Prawdziwa historia ojca i syna jest jeszcze mroczniejsza niż film. Pół życia razem walczyli z nałogiem
- Byłem przerażony zapraszając innych do naszego koszmaru, ale czułem, że muszę tak zrobić – opowiada David Sheff. Pisarz, ojciec Nica, który przez większość swojego życia walczył z uzależnieniem od narkotyków. Opisał każdy szczegół ich wspólnego koszmaru.
W roku, gdy ukazała się książka "Mój piękny syn", w Ameryce z powodu przedawkowania narkotyków zmarło 36 tys. osób. W 2013 roku, gdy David Sheff pisał "Clean", ta liczba sięgnęła 40 tys. osób. W 2017 roku zanotowano 64 tys. takich przypadków.
Każdego dnia umiera 175 osób – to znaczy 8 w ciągu godziny. Przewiduje się, że w 2018 roku ta liczba wzrośnie jeszcze bardziej.
Jest 2019 rok i do kin tydzień po tygodniu wchodzą dwa filmy, które opowiadają o destrukcyjnej sile narkotyków. Pierwszy był "Mój piękny syn", oparty na książce Sheffa o tym samym tytule. Pisał ją, gdy jego syn zaczął któryś z kolei odwyk od metamfetaminy.
Drugi film – "Powrót Bena" – to już zmyślona historia. Mówi się, że Julia Roberts w roli głównej spisała się najlepiej w swojej karierze. Można się spierać, który film lepszy i który aktor spisał się lepiej. Ale najważniejsze jest co innego. USA walczy z epidemią uzależnień. Kino jak alternatywna terapia leczy lęki społeczeństwa przed mówieniem otwarcie o narkotykach. Ale na największe uznanie w całym tym filmowym zamęcie należy się Davidowi Sheffowi. Jego historia przywraca nadzieję w człowieka.
Chłopiec z artykułu
"Mój piękny syn" szturmem podbija kina na świecie, ale wydaje się, że w Polsce przeszedł bez głośniejszego echa. Ogromna szkoda, bo prawdziwa historia, która kryje się za filmem, jest wyjątkowa.
Z pozoru brzmi tak, jak setki innych opowiadanych przez rodziców uzależnionych od narkotyków dzieci. Nic Sheff miał 11 lat, gdy pierwszy raz sięgnął po używki. Marihuana. Ale gdy trafił do college’u historia z narkotykami nie była już tak niewinna.
- Zrobiłem wszystko, co mogłem, aby uchronić mojego syna przed uzależnieniem od metamfetaminy. Nie byłoby mi pewnie łatwiej, gdyby się okazało, że jest uzależniony od kokainy czy heroiny, ale, jak prędzej czy później dowiaduje się każdy rodzic dziecka uzależnionego od mety, ten narkotyk ma pewną szczególną, przerażającą właściwość. (…) Solista zespołu Third Eye Blind powiedział, że pod wpływem metamfetaminy czujesz się "jasny i świetlisty". Ale także zachowujesz się paranoicznie, destrukcyjnie i autodestrukcyjnie, masz omamy – opisuje David w książce.
Na całym świecie metę zażywa co najmniej 35 milionów osób. To najczęściej nadużywany twardy narkotyk, częściej niż kokaina i heroina razem wzięte. Nic twierdził, że szukał metamfetaminy całe swoje życie. - Kiedy spróbowałem jej po raz pierwszy, wiedziałem, że to jest to - mówił.
Przez narkotyki Nic stał się inną osobą. Uciekł z domu, kradł, wylądował na ulicy, popadał w psychozę. Ale to też już czytaliście niejeden raz. Ojciec próbował go ratować. Ściągał do domu, potem prowadził na kolejne odwyki. Nic albo uciekał, albo docierał do końca terapii i od nowa zaczynał ćpać. Zamknięte koło.
David wiedział, że jeśli czegoś nie zrobi dla syna, on umrze. I tu zaczyna się wyjątkowa historia.
Gdy Nic kolejny raz stoczył się na dno, David napisał artykuł do "New York Times Magazine". Opisał, przez co przechodzi jego rodzina. Na odpowiedzi czytelników długo nie czekał.
"Siedzę tu i płaczę, ręce mi się trzęsą. Dostałem pana artykuł wczoraj, kiedy byłem na cotygodniowym śniadaniu ojców, którzy stracili swoje dzieci. Człowiek, który mi przyniósł pana tekst stracił z powodu narkotyków swojego szesnastoletniego syna trzy lata temu".
"Pana historia jest naszą historią. Różne narkotyki, różne miasta, ale ta sama opowieść".
"Na początku byłem zdumiony, że ktoś zapisał opowieść o moim dziecku bez mojego pozwolenia. Jednak gdzieś w połowie tego emocjonalnego tekstu o znajomych zdarzeniach i oczywistych konkluzjach uświadomiłem sobie, że daty najważniejszych zdarzeń się nie zgadzają, i w ten sposób doszedłem do wniosku, że inni rodzice być może przeżywają takie same niewyobrażalne tragedie i doświadczają takiej samej straty jak ja".
"Wypluwam kawałki żołądka"
David dla syna (i przez syna) stał się nieformalnym ekspertem o narkomanii. Zaczął pisać "Mojego pięknego syna", gdy Nic był na odwyku. Potem także chłopak zaczął pisać swoją książkę, która ukazała się w styczniu 2019 roku pod tytułem "Na głodzie".
