Tomasz Raczek miażdży "365 dni": "To jest zaściankowe, prowincjonalne, zakompleksione"
Najpopularniejszy polski krytyk filmowy wystawił filmowi "365 dni" jedną z najwyższych ocen spośród jego kolegów po fachu. Mimo to w swojej recenzji nie przebierał w słowach.
"Nie ma erotyzmu w głowach ludzi, którzy robili ten film" - grzmi od samego początku recenzji Tomasz Raczek. Krytyk opublikował na serwisie Youtube analizę filmu "365 dni", który okazał się kasowym sukcesem. Produkcja przyciągnęła do kin w weekend otwarcia ponad 450 tys. widzów.
Mimo że publiczność była względnie zadowolona, nie udało się uniknąć kontrowersji związanych z rozbieżnością ocen zwykłych widzów i krytyków. Autorka adaptowanej książki Blanka Lipińska stwierdziła, że nie rozumie, kim tak naprawdę są krytycy filmowi. Jej zdaniem na temat "365 dni" powinni się wypowiadać merytorycznie tylko eksperci od erotyki, a takich...nie ma.
Zobacz: Blanka Lipińska ubolewa: "Kim są krytycy?!"
Jednak Tomasz Raczek postarał się profesjonalnie przeanalizować film. Docenił jego warstwę techniczną, szczególnie zdjęcia i scenografię. Za to nie był przekonany co do treści i gry aktorskiej.
- Ten film jest nieudany. Nie tak całkowicie, ale na pewno nie ma w nim erotyzmu i nie wystawia dobrej opinii polskiemu stosunkowi do seksu. Jakieś to jest takie byle jakie, zaściankowe, prowincjonalne, zakompleksione. Jeżeli ktoś może znaleźć przyjemność w oglądaniu "365 dni", to na pewno będą to panie, a nie panowie. Dlatego że przynajmniej sobie popatrzą na faceta, który dla wielu młodych dziewcząt i nie tylko młodych, uosabia męski seksapil - powiedział w swojej recenzji.
Zdaniem krytyka Michele Morrone jest najjaśniejszym punktem produkcji. Mężczyzna docenił urodę aktora: "umie nagi przed kamerą ruszać się w taki sposób, żeby to było interesujące, seksowne i żeby to miało takie poczucie jego dumy z tego, że jest taki piękny”.
O przekonującej roli Włocha Tomasz Raczek mówił całkiem sporo. Ostatecznie stwierdził, że Morrone jest "zwierzem seksualnym, facet po którym widać, że kocha seks i widać, że jest w tym doświadczony, wie co robi i umie to robić”. W przeciwieństwie do jego filmowej partnerki Anny Marii Siekluckiej, która wydała się krytykowi skrępowana.
Według Raczka aktorka "jest sztywna, pozbawiona wdzięku, ma drewnianą emanację”. Stara się jednak łagodnie ocenić debiutantkę, zrzucając to na karb jej "wychowania z domu, które blokuje ją". Mimo to gorące sceny erotyczne w opinii wielu widzów wypadły przekonująco.
Krytyk punktuje, że każde pojawienie się innej aktorki w filmie wywołuje gorące emocje. W rolach drugoplanowych pojawiają się Magdalena Lamparska, Natasza Urbańska i Grażyna Szapołowska, które zdaniem Tomasza Raczka emanują seksapilem. Żałuje, że te panie nie otrzymały w "365 dniach" możliwości wykazania się.
Poza tym krytyk wysnuwa odważną tezę dotyczącą reżyserii filmu.
"Mam podejrzenie, że Barbara Białowąs, która jest podpisana pod tym filmem, nie reżyserowała tego filmu(...) Nie widzę Barbary Białowąs w akcji promocyjnej filmu, cały czas widzę tylko Blankę Lipińską" - zauważa. Być może jest w tym ziarno prawdy, gdyż Blanka Lipińska zaczęła podpisywać się na Instagramie jako "twórca własnego filmu".
Zdaniem Tomasza Raczka to właśnie przez zaangażowanie pisarki w powstawanie filmu, producenci i reżyserzy Barbara Białowąs i Tomasz Mandes nie mogli stworzyć autonomicznego dzieła.
"Życzę jej dobrze, niech pisze kolejne bestsellery, ale do filmu niech się lepiej nie tyka, bo to jest zła ręka. To nie jest ręka, która filmowi robi dobrze" - podsumował.