''No i co, jak wejdziesz, cwaniaczku?''
Był chłopcem, którego roznosiła energia, sprawiał wiele problemów i kilka razy zmieniał szkoły. Gdy jego rodzice się rozstali i nastoletni Stefan został z mamą, ta zupełnie nie potrafiła poradzić sobie z jego wychowaniem i utrzymaniem syna w ryzach.
* - Byłem już tak nieznośny, że ktoś poradził mamie, by mnie posłała do szkoły kadetów* – opowiadał w "Super Expressie".* - Rygor był tam jak w wojsku. 40 łóżek na sali, jak nie zdążysz zjeść zupy, drugie danie walną ci na nią. W pierwszym dniu kolega z sąsiedniego łóżka dał mi kłódkę. "Zamknij sobie szafkę", poradził. Następnego dnia szafka była pusta. Wyjść stamtąd można było tylko na przepustkę, więc uciekałem, schodząc po drzewie. Którejś nocy wracam, drzewa nie ma. Dyrektor zza krzaków: „No i co, jak wejdziesz, cwaniaczku?”. Kazał ściąć drzewo...*