Steve Carell
Trudno dziś sobie wyobrazić Steve'a Carella jako niedocenionego czy nieznanego aktora. Jednak serialowy Michael Scott z "Biura" musiał trochę poczekać na przełom w karierze. Rola szefa firmy sprzedającej artykuły papierowe w kochanym przez widzów mockdokumencie zapewniła mu Złoty Glob w 2005 r. Wówczas Carell miał już 42 lata.
Wcześniej zagrał w takich komediach jak "Bruce Wszechmogący", "40-letni prawiczek" czy "Mała miss". Role, które docenili krytycy, przyszły znacznie później.
Ważnym filmem w karierze Steve’a Carella jest dramat o rodzeństwie zapaśników "Foxcatcher". Dzięki niemu aktor doczekał się swojej pierwszej nominacji do Oscara w wieku 53 lat. Ostatecznie musiał uznać wyższość Eddiego Redmayne’a ("Teoria wszystkiego"). Przynajmniej świat przekonał się, że Carell potrafi grać role dramatyczne.
Rok później wystąpił w "Big Short" Adama McKaya o kryzysie gospodarczym z 2008 r. Po poruszającej kreacji, jaką widzowie zobaczyli w obrazie "Mój piękny syn", fani spodziewali się, że Carell ponownie znajdzie się na liście nominowanych do Oscara. Choć rola dziennikarza zmagającego się z uzależnieniem syna została doceniona przez krytyków, to film zebrał mieszane recenzje. Dziś gwiazdor "Biura" ma już 61 lat, ale coś mi mówi, że oscarowa rola jest jeszcze przed nim.