Katastrofa. Najdroższa produkcja tego roku szoruje po dnie

Duża popularność filmu Christophera Nolana w Europie i w Azji pozwalała wierzyć, że w tym tygodniu sukces powtórzy się w USA. Niestety, za oceanem ”Tenet” nie zbawił branży kinowej. Głównie dlatego, że znaczna część kin wciąż pozostaje zamknięta.

"Tenet" miał być największym hitem tego roku i wyczekiwanym ratunkiem dla upadających kin
"Tenet" miał być największym hitem tego roku i wyczekiwanym ratunkiem dla upadających kin
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

07.09.2020 09:53

Nie ulega wątpliwości, że ”Tenet” w Stanach Zjednoczonych nie odniósł psychologicznego zwycięstwa nad koronawirusem. Przede wszystkim nie skłonił wszystkich największych właścicieli kin do otwarcia swoich obiektów. Wbrew oczekiwaniom, podczas minionego weekendu aż 35 proc. sal kinowych pozostała zamknięta. Tym sposobem obraz Christophera Nolana w czasie premierowego tygodnia wyświetlany jest jedynie w 2810 lokalizacjach. Dla porównania, przed pandemią największe hollywoodzkie produkcje były pokazywane w ponad 4 tys. obiektów.

Serwis Deadline zwraca uwagę, że spośród dziesięciu kin, które przed trzema laty mogły pochwalić się najwyższą frekwencją w Stanach na ”Dunkierce” (poprzedni film Nolana), aż osiem nie wznowiło jeszcze działalności. Jak łatwo się domyśleć, kina te są zalkalizowane w największych amerykańskich miastach. W tak ogromnych i ważnych dla branży kinowej metropoliach jak Los Angeles i San Francisco wszystkie kina w tym tygodniu są zamknięte.

Podczas premierowego weekendu ”Tenet” zarobił w Ameryce 20,2 mln dol. Skromny dorobek, zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że mamy do czynienie z jedną z najbardziej prestiżowych, najdroższych (budżet 200 – 225 mln dol.) produkcji zaplanowanych na ten rok. Na dodatek, na oficjalny rezultat z otwarcia składają się jeszcze wpływy z przedpremierowych pokazów (poniedziałek – środa) oraz utarg z czwartkowych, wieczornych seansów, które odbyły się we wszystkich otwartych kinach.

Przed wybuchem pandemii taki rezultat otwarcia oznaczałby finansową porażkę, a ”Tenet” zostałby okrzyknięty przez dziennikarzy największą klęską dekady. Co spotkało np. ”Doktora Dolittle” (w styczniu bieżącego roku – jeszcze przed koronawirusem), który kosztował 175 mln dol., a na starcie zebrał niespełna 22 mln dol. Teraz jednak na wyniki osiągane przez filmy trzeba patrzeć inaczej. Zwłaszcza w Ameryce, gdzie reżim sanitarny jest znacznie bardziej rygorystyczny niż w Europie. Za oceanem w niektórych stanach można sprzedać jedynie 25 proc. miejsc na sali kinowej. Najbardziej łagodne przepisy pozwalają zapełnić maksymalnie 40 proc. miejsc.

Warner Bros., w przeciwieństwie do innych wytwórni, zaryzykował i wprowadził do kin swój tytuł. Czy teraz żałuje swojej decyzji? Raczej nie. Jeżeli studia filmowe chcą odmrażać kina (a na pewno chcą, bo dla nich amerykańskie kina to wciąż podstawowe źródło dochodu), muszą zacząć dynamicznie pobudzać rynek multipleksów. Nawet kosztem poświęcenia swoich filmów.

Znacznie lepsze informacje na temat sprzedaży produkcji Warner Bros. spływają z innych stron świata. W Chinach ”Tenet” zebrał na starcie 30 mln dol. (mimo, że był wyświetlany tylko w 75 proc. dostępnych lokalizacji), natomiast w krajach, w których zadebiutował przed tygodniem, zanotował na ogół małe spadki popularności. W sumie poza granicami Stanów Zjednoczonych obraz Christophera Nolana zarobił 126 mln dol.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (17)