SLD broni Polsatu
Sojusz Lewicy Demokratycznej protestuje przeciwko ukaraniu telewizji Polsat za program z udziałem Kazimiery Szczuki. Chodzi o występ Szczuki w programie Kuby Wojewódzkiego, w którym parodiowała ona związaną z Radiem Maryja niepełnosprawną Magdalenę Buczek. Szefowa KRRiT nałożyła na Polsat 500 tys. złotych kary.
Zdaniem Gadzinowskiego, kara nałożona na TV Polsat przez przewodniczącą KRRiT jest "drakońska".
__- Jest to przykład cenzury prewencyjnej, sygnał dla nadawców komercyjnych, aby nie zapraszali ludzi, którzy prezentują inny niż PiS-owski pogląd - zaznaczył poseł SLD.
KRRiT uznała, że w programie prześmiewczo odnoszono się do osób niepełnosprawnych oraz modlitw i nałożyła za tę wypowiedź na Polsat karę w wysokości 500 tys. zł. O ukaraniu Polsatu KRRiT zdecydowała w ubiegłym tygodniu, ale dopiero w środę przewodnicząca Rady Elżbieta Kruk podpisała dokument zatwierdzający wysokość kary.
- Kazimiera Szczuka nie została ukarana za wyśmiewanie się, szydzenie z osoby niepełnosprawnej, ponieważ pani Magdalena Buczek nie czuje się pokrzywdzoną ani zelżoną. Kazimiera Szczuka została ukarana za jej feministyczne i lewicowe poglądy - ocenił podczas konferencji prasowej w Sejmie poseł SLD Piotr Gadzinowski.
Szczuka mówiła w ubiegłym tygodniu, że w jej wypowiedzi nie było "cienia mowy o niepełnosprawności" Buczek, a jedynie "życzliwa anegdota".
- Ja mówiłam o jakimś wielkim swoim uznaniu i fascynacji tą osobą. Owszem, naśladowałam ten głos, ale była to pewna anegdota. Życzliwa anegdota z lekką kpiną. Nie było tam natomiast cienia mowy o tym, że ta osoba jest niepełnosprawna, włącznie z tym, że ja na początku programu powiedziałam, że nie wiem, kto to jest - dodała.
Gadziwnowski wezwał przewodniczącą KRRiT, aby "nie naginała prawa, aby nie wykorzystywała art. 18 ustawy o radiofonii i telewizji do cenzurowania mediów, do ograniczania ekspresji politycznej, do ograniczania wolności słowa".
W opinii posłanki SLD Joanny Senyszyn, decyzja KRRiT "to absolutny skandal".
- KRRiT zamienia się już w urząd cenzorski i to w najgorszym wydaniu, chyba z początku lat 50. Tępieni są ludzie, którzy mówią nie "kwak-mową", tylko swoim głosem. W IV RP nie ma miejsca dla ludzi, którzy mają poglądy inne niż partia rządząca - oceniła.