Tomasz Kot dla WP: "Pielęgnuję w sobie wdzięczność za to, że mogę rozwijać swoją pasję"
- Każdy taki przeskok z jednego świata do drugiego uświadamia mi, jak fantastyczna jest to przygoda. Zakładam kostium, widzę kamerę i uśmiecham się do siebie - mówi WP Tomasz Kot. Co będzie w jego nowym filmie? Wyścigi, mafia, mroczny świat i dużo koni.
Po "Wielkim Szu" i "Piłkarskim pokerze" Jana Purzyckiego przyszedł czas na uzupełnienie trylogii o "Wielką Warszawską". To, jak zapowiada produkcja, porywająca historia o sporcie, mafii i walce o marzenia, tocząca się w burzliwych początkach lat 90. Zrealizowane z rozmachem widowisko osadzone w świecie wyścigów konnych. W główną rolę młodego dżokeja wciela się Tomasz Ziętek. W filmie będzie można też zobaczyć debiutującą Mary Pawłowską, Marcina Bosaka, Agnieszkę Żulewską i Tomasza Kota, z którym porozmawialiśmy na planie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Najbardziej wyczekiwane premiery filmowe 2024 roku
Powrót do lat 90.
Twórcy filmowi chętnie wracają ostatnio do lat 90. - To jest oczywiście powód do wielu przemyśleń, bo z jednej strony czuję, jakby to było wczoraj, a z drugiej strony mam nastoletnie dzieci, które są zachwycone tą epoką, mówią, że to był świetny czas, że świetnie się ludzie ubierali, a człowiek pamięta, jak to było naprawdę. Że to nie było do końca tak świetnie - mówi w rozmowie z WP Tomasz Kot.
W latach 90. Kot debiutował w sztukach teatralnych. W sieci krąży historia o tym, że jako młody chłopak zachwycił się filmem "Braveheart" z Melem Gibsonem i też chciał zostać aktorem. Ile w tym prawdy? - Faktycznie. Chodziło o wymowę tego filmu, a szczególnie o jedną scenę. Pamiętam, jak po seansie pomyślałem, że trzeba po tę swoją wolność sięgnąć - wspomina.
Aktorstwo jako niekończąca się przygoda
Tomasz Kot ostatnio informował o pracy na planie włoskiego filmu o Judaszu, "La versione di Giuda", dopiero co opadł kurz po zagranicznej premierze "Akademii Pana Kleksa" z jego udziałem, jesienią zobaczymy go w "Kulej. Dwie strony medalu", czyli zanurzy się w świecie boksu, a teraz mowa o "Wielkiej Warszawskiej", gdzie poznaje świat dżokejów.
- Każdy taki przeskok z jednego świata do drugiego uświadamia mi, jak fantastyczna jest to przygoda. Myślę sobie, że wielu ludzi chciałoby się zanurzyć w takim świecie, ale coś ich hamuje, a ja w mojej pracy mogę tego doświadczyć. Zakładam kostium, widzę kamerę i uśmiecham się do siebie. Pielęgnuję w sobie wdzięczność za to, że mogę rozwijać swoją pasję, jaką jest aktorstwo - mówi.
Jak przyznaje, wyścigami koni nigdy się nie interesował. - Przy tym filmie mam zupełnie nową przygodę. Ktoś odsuwa mi kotarę i pokazuje, jak wygląda jakiś nowy dla mnie świat. Gdybym nie był aktorem, gdybym nie poznał jakiegoś fascynata, to pewnie przeszedłbym obok tego obojętnie - dodaje.
Tomasz Kot w "Wielkiej Warszawskiej" wciela się w Marka Lewandowskiego, właściciela koni wyścigowych z Sopotu. Czy historia o mafii i ustawianiu wyścigów będzie mroczna czy pojawi się tam element humoru? - Oczywiście pokazujemy mroczny, mafijny świat, który także i moją postać próbuje wciągnąć w szemrane interesy. Ale Lewandowski jest w porządku. Mam nadzieję, że pojawią się w tym filmie humorystyczne momenty – opowiada.
Nazwisko "Lewandowski" ma dla Tomasza Kota szczególne znaczenie. Chodzi o... kaskaderów. Choć w tym projekcie Kot nie potrzebował wsparcia tak, jak inni aktorzy, którzy muszą wykazać się iście sportowym przygotowaniem do niektórych scen, on sam współpracował z kaskaderami nie raz i nie dwa.
- Jest taki człowiek, Tomasz Lewandowski. To kaskader, który pracuje w branży od lat. Kaskaderzy są takimi naszymi cichymi bohaterami, bo pojawiają się wszędzie tam, gdzie jest ryzyko poniesienia kontuzji przez aktora. To podstawowa sprawa. Kontuzjowany aktor nie jest zdolny do pracy. Z Tomkiem Lewandowskim spotykam się na planach od lat. To jest takie moje prywatne zabezpieczenie. Gdy teraz wchodzę na plan i na drzwiach garderoby widzę nazwisko "Lewandowski", to od razu myślę o Tomku – opowiada aktor.
- Mamy już całkiem obszerną kolekcję zdjęć, gdy stoimy obok siebie w tych samych kostiumach – dodaje.
"Wielka Warszawska" będzie miała premierę w 2025 r. Produkcja zapowiada widowisko z imponującym budżetem. Co przyciągnęło Tomasza Kota do tego projektu poza tym, że mógł wejść w nowy, nieznany świat dżokejów i wyścigów?
- Świetny reżyser, z którym współpracowałem przy "Wielkiej wodzie" (Bartłomiej Ignaciuk - red.), świetna ekipa ludzi, z którymi też miałem już przyjemność pracować. Chciałem jeszcze raz się z nimi spotkać, dowiedzieć się, co się u nich wydarzyło i razem kolejny raz zrobić coś dobrego - mówi Tomasz Kot.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" opowiadamy o krwawej jatce w "Obcy: Romulus", przeżywamy szok po serialu "Szympans, moja miłość" i wydajemy wyrok na nowym sezonie "Pierścieni Władzy". Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: