Tuż po weselu (Efter brylluppet)
Zanim Mads Mikkelsen wcielił się w przeciwnika Jamesa Bodna zagrał w kameralnym dramacie duńskiej reżyser Susanne Bier. Wprawdzie w "Tuż po weselu" Duńczyk nikogo nie nokautuje, ale za to powala grą aktorską.
Aktor wciela się w Jacoba Petersena, mężczyznę prowadzącego sierociniec w Indiach. Jeśli w najbliższym czasie nie zdobędzie dotacji, dzieci trafią na bruk. Na szczęście znajduje się hojny ofiarodawca, który zgadza się przekazać znaczną sumę pieniędzy pod warunkiem jednak, iż Jacob przyjedzie do Danii osobiście, aby podpisać stosowne dokumenty. Mimo iż głównemu bohaterowi nie w smak powrót do ojczyzny, mając na uwadze dobro dzieci, zgadza się. Po przylocie do rodzimego kraju miejscu okazuje się jednak, iż darczyńca ma względem niego inne plany.
Bier, znana polskim widzom z przejmujących filmów "Bracia" i "Otwarte serca", z wielką zręcznością żongluje nastrojem. Tak jak w poprzednich produkcjach, i tym razem uwagę widza koncentruje tylko na kilku postaciach, ich troskach, sekretach i namiętnościach. Z precyzją aptekarza dawkuje informacje na ich temat, układając je w misterną konstrukcję pełną przyjemnych, jak i bolesnych chwil.
"Tuż po weselu" jest prostym, ale niezwykle wzruszającym dramatem. Łatwość Bier w portretowaniu emocji, bez względu na różnice językowe i kulturowe, potwierdza tegoroczna nominacja do Oscara dla "Tuż po weselu" w kategorii najlepszego filmu zagranicznego.