Najlepsza rzecz
- Byłem na dnie i się z tego podniosłem. Jestem żywym przykładem, że kiedy walczy się o siebie, to musi się udać – mówi Dyblik.
Czuje, że ma do spłacenia dług, rozmawia z uzależnionymi, odbywa pogadanki z młodymi ludźmi.
- Nie czuję się mentorem. To wewnętrzny przymus robienia czegoś pożytecznego - tłumaczy.
Jeździ też po kościołach i przemawia podczas rekolekcji, bo jak sam mówi, "dla Stwórcy nie ma ludzi straconych".
- Moja choroba alkoholowa jest najlepszą rzeczą, jaką dostałem od Boga. Dzięki niej mam szansę zrozumieć, kim jestem.