4z7
Co drażni najbardziej?
W scenie dobijania do brzegu radzieckiej armii, kiedy hordy płonących, autentycznie kopcących się gierojów atakują zdezorientowanych Niemców i zabierają ich ze sobą do grobu. Takie absurdalia Bondarczuk serwuje już na samym początku.
Później jest nie lepiej: kiedy śmierć niewinnej kobiety wywołuje furię dowódcy i nieplanowany atak na oddział SS przy – znowuż spowolnionych – okrzykach „Do boju!”. Czasami wizualny kicz tak bije po oczach, że widz przeciera je ze zdumienia – jak w scenie zbliżenia kapitana Gromova z Katią, która wygląda jak żywcem wyjęta z tandetnych teledysków hulających po Vivie.