Miejsce 5.
Kolejna polska komedia (tym razem o zabarwieniu kryminalnym), której głupawy tytuł idealnie odpowiada równie niemądrej zawartości. A jeśli dodać, że za kamerą stanął reżyser-debiutant, efekt okazuje się łatwy do przewidzenia.
„Kochanie…” to niespełna półtoragodzinny pochód czerstwych sucharów, które swoją zdatność do spożycia zakończyły gdzieś na przełomie lat 80. i 90. Nie pomaga nawet Arkadiusz Jakubik, jako jedyny z pojawiających się tu aktorów, próbujący coś ze swoją rolą zrobić. Niestety reżyser mu nie pomaga – bo choć ewidentnie naoglądał się amerykańskich filmów gatunkowych, to nie tylko nie udaje mu się przeszczepić tej estetyki na polski grunt, ale wręcz zapomina, że dla takiego kina jest to grunt wyjątkowo nieurodzajny.