"Tar". Cate Blanchett dostaje nagrody za rolę. Wszyscy jednak piszą o skandalu

Na 80. gali Złotych Globów Cate Blanchett zasłużenie dostała nagrodę za swoją rolę w dramacie "Tar". O jej roli jest jednak głośno ostatnio z zupełnie innych powodów. Nie dość, że sporo osób myślało, że aktorka zagrała prawdziwą osobę, to jeszcze w amerykańskich mediach pisze się obecnie o oburzeniu znanej dyrygentki Marin Alsop. Kobieta uważa, że postać z filmu opiera się na jej życiorysie. I bardzo się nie podoba jej ten portret. Uwaga! Poniższy tekst zdradza ważny wątek związany z fabułą produkcji.

Wielu widzów myślało, że Cate Blanchett wcieliła się w prawdziwą postać w filmie "Tar"
Wielu widzów myślało, że Cate Blanchett wcieliła się w prawdziwą postać w filmie "Tar"
Źródło zdjęć: © fot. mat. pras.
Kamil Dachnij

"Tar" to coraz rzadziej spotykany rodzaj hollywoodzkiego filmu. To pełne niuansów, nieoczywiste i odpowiednio chłodne studium psychologiczne trudnej jednostki, które umiejętnie zostało wpisane w jeden z najgorętszych tematów ostatnich lat, czyli tzw. cancel culture. Ten znakomity obraz w reżyserii Todda Fielda zasłużenie zebrał entuzjastyczne opinie od krytyków, ale niestety nie przeniosło się to na uznanie ze strony widowni. W amerykańskich kinach "Tar" przepadł, zgarniając ledwie pięć milionów dolarów. A budżet wynosił 35 mln, więc mówimy tutaj o sporej porażce, którą późniejsze wpływy z kin z całego świata raczej nie zniwelują.

O "Tar", filmie opowiadającym o uznanej kompozytorce i dyrygentce Lydii Tar, która doprowadza członkinię swojej orkiestry do samobójstwa, mówi się obecnie z kilku powodów. Pierwszym jest mistrzowska rola Cate Blanchett. Australijska gwiazda jest tak dobra, że przyznany jej właśnie Złoty Glob trzeba traktować jako czystą formalność. Jest też główną faworytką do otrzymania Oscara. Nie ma nawet co się z tym spierać.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Drugi powód jest zaskakujący. Jakoś chwilę po premierze "Tar" w mediach społecznościowych pojawiły się opinie, że Blanchett gra prawdziwą kompozytorkę, co za tym idzie, mamy do czynienia z biografią. Jeden z amerykańskich dziennikarzy przyznał, że po seansie nie mógł się doczekać, aż zacznie czytać o Tar na Wikipedii oraz oglądać materiały na YouTube. Po zajrzeniu do Google'a nie krył zdziwienia nad faktem, że to postać fikcyjna.

To wszystko nie wzięło się znikąd. Marketingowcy odpowiedzialni za promocję filmu sprytnie próbowali go sprzedać jako biografię. Scenariusz Fielda jest zresztą na tyle wiarygodnie naszpikowany różnymi odniesieniami do prawdziwych osób (pojawia się m.in. wątek z oskarżeniami wobec Placido Domingo) i ma tak świetnie spreparowaną biografię głównej bohaterki, że łatwo uwierzyć w jej istnienie. Na tym też polega siła dobrej sztuki - przekonać widza, że to, co zmyślone, być może takie nie jest.

Kłopot z odróżnieniem tego, czy Tar jest rzeczywista lub nie, gmatwało także to, że przez jakiś czas funkcjonowała nawet osobna strona z Lydią Tar na Wikipedii. Serwis Vulture.com spłatał jeszcze większego figla, bo stworzył artykuł, gdzie przedstawił 49 prawdziwych faktów z życia tej postaci. Pada tam m.in., że spała ona z Kristen Stewart (bohaterka jest orientacji homoseksualnej) i podobał się jej znienawidzony przez wielu film Netfliksa "Blondynka".

