Kononowicz złego kina
Obcowanie z „The Room” przypomina trochę oglądanie spotu wyborczego Krzysztofa Kononowicza.
Przed kamerą stoi dziwny facet, plotąc coś niestrudzenie w wielkiej trwodze, choć już jego wygląd zdradza, że kontakt z otaczającym go światem ma raczej ulotny.
Być może nawet nie wypada się z Wiseau śmiać, bo podobnie jak Kononowicz, zdaje się on mieć – co piszę ze śmiertelną powagą i pełnym przekonaniem –* lekkie upośledzenie umysłowe, utrudniające mu właściwą percepcję rzeczywistości.*
Bo jak inaczej wytłumaczyć to, co widzimy na ekranie, nie mówiąc już o tym do czego dochodziło na planie?