Twój bóg zdechł dawno temu, czyli rzecz o polskim kinie
Bóg, honor, ojczyzna. Co to tak naprawdę znaczy? Czy to w ogóle kiedykolwiek coś znaczyło? A jeżeli tak, to co nam dziś z tego pozostało? W co wierzymy? W co wierzą nasze dzieci? W NIC. W nic nie wierzymy! Może jedynie, pojedyncze jednostki, wierzą same w siebie. Jeżeli tak jest w rzeczywistości, to z dewizy Wojska Polskiego ostał nam się jedynie honor. No i co? I co możesz sobie z tym honorem zrobić? Wsadź sobie w … Albo nie. Lepiej wytatuuj go sobie na czole i zejdź nam z oczu!
F*ck off?! F*ck off?! Sam F*ck off! Chyba nie potrafię w inny sposób sprostać tekstowi Wojcieszka. Reżyser konfrontując nas z gniewem i masą pytań narzucił mi tok twórczy własnego działania. Film nie daje żadnej odpowiedzi. Odpowiedź posiadamy my - widzowie. Każdy sam musi rozliczyć się z treścią, która wręcz bombarduje swoją publiczność z ekranu.
Jak można podsumować ‘Made in Poland’, w jaki sposób się do niego ustosunkować i - co najgorsze - jak go ocenić? Rozwiązaniem tych wszystkich wątpliwości byłaby polemika z twórcą. Aż pragnę w zachwycie wykrzyczeć reżyserowi to wszystko, czym on mnie ogłuszył na sali kinowej. To jest moja reakcja, którą wyzwoliła Wojcieszka akcja.
27.05.2010 22:33
Wojcieszku, po Twoich filmach nie można myśleć i mówić inaczej. Zarażasz nas swoją myślą i uczynkami. Mówisz fuck off, a my: fuck off to you. 'Made in Poland' jest doświadczeniem prawie, że empiryczny. Topisz publiczność w rzeczywistości własnego filmu i (o dziwo!) nikt nie woła o koło ratunkowe. W jaki sposób Ci się to udaje?
Czego Ty od nas widzów chcesz? Mamy się pochylić nad czymś, czy dla kogoś? A może jesteśmy już w takim momencie, że czas się odwrócić, spojrzeć za siebie i szybko się z tych ram i nałogów rozrywkowych wyzwolić? Jesteś liderem w reżyserii swojego pokolenia. Inaczej - jesteś najlepszym scenarzystą w Polsce od czasu własnego debiutu. I od tamtej pory nie wielu Ci dorównało. Jako reżyser zdążyłeś stworzyć jakość, na poziomie fabularnym i estetycznym, która zawłada wyobraźnią widzów i wyostrza percepcje. Kreując swoją twórczość, kreujesz również swoich odbiorców, a do tego licznego grona chcą dołączyć kolejni. Nie tworząc hermetycznego kina, reżyserujesz następną lekcję z twórczych form audiowizualnego języka. Wątpisz czy film zostanie równie dobrze odebrany co spektakl? Nie wątp więcej, Ty wręcz edukujesz nas z Twojego języka filmowego i sposobu postrzegania.
Wielkie to szczęście doświadczyć ewolucji twórczej Przemysława Wojcieszka. Mimo iż adaptuje swój własny tekst z teatru na srebrny ekran, to dzięki temu tworzy kolejny wymiar swojej historii, wręcz intertekstualną wypowiedź pomiędzy jednym medium a drugim. Świadomość własnego kunsztu i specyfiki jaką charakteryzuje reżysera jest wyraźnie widoczna i niepodważalna. W każdym z jego filmów.
Narracyjnie Wojcieszek jest niczym Steven Soderbergh. Jego pewność siebie i argumentacja własnego kierunku, czy też pewnego rodzaju wierność samemu sobie - w postaci kolejnych filmów - potrafią zelektryzować i porwać publiczność (masową?). Filmy Wojcieszka omawiamy i analizujemy dopóty dopóki nie wyda nam następnego. Z każdym kolejnym dziełem autor ‘W dół kolorowym wzgórzem’ jest lepszy, szybszy, głośniejszy ale wciąż ten sam. Oby tylko artystyczna wizja reżysera dochodziła do głosu, a raczej urzeczywistniała się na ekranie częściej i jeszcze liczniej.
To jest dopiero kino głośniejsze od bomb. Filmowe Nagasaki.