Sheff pokazuje brutalną prawdę o uzależnieniach od narkotyków.
Co najmniej połowa spośród wszystkich zażywających metę przeżywa stan psychozy. Mają halucynacje słuchowe, wzrokowe, intensywną paranoję, omamy.
- Pewien lekarz pracujący na oddziale ratunkowym jednego ze szpitali w San Francisco, opowiadał mi o wielu uzależnionych od metamfetaminy, którzy zjawiają się na pogotowiu z "rozdętymi” – dosłownie rozerwanymi – aortami. Zdarza się, że uzależnieni kaszląc, wypluwają kawałki tkanki wyściełającej płuca. Wielu uzależnionych od mety traci zęby – opisuje odważnie David.
Nawet jednorazowe zażycie narkotyku może skończyć się śmiercią.
Sheff opisuje też taką sytuację:
- Pewien mężczyzna zarażony HIV, uczestniczący w tym samym programie co Nic i uzależniony od mety, którą zażywa od 7 lat, mówi drżącym szeptem: "Straciłem większość zębów. Mam dziury w płucach". Trzęsącymi się rękami podnosi swój T-Shirt i odsłania pokryty wrzodami zapadnięty brzuch. "To gówno się nie goi. Pluję krwią. Wypluwam kawałki żołądka. Boli mnie przez cały czas".
David w książce pokazuje, że bardzo często uzależnieni nie dostają odpowiedniej pomocy. Wszystkiemu winny jest kulawy system. Bezpłatna opieka dla uzależnionych praktycznie nie istnieje. Żeby się leczyć, trzeba płacić, a na to wiele osób nie ma środków. Najbardziej skuteczne są prywatne ośrodki – kosztowne, jak można się domyślić. Jednak większość z nich oferuje terapie, które trwają maksymalnie 3 miesiące. Tymczasem uzależnieni od metamfetaminy potrzebują przynajmniej pół roku, by w ogóle przejść skuteczny detoks. A dopiero po tym czasie zaczyna się faktyczne leczenie.
Ojciec, który wyciągnął syna z piekła
David za wszelką cenę próbował walczyć z uzależnieniem syna. Przez lata zbierał go z ulicy, opłacał odwyki, szukał dla niego terapii. Ale opisuje też, jak musiał zamykać przed nim drzwi, bo bał się jego nieprzewidywalności. Jak musiał dzwonić na policję, by zgłosić, że syn kolejny raz włamał się do jego domu.
Nic i David razem walczyli z uzależnieniem ponad 20 lat. Być może trwałoby to o wiele krócej. W 2010 roku Nic znów zaczął brać narkotyki. Trafił do psychiatry, który od razu zapytał, czy ojciec może pokazać wyniki testów psychologicznych Nica. Pierwszy raz słyszeli o czymś takim.
- Chce mi pan powiedzieć, że Nic przeszedł kilkanaście programów terapii uzależnień, spotkał się z tymi wszystkimi psychoterapeutami i żaden z nich nie zrobił mu testów? – mówił specjalista. Żaden tego nie zrobił.
A okazało się, że Nic cierpi na poważną chorobę afektywną dwubiegunową i depresję. Od tamtego czasu bierze antydepresanty, odpowiednie leki stosowane przy chorobie afektywnej dwubiegunowej i dodatkowo cały czas uczęszcza do psychoterapeuty. Nie miał ani jednego nawrotu. Do tej pory nigdy już nie sięgnął po narkotyki.
David w książce opowiada, że ocaliła go odpowiednia terapia. Ale prawdą jest, że to on sam go ocalił, bo jak nikt inny wierzył, że syn z tego wyjdzie. Niesamowite, ile dla niego zrobił. Niesamowite, że dopiero po tylu latach ta historia ukazuje się w Polsce i trafia do kina na świecie.
Davida w "Moim pięknym synu" zagrał Steve Carell. W Nica wcielił się Timothe Chalamet. Mówi się, że za swoje role powinni zostać obsypani Oscarami. Kto wie. Film kolejny raz zwrócił uwagę na problem uzależnień.
Tymczasem David i Nic od dawna udzielają razem wywiadów dla amerykańskich stacji telewizyjnych. David opowiada, jak walka z narkotykami wygląda z perspektywy zdesperowanego rodzica, który nie ma wsparcia w organach państwowych i sam na własną rękę musi ratować swoje dziecko. Nic opowiada, jak narkotyki niszczą organizm i całe życie.
6 lat temu Nic ożenił się – żona to dawna miłość z dziecięcych lat. Mieszka w LA, jest pisarzem, ma już dwie książki na koncie, tworzy też scenariusze programów telewizyjnych.
- To wszystko brzmi jak szczęśliwe zakończenie koszmarnej historii uzależnienia, i to prawda. To, co chce przez to powiedzieć, niezależnie od tego, jak okropnie to brzmi, zwykle jest nadzieja. Ludzie zwykle odzyskują zdrowie. Osobom w udręce chciałbym powiedzieć: uzależnienie to skomplikowana choroba. Życie z nią zawsze stanowi wyzwanie i czasami jest udręką. Ale te choroby można wyleczyć.