Oto naszym oczom jawi się najnowsze dzieło produkcji HBO, które już z samego założenia niesie ze sobą obietnicę wysokiej jakości i fascynującej gry aktorskiej. "Szare ogrody" opowiada autentyczną historię dwóch ekscentryczek, mieszkających w brudzie i smrodzie, w swoim zamierzchłym domku letniskowych, a do tego wszystkiego obie są spokrewnione z amerykańską ikoną stylu i elegancji - Jaqueline Kennedy Onassis.
W niezwykłym filmie, który przeniesie nas w lata przepychu i możliwości, uświadczymy dwie największe artystki swoich czasów portretujące szaleństwo, awangardę i toksyczną relację. Cały świat powinien leżeć u ich stóp, a jednak zostały wyklęte przez nowobogackie towarzystwo, zapomniane i otoczone odchodami zwierząt, które przygarnęły pod swój dach. Z ekranu bije smrodem, stęchlizną, otumanieniem psychicznym i wzajemną zależnością. Jednak od pierwszych minut sfabularyzowanej beznadziei widać nadchodzące odrodzenie, które w efekcie końcowym może nie dość wystarczająco zrekompensować nam widok tej paranoicznej relacji.
W 1973 roku filmowcy Albert i David Maysles wkroczyli do niesamowitego świata rodziny Bouvier Beale - matki i córki będącej bliską rodziną Jacqueline Kennedy Onassis. Wraz z dwoma kobietami spędzili sześć tygodni w ich liczącej aż 28 pokoi zaniedbanej posiadłości Grey Gardens na Long Island, gdzie żyły praktycznie odcięte od świata. W tym czasie Albert i David Maysles filmowali ich codzienne życie, tworząc szczery portret matki i córki połączonych toksycznym związkiem, z którego żadna nie potrafi się uwolnić. Zrealizowany w ten sposób dokument "Grey Gardens", którego premiera odbyła się w 1975 roku, z nikomu praktycznie nieznanych wcześniej kobiet, uczynił gwiazdy i postaci kultowe, fascynujące opinię publiczną aż do dziś.
35 lat później reżyser i scenarzysta Michael Sucsy na podstawie dokumentu postanowił zrobić film fabularny. Jego obraz opowiada jednak nie tylko o 6 tygodniach roku 1973, ale obejmuje prawie 4 dekady i opowiada o najważniejszych wydarzeniach w życiu matki i córki: przybyciu na Long Island, rozpadzie małżeństwa Edith Ewing Bouvier Beale, udziale w filmie dokumentalnym oraz konsekwencjach tej decyzji. Film Sucsey'a, relacje jego bohaterów oraz warunki środowiskowe, które reżyser analizuje wręcz z antropologiczną dokładnością, przypomina nam żółć i hermetyczny nastój wybitnego dzieła "Co się stało z Baby Jane?" skrzyżowany z równie niezapomnianym filmem "Bulwarem Zachodzącego słońca". Niestety jedyne, co dorównuje skali artystycznej dwóch powyższych produkcji w stosunku do "Szarych ogrodów", to aspekt aktorski, triumfujący nad każdą maścią telewizyjnego szarlataństwa. Jednak nie mówimy tu o telewizji przez małe "t", a o samych dużych literach - HBO, które wielokrotnie dało dowód swoim nietuzinkowym gustom i
wysoko artystycznej renomie. Wystarczy spojrzeć na same seriale ("Rodzina Soprano", "Czysta krew", "Carnivale", czy "Kompanię braci") by się domyślić, że nie czeka nas seans przegranych dwóch godzin.
Jednak skoro sylwetki tych dwóch niezwykłych ekscentryczek zostały przypomniane w 1975 roku przez dokumentalistów, to z jakich powodów powstaje film upamiętniający to wydarzenie? Polskiej publiczności produkcja nie wiele tajemnic wyjaśni z zamkniętego życia głównych bohaterek. Wszak Mała i Duża Edith były znaczące i stały się postaciami kultowymi w amerykańskiej kulturze, która akurat w tym wypadku staje się poznawczo nieatrakcyjna dla reszty świata. Emocjonalnie niezaangażowana publiczność w archetypy amerykańskiego stylu życia lat 50. - 70., dostrzeże w filmie jedynie aktorski koncert dwóch rewelacyjnych aktorek - Drew Barrymore i Jasica Lang. Pierwsza za swoją kreację otrzymała Złotego Globa, druga nagrodę Emmy. A Szare ogrody na starość nabrały kolorów i tyle. Koniec historii.
Toksycznie, brudno, z pchłami i kotami zobaczymy upadek życiodajnego potencjału i po wielu latach smrodu, równie amerykańskiego come-backu na sam szczyt. Ciekawe, ale bez przesady.