"Co wy tak, panowie, pie...icie"
Współpracownicy i bliscy zapamiętali ją nie tylko dzięki nieprzeciętnej urodzie czy niespotykanym zdolnościom.
Od najmłodszych lat sprawiała kłopoty wychowawcze - relegowano ją ze szkoły sióstr Felicjanek. Tuszyńska na każdym kroku podkreślała swój indywidualizm i z nonszalancją odnosiła się do autorytetów czy przełożonych.
Kiedy coś jej się nie podobało, dawała temu upust. Już podczas kręcenia swojego debiutu, "Ostatniego strzału" Jana Rybkowskiego, pokazała, jaka jest nieobliczalna, obrażając się i uciekając z planu zdjęciowego. Później bywało gorzej. Na przykład wtedy, kiedy kilka lat później stanęła przed sądem za pobicie i znieważenie policjanta.
Kutz twierdzi, że podczas zdjęć do "Białego niedźwiedzia" bezceremonialnie podeszła do leciwego już reżysera Jerzego Zarzyckiego i towarzyszącego mu Jerzego Andrzejewskiego, siadła temu pierwszemu na kolana i ku zgrozie ekipy wypaliła: "Co wy tak, panowie, pie...icie? Przecież wy nic nie umiecie, niczego nie wymyślicie."
W ten sposób zemściła się za to, że wszyscy na panie "byli bardzo na nią łasi". Reżyser "Zawróconego" podkreśla, że aktorka w młodym wieku musiała wykształcić swego rodzaju mechanizm obronny przed mężczyznami.