''Eroica'', Andrzej Munk, 1957
Wybitne osiągnięcie polskiej szkoły filmowej autorstwa Andrzeja Munka, którego twórczość stawiana jest często na antypodach kina Wajdy.
W rzeczywistości oba te dorobki znakomicie się uzupełniały. Jeżeli Wajda koncentrował się na tragicznym wymiarze polskiego losu, to Munk dokonywał ironicznego rozrachunku z mitem bohaterszczyzny funkcjonującym w naszej kulturze od pokoleń. To właśnie miało miejsce w "Eroice", najgłośniejszym obok "Zezowatego szczęścia" filmie reżysera.
Zrealizowana na podstawie opowiadań czołowego scenarzysty szkoły, Jerzego Stefana Stawińskiego, znalazła się w wirze dokonanych przez ten najważniejszy nurt naszej kinematografii obrachunków z okresem wojny i okupacji hitlerowskiej, z postawami rodaków i losem narodu w godzinie próby.
Tonem polemicznym wobec postawy heroicznej, uwiecznionej we wcześniejszym, co ciekawe również opartym na tekstach Stawińskiego "Kanale" Wajdy (ale – wbrew temu, co próbowano imputować Munkowi – nie szydząca z niej), wywołała falę prasowych polemik, a także ataków na reżysera.
Racjonalne spojrzenie – w pierwszej części – na powstanie warszawskie oczyma szarego człowieczka, niejakiego Dzidziusia Górkiewicza, nierwącego się do walki z uzbrojoną po zęby armią niemiecką, kłóciło się z legendą o bohaterskim czynie powstańczym jeszcze bardziej niż metafora klęski zrywu mieszkańców stolicy w "Kanale".
Do legend w rodzaju "ułani, chłopcy malowani" nie przystawał z kolei gorzki obraz środowiska polskich jeńców wojennych w części drugiej. "Eroica" prawie w całości zrealizowana w plenerach, jest także pierwszym polskim filmem szerokoekranowym.