"Też się boję, czas jest bezwzględny" - Grażyna Torbicka o Festiwalu Dwa Brzegi i przemijaniu
Grażyna Torbicka to ikona polskiego dziennikarstwa. Dyrektor Artystyczna Festiwalu Dwa Brzegi opowiedziała nam, dlaczego warto się na nim pojawić, a także czym jest dla niej kobieca solidarność w kontekście upływającego czasu.
Karina Ochnik, WP: Przed naszym spotkaniem, gdy komukolwiek powiedziałam, że będę przeprowadzać z Panią wywiad, za każdym razem słyszałam: "Pani Grażyna Torbicka to jest kobieta z klasą". To słowo "klasa" pojawiało się jak mantra.
Grażyna Torbicka: Dziękuję, oczywiście cieszę się, że jestem tak postrzegana. Kiedy pracuje się w mediach, istotne jest, aby mieć jakiś styl. Dla mnie ważne jest, by zachować naturalność, nie udawać kogoś, kim nie jestem. Kamera szybko wyłapuje i demaskuje sztuczność.
Ostatnio sporo mówi się o solidarności, jedności kobiet i pani też się na te tematy wypowiada. Zastanawia mnie, kto być może dla Grażyny Torbickiej jest inspiracją, jeśli chodzi o tę solidarność właśnie.
Dziś największą siłą jest siła kobiet, ale właśnie tych wspierających się wzajemnie. Z solidarnością kobiet różnie bywa, ale istotne jest to, by w ważnych sprawach wznieść się ponad własne ambicje. Partnerstwo to też jest dla mnie słowo klucz. Partnerstwo między kobietami a mężczyznami.
W świecie filmu jest wiele przykładów kobiet, które wiedzą, że ich głos jest słyszany i wykorzystują to, by mówić o tym, co ważne. Susan Sarandon - aktywistka walcząca z dyskryminacją, Cate Blanchett - mówiąca o równouprawnieniu w przemyśle filmowym. O sile kobiet świadczą też życiorysy aktorek takich jak Sophia Loren czy Catherine Deneuve. Należą już do klasyki kina, ale zawsze zachowywały pewną niezależność.
Z obiema wspomnianymi aktorkami przeprowadziła pani wywiady. Co z tych rozmów zapamiętała pani szczególnie?
To są kobiety, które obserwują życie w wielu wymiarach. To jednocześnie silne osobowości, które świadomie budują grane przez siebie postaci. Mają szerokie zainteresowania, dlatego rozmowa z nimi jest zawsze ciekawa. Są niezależne, otwarte na świat. Wielu reżyserów szuka właśnie takich aktorek. Na planie są one w pewnym sensie partnerkami - współtworzą filmową rzeczywistość.
Mam wrażenie, że kobiety dojrzałe mniej obawiają się upływającego czasu, kiedy dostrzegają, że mają za sobą pewne ważne doświadczenia, a ich życiorysy są bogate. Przez coś już w życiu przeszły, często mają kariery zawodowe, nie są tylko matkami czy żonami.
To jest bardzo indywidualna sprawa. Czasu się nie zatrzyma, ale siłą dojrzałości jest większa samoświadomość. Jedna czy dwie zmarszczki więcej to nie problemem, a wręcz przeciwnie - są wyrazem drogi, jaką przeszłyśmy i mogą być piękne. Powiedziała pani, że nie są tylko matkami albo nie prowadzą tylko domu, a przecież są też kobiety, którym właśnie to jest najbardziej potrzebne. Jeśli kobieta czuje się spełniona, oddając swoje życie dzieciom, rodzinie i domowi, a jest szanowana w tym, co robi, to absolutnie jej twarz będzie piękna, nawet jak będzie miała 50 czy 60 lat.
Czyli nieważne jak, a ważne, że w zgodzie ze sobą?
Czas ucieka. Tak, jeśli jest coś, czego pragniesz, o czym marzyłaś całe życie, to nie cofaj się. Zawsze trzeba dążyć do realizacji marzeń.
Tak by "na starość" nie żałować?
Jeśli mówimy o "starzeniu się", to często to widać w oczach, ten smutek gdzieś w głębi, że może nie przeżyłam życia tak, jakbym chciała. Dlatego bardzo ważne jest, by dążyć do spełniania swoich marzeń, jakiekolwiek by one nie były. Warto mieć odwagę, by zmieniać sytuacje, w których nie czujemy się komfortowo. I tu wracamy do solidarności kobiet. Poczucie, że nie jesteś sama, dodaje odwagi, by podążać za marzeniami. Nigdy nie jest na to za późno.
Czy Grażyna Torbicka się w ogóle czegokolwiek boi?
Oczywiście, że się boję. Czas jest bezwzględny dla nas wszystkich. W momencie, kiedy my sami jesteśmy starsi, są też starsi nasi rodzice i bliscy.
