularnym aktorem Robertem Wagnerem, rozwiodła się dla gwiazdora Warrena Beatty'ego. Z pisarzem i producentem Richardem Gregsonem doczekała się pierwszej córeczki, Natashy, jednak tym razem to ona padła ofiarą zdrady. Po rozwodzie wróciła do pierwszego męża Roberta Wagnera. Wydawało się, że lata rozłąki pozwoliły, by ich miłość rozkwitła na nowo. Jej owocem była córka Courtney. Sielanka jednak nie trwała długo, bowiem na planie filmu "Burza mózgów" pomiędzy Natalie a partnerującym jej Christopherem Walkenem mocno zaiskrzyło.
Ostatni rejs Natalie Wood
Relacja między nimi była sekretem, Christopher znał się bowiem dobrze z mężem Natalie. Na tyle, że 29 listopada 1981 roku wybrał się z parą na wycieczkę ich jachtem wzdłuż wybrzeży Los Angeles.
Gwiazdorska para, ich przyjaciel i kapitan łodzi, Dennis Davern wsiedli na pokład wieczorem, po kolacji, na której wszyscy pili podobno sporo alkoholu. Pomiędzy Natalie, jej mężem Robertem Wagnerem i Christopherem Walkenem doszło do kłótni – kapitan, schodząc pod pokład, słyszał odgłosy awantury i krzyki Wagnera, który wedle relacji Daverna cały wieczór patrzył, jak Natalie flirtuje z Walkenem. Słychać było brzęk tłuczonego szkła. "Ani chwili nie zostanę z tym szaleńcem" – wykrzyknęła podobno Natalie.
Chwilę później mąż aktorki przybiegł do kapitana łodzi, wołając, że kobieta gdzieś zniknęła. Mężczyźni przeszukali jacht, nie znaleźli jednak nigdzie Natalie. Jej martwe ciało, unoszące się na powierzchni wody około półtora kilometra od jachtu, odnaleziono dopiero rano.
Kobieta była w bieliźnie i koszuli nocnej, miała też puchową kurtkę i długie, wełniane skarpety. Tak, jakby szykowała się już do snu, jednak wyszła jeszcze na chwilę na pokład, okrywając się dla ochrony przed zimnem. W jej krwi wykryto niezbyt wysokie stężenie alkoholu, którego działanie mogło być jednak spotęgowane środkami przeciwbólowymi i lekami przeciwko chorobie lokomocyjnej. Na cele miała zadrapania i siniaki niewiadomego pochodzenia.
Co się stało tej nocy?
Na jachcie brakowało jednej z szalup ratunkowych. Powstało podejrzenie, że Natalie, obrażona na męża i kochanka, postanowiła pod osłoną nocy opuścić jednostkę i samotnie wrócić łódką na brzeg. Jednak, jak podkreślali bliscy kobiety, aktorka panicznie bała się wody, mając za sobą podtopienie na jednym z planów filmowych. Po tym zdarzeniu była tak straumatyzowana, że długo obawiała się nawet mycia włosów. Lęk wprawdzie zelżał po latach, jednak, wg krewnych, Wood absolutnie nie zdecydowałaby się wsiąść sama do żadnej łódki. Z tego samego powodu odrzucali też inną hipotezę, mówiącą iż kobieta mogła chcieć przywiązać do jachtu obluzowaną szalupę i wpadła do wody przypadkowo.
Zgodnie z zeznaniami Roberta Wagnera i kapitana Dennisa Daverna, zniknięcie Natalie mężczyźni zauważyli około godziny 23.05. Służby jednak powiadomili dopiero o 1.30. Tymczasem o północy świadkowie słyszeli, jak w okolicy miejsc zdarzenia ktoś krzyczy i prosi o pomoc. Robert Wagner i Christopher Walken nie słyszeli ponoć niczego.
Śledztwo
Pierwsze śledztwo w sprawie śmierci Natalie Wood zakończyło się wersją o nieszczęśliwym wypadku. Aktorka pod wpływem wzburzenia i alkoholu miała pechowo pośliznąć się, wypaść za burtę i utonąć, nim jej zniknięcie mogli spostrzec mąż i kochanek. Słowa Roberta Wagnera potwierdził kapitan Davern, który jednak po latach, bo w 2011 roku, zmienił swoją wersję. Wyznał, że został nakłoniony przez Wagnera do potwierdzenia jego zeznań. Prawda miała być inna - i mrożąca krew w żyłach.
Według nowych zeznań kapitana Daverna, Robert Wagner nie tylko nie pozwolił wezwać straży przybrzeżnej natychmiast po zniknięciu Natalie, ale też wygłosił dziwny komentarz. "Zostaw ją tam, niech ma nauczkę" - miał powiedzieć, co według kapitana świadczyło o tym, że aktor albo sam wypchnął żonę za burtę, albo świadomie pozwolił jej umrzeć. Kolejne śledztwo, przeprowadzone po latach na wniosek rodzinny, nie pozwoliło na rozwikłanie zagadki.
Mimo sensacyjnych słów kapitana Daverna, Robert Wagner nie został o nic oskarżony. Śmierć Natalie Wood wciąż pozostaje tajemnicą. Czy była przypadkowa? A może aktorce jednak ktoś pomógł pożegnać się z życiem?