Solidarność i miłość – po obejrzeniu "24 godzin" wiesz, że nic lepszego w życiu nie może cię spotkać
24 godziny – w kontekście całego życia to niewiele, jednak potrafią zmienić jego bieg. Przekonali się o tym bohaterowie najnowszego filmu z Penélope Cruz w jednej z głównych ról. To opowieść o solidarności, miłości i determinacji, czyli tym, czego nam wszystkim (szczególnie obecnie) trzeba najbardziej.
24 godziny, które mogą wszystko zmienić
Tytułowe 24 godziny na zawsze mogą odmienić życie głównych bohaterów. Jedynie doba może wystarczyć, by ich dotychczasowa rzeczywistość zmieniła się o 180 stopni. Czy Rafa – prawnik-aktywista pochłonięty do reszty swoją pracą – będzie w stanie zachować równowagę pomiędzy prywatnym a zawodowym życiem? Czy Azucena (Penélope Cruz), kobieta, która ze wszystkich sił walczy o to, by jej rodzina nie została eksmitowana na bruk, zwycięży ostateczne starcie z bezdusznym systemem? I wreszcie, czy Teodora, starsza, samotna kobieta będzie w stanie odnowić utracony kontakt ze swoim dorosłym synem i zdoła przekonać go, by nie obwiniał się za wydarzenia z przeszłości? Fabuła filmu to ciągły wyścig z czasem bohaterów, których losy splatają się ze sobą. W różny sposób łączy ich także doświadczenie eksmisji, długów, kryzysu ekonomicznego.
Kryzys ekonomiczny wpływa na nasze życie bardziej, niż może się wydawać
Nie mogło być lepszego czasu na powstanie filmu, który jak na dłoni, dosłownie i wprost pokazuje, jak kryzys ekonomiczny może wpłynąć na ludzkie relacje: przyjaźnie, związki, kontakty z rodzicami. Pandemia, z której skutkami mierzymy się do dziś, wojna w Ukrainie, której reperkusje ekonomiczne odczuwają mieszkańcy niemal każdego zakątka świata, galopująca inflacja, wzrost cen i idące za tym pogorszenie jakości życia znane obecnie właściwie każdemu obywatelowi Europy. To wszystko sprawia, że temat kryzysu ekonomicznego i tego, do czego może on prowadzić, znamy aż za dobrze. W Hiszpanii rocznie przeprowadza się ok. 40 tys. eksmisji. Każdego dnia dach nad głową traci ok. 100 osób. Ten film pokazuje historie, które kryją się za tymi statystykami i powoduje zapalenie czerwonej lampki w głowach widzów – wszystko, co mamy, nie jest nam dane raz na zawsze. Nie możemy mieć pewności, że nigdy nie doświadczymy problemu eksmisji i bezdomności.
To film o solidarności, przyjaźni, miłości i nie tylko
"24 godziny" to film o miłości, przyjaźni, solidarności i o tym, jak pomagają one przejść przez najtrudniejsze momenty w życiu. Jestem jednak przekonana, że każdy z widzów odbierze go nieco inaczej. Dla mnie to także portret zdeterminowanych, ale samotnych kobiet, które w pojedynkę walczą o swoje rodziny niczym lwice. Myślę tu nie tylko o Azucenie i Teodorze, ale także o Helenie, żonie trzeciego bohatera, Rafy, która także stara się utrzymać swoją rodzinę w jednym kawałku. Jak pokazują historie przedstawione w filmie, nawet takie heroski mogą dojść do kresu swoich sił.
Po tym filmie na pewno zostanie z wami sporo refleksji. Być może postanowicie zadzwonić do bliskiej osoby, z którą dawno nie rozmawialiście. Może docenicie rzeczy oczywiste, jak to, że macie dach nad głową. Pomyślicie o tym, jak bardzo złożone są ludzkie historie, nawet te na pozór wydające się jednoznaczne. Być może, tak jak mi, w pamięci utkwi wam rozmowa Rafy z jego pasierbem. Na pytanie, czy warto rzucać wszystko, by pomóc drugiej osobie, nie dostając niczego w zamian, Rafa odpowiada – "Zrobiłbyś tak samo (…). Jeśli ją zobaczysz [krzywdę – red.], nie masz wyboru, ciebie też to już dotyczy. Najgorzej udawać, że się nie widzi. Prawie wszyscy tak robią".
"24 godziny" w kinach od 2 czerwca
"24 godziny" miał światową premierę podczas 79. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji, w konkursie Orizzonti. Film pokazywany był także podczas 70. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w San Sebastian, w sekcji Perlak (Perły). W Polsce do kin trafi 2 czerwca.
Zobacz zwiastun