Pewne rzeczy się nie zmieniają. Świat mediów często bardzo "domaga" się informacji na temat pani mamy, czyli Krystyny Loski.
Mama ma ogromny dystans do tego, jak dziś funkcjonują media. To, co jest niesamowite, to fakt, że ma wciąż tak wielu "fanów", używając języka dzisiejszych mediów. Od lat nie jest już obecna na ekranie, a wciąż jest rozpoznawana, bardzo lubiana. Dostaje wiele listów z prośbą o autografy i to od widzów różnych pokoleń. Gdy idziemy gdzieś razem, widzę, jak na jej widok ludziom pojawia się uśmiech na twarzy. Powracają wspomnienia, gdy "gościła" w ich domach za pośrednictwem ekranu telewizora. To jest wspaniałe i wyjątkowe.
Przed Panią wyjątkowe wydarzenie. Przyjeżdżam na Dwa Brzegi już od czterech lat i nie wyobrażam sobie moich wakacji bez tego festiwalu. Polecam go wielu osobom, zazwyczaj mówiąc: "Zaufaj mi, jest tam magiczna atmosfera. Odczuwa się tam pewną jedność z drugim człowiekiem i to wszystko, co wydaje się nieosiągalne, bardzo dalekie, jest blisko, bo dobry film i sztuka spajają ludzi".
Właściwie oddała pani sedno sprawy, bo Festiwal Dwa Brzegi w Kazimierzu Dolnym charakteryzuje się właśnie tym, staramy się stworzyć taką intymną atmosferę. Miasteczko festiwalowe jest budowane specjalnie na czas ośmiu szalonych, festiwalowych dni. Staramy się, by nasz program dawał widzowi poczucie, że ma szansę zobaczyć filmy, które na długo zapamięta. Często są to premierowe pokazy.
Poza tym film nie kończy się wraz z jego projekcją.
Po projekcji filmu, kiedy się wychodzi i znajduje się nad Wisłą, na rynku, można od razu przysiąść, napić się czegoś i rozmawiać o tym, co się właśnie zobaczyło. To jest też szalenie istotne. Kiedy wieczorem idę uliczkami Kazimierza, słyszę, jak w ogródkach widzowie rozmawiają o tym, co zobaczyli. Dyskutują o sztuce i to jest dla mnie istota festiwalowego życia.
Mam wrażenie, że pandemia uaktywniła w nas większą potrzebę selekcji i ewaluacji tego, co w życiu ważne. Jak pandemia wpłynęła w tym roku na organizatorów tegorocznych Dwóch Brzegów?
Pandemia nadal trwa i wpływa na to, jak wygląda organizacja naszych pokazów. W kinie oczywiście obowiązują maseczki i wszystkie obostrzenia zalecane przez Ministerstwo Zdrowia. Jeśli chodzi o program to, mimo iż duże festiwale takie jak Cannes nie odbyły się w ubiegłym roku, udało nam się "wyszperać" sporo dobrych i pięknych filmów spoza festiwalowego nurtu. Dodatkowo w tym roku mamy aż 17 pokazów premierowych. Jest też kilka projekcji, które nawet nie mają polskiej dystrybucji, więc naprawdę można zobaczyć je tylko u nas.
A której rozmowy czy może sekcji programu wyczekuje pani w tym roku najbardziej?
Trudno jest mi wymienić "tę jedną". Sekcja "Moja miłość" jest bardzo ciekawa i staje się takim znakiem firmowym Dwóch Brzegów. Druga sekcja, z której jesteśmy bardzo dumni, to retrospektywa aktorska. Pod nazwą "I Bóg stworzył aktorkę", w tym roku z Agatą Kuleszą w roli głównej. Jeśli pyta pani, czego nie mogę się doczekać najbardziej, to właśnie spotkania z bohaterką tegorocznej retrospektywy aktorskiej. Podczas lekcji kina, którą planujemy z jej udziałem, na pewno będzie bardzo ciekawie. Niezwykle cenię Agatę Kuleszę jako aktorkę, człowieka, kobietę.
Czy po tylu latach pracy, doświadczenia zawodowego nadal odczuwa pani stres przed wystąpieniami publicznymi?
Zawsze. Kiedy mam spotkanie z publicznością, to do momentu, kiedy jestem za kulisami, nie widzę publiczności i nie "buduję" jeszcze z nią relacji, to się bardzo denerwuję. W momencie, kiedy już wychodzę na scenę, widzę ludzi i mam z nimi kontakt, stres jest znacznie mniejszy. Ja po prostu bardzo lubię kontakt z ludźmi.
A co według pani jest najważniejsze w rozmowie z drugim człowiekiem?
Szczerość, uczciwość i przede wszystkim patrzenie w oczy. Nie umiem rozmawiać z ludźmi, którzy nie patrzą w oczy.