Tak się składa, że Tar jest rzeczywiście ulepiona z różnych znanych postaci świata muzyki poważnej - głównie nasuwają się na myśl Herbert von Karajan, czyli dawny szef Filharmoników Berlińskich (Tar w filmie piastuje to samo stanowisko) oraz Leonard Bernstein. Ten aspekt sprowadził jednak na film kłopoty, bo od kilku dni media nie rozpisują się na temat jego jakości, gry Blanchett czy otrzymanych nagród, a z powodu ataku Marin Alsop, cenionej amerykańskiej dyrygentki. Kobieta na początku stycznia oświadczyła w "The Times", że scenariusz może opierać się na jej życiorysie.

- Tak wiele powierzchownych aspektów "Tar" zdawało się pasować do mojego życia osobistego. Ale kiedy to zobaczyłam, przestałam się tym przejmować, poczułam się urażona. Zostałam obrażona jako kobieta, dyrygentka i lesbijka - powiedziała. - Jest tak wielu mężczyzn, którzy odpowiadaliby obrazowi postaci pokazanej w tym filmie, ale nie! Reżyser wolał zrobić film o kobiecie, której przypisał męskie cechy. To do głębi antykobieca postawa - dodała.

Co ciekawe, Alsop jest wymieniona w filmie w jednej scen, gdy postać grana przez Blanchett wspomina o ważnych kobietach współczesnej muzyki poważnej. Owszem, da się odnaleźć paralele między dyrygentką a Tar. Obie są podopiecznymi Bernsteina, lesbijkami w związku małżeńskim oraz do niedawna jedynymi kobietami prowadzącymi wielką orkiestrę. Alsop ma za złe, że producenci nie konsultowali filmu z nią, ale to można łatwo wytłumaczyć. "Tar" nie jest po prostu filmem o niej. Sama zbieżność życiorysów nie musi być intencjonalna, zważywszy na fakt, że wielu dyrygentów czy kompozytorów miało podobne biografie.

"Tar" to kino z najwyższej półki
"Tar" to kino z najwyższej półki© fot. mat. pras.

Wbrew temu też, co sądzi Alsop, "Tar" nie jest wyłącznie filmem o tym, że dyrygentka dysponująca władzą jest złą osobą. To jednak historia trochę bardziej skomplikowana, bo Field wpisał swoją postać w dużo szerszy kontekst. Nawet gdybyśmy musieli zawęzić wymowę obrazu do tego, na co narzeka Alsop, to nie ma większego sensu wymagać od twórcy, by koniecznie przedstawił pozytywny portret kobiety na kierowniczym stanowisku (historia niejednokrotnie pokazała nam, że niezależnie od płci ludzie z taką pozycją nie zawsze są najmilsi w usposobieniu).

Dla widza takie ujęcie tematu byłoby zresztą potwornie nudnym doświadczeniem. Zawsze ciekawsze do oglądania są jednak postaci złożone psychologicznie, niejednowymiarowe, kłopotliwe. I nie oszukujmy się. Gdyby Tar była mężczyzną, to Alsop w żaden sposób nie odniosłaby się do filmu.

To całe zamieszanie z "Tar" ma jednak swoje dobre strony. Pokazuje, że kino wciąż potrafi prowokować i oburzać. Nie jest miałką papką, którą jesteśmy karmieni na co dzień. Człowiek nie jest tak prosty, jak chcą nam wmówić chociażby wysokobudżetowe superprodukcje z bohaterami o nadprzyrodzonych zdolnościach.

Warto wspomnieć, że "Tar" trafi do polskich kin 24 lutego. Koniecznie wybierzcie się do kina, bo takie filmy w ostatnich latach niezbyt często jest nam dane oglądać.

Kamil Dachnij, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Film
cate blanchettfilmmuzyka poważna
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (6)