Woody Allen dwa lata chodził na terapię ze względu na niewłaściwe zachowania wobec dziecka. Jego była partnerka Mia Farrow pierwszy raz powiedziała o tym w dokumencie "Allen vs. Farrow". - Jeśli mamy dowody na to, że ktoś molestował dziecko, co takiego mógłby powiedzieć, żeby zmieniło to jego pozycję? - pytają jego twórcy, Amy Ziering Kofman i Kirby Dick.
Serial "Allen v. Farrow" przenosi nas do początku lat 90. Woody Allen był wówczas w związku z Mią Farrow i wychowywał z nią adoptowane dzieci aktorki, w tym małą Dylan. W 1992 roku, po tym, jak Farrow oskarżyła swojego partnera, że wykorzystał Dylan seksualnie, ruszyło śledztwo.
Allen zarzucał Farrow, że zmyśliła wszystko z zazdrości. Reżyser porzucił ją bowiem dla jej innej adopcyjnej córki - Soon-Yi Previn (są razem do dzisiaj).
Śledztwo szybko umorzono. Farrow nagrała jednak zeznania Dylan na kasetę VHS. W "Allen v. Farrow" oglądamy ów wstrząsający zapis. I zastanawiamy się: dlaczego policja nie stanęła wtedy po stronie Dylan? Dlaczego w śledztwie było tyle nieścisłości? I jak Allenowi udało się ukryć przed opinią publiczną, że przez dwa lata przez zajściem chodził na terapię z powodu niewłaściwego zachowania wobec córki (uczył ją m.in. ssać swój kciuk)? Na te pytania w rozmowie z Wirtualną Polską odpowiadają twórcy "Allen v. Farrow" Amy Ziering Kofman i Kirby Dick.
Artur Zaborski: Łatwo było przekonać Mię Farrow i jej bliskich, żeby zrobić ten film?
Amy Ziering Kofman: Niezwykle trudno. Zwłaszcza, że nigdy nie planowaliśmy, że zabierzemy się za tę sprawę. Pracowaliśmy nad projektem poświęconym #MeToo. Robiliśmy wywiady z kobietami, które publicznie przyznały się do bycia ofiarą molestowania. Pytaliśmy je o doświadczenia towarzyszące ujawnianiu swoich oprawców i traumę, przez którą się przeszły. Jedną z osób, z którymi rozmawialiśmy, była Dylan Farrow, adoptowana córka Woody’ego Allena i Mii Farrow. Powiedziała nam, co ją spotkało ze strony ojca i jak zostało to wyciszone.
Jak na jej zeznania zareagowaliście?
Amy Ziering Kofman: Natychmiast zainteresowaliśmy się sprawą. Nasza producentka udała się do sądu, żeby potwierdzić zgodność słów Dylan z tym, co faktycznie się działo. Kiedy okazało się, że na to, co mówi, jest wiele dowodów, umówiliśmy się z nią na drugą rozmowę i zaproponowaliśmy jej film na ten temat. Nie była pewna, czy chce mierzyć się z tym ponownie. Ale zaufała nam i zdecydowała się na współpracę.
Natomiast Mia Farrow zdecydowanie odmówiła. Zgodziła się dać nam dostęp do wszystkich dokumentów i archiwów, w jakich posiadaniu była, ale nie chciała z nami rozmawiać, bo za każdym razem, gdy odnosiła się do tej sprawy, spotykały ją negatywne konsekwencje. Bała się, że i tym razem będzie tak samo. Zgodziła się tylko i wyłącznie dlatego, że poprosiła ją o to Dylan. W naszym serialu widać, ile emocji ją to kosztowało.
Sprawa jest niezwykle głośna i nadal, mimo tego, co ujawniliście, dzieli ludzi. Także w samej rodzinie Farrow. Choćby brat Dylan, Moses, broni Woody’ego Allena. Jak odnosicie się do jego listu, w którym pisze, że to Mia była skłonną do przemocy matką?
Kirky Dick: Cała dziewiątka dzieci Mii, poza Mosesem i Soon-Yi, obecną żoną Allena, zaprzeczyła tym oskarżeniom. A my pytamy: dlaczego nie dowiedzieliśmy się o oskarżeniach Mosesa przed tym, zanim wypłynęła sprawa Allena? Naszym zdaniem to świadoma taktyka reżysera, który stosuje obronę przez atak. Nie dotarliśmy do żadnego dowodu potwierdzającego używanie przemocy przez Mię wobec dzieci. Jedyny raz spoliczkowała Soon-Yi, gdy zdenerwowane rozmawiały ze sobą. Przeprosiła natychmiast po zajściu. Nie pominęliśmy tego wydarzenia w filmie, nie ukrywamy go.
Amy Ziering Kofman: Moses przez długi czas był w dobrych stosunkach z rodzeństwem. Był na weselu Dylan, ona została zaproszona na jego ślub. Odwiedzali się, spędzali ze sobą święta, mieli normalną relację. W pewnym momencie Moses kompletnie zmienił narrację na temat ich wspólnej przeszłości, odciął się i zaczął oskarżać Mię o stosowanie przemocy.
Woody Allen też wydał oświadczenie, w którym nazwał wasz film bzdurami na swój temat. Czytaliście je?
Kirky Dick: Nasze śledztwo było wyczerpujące, szczególnie część poświęcona weryfikowaniu faktów, więc dokładnie się z jego słowami zapoznaliśmy. Nie pojawiły się w nich jednak odniesienia do konkretnych przykładów z filmu. Pismo jest pełne ogólników, nie wskazuje faktów, na które się powołujemy, jako nieprawdziwych.
Amy Ziering Kofman: Jeśli gdzieś w "Allen v. Farrow" pojawia się błąd z naszej strony, chcemy się o tym dowiedzieć.
Kirky Dick: Trzy agencje rządowe prowadziły śledztwo w sprawie kazirodztwa Allena. Każda z nich wierzyła w zeznania Dylan, a dwie chciały natychmiast skierować sprawę do sądu karnego.
Amy Ziering Kofman: I nie chodziło o to, że oni po prostu jej uwierzyli. Mieli na to dowody.
Kirky Dick: Nie jesteśmy wymiarem sprawiedliwości i nie stawiamy się w roli kogoś, kto ma sprawiedliwość zaprowadzić. Ale pokazanie prawdy na temat Allena może wspomóc wymiar sprawiedliwości w podobnych przypadkach w przyszłości. Ofiary kazirodztwa nadal muszą się upominać o sprawiedliwość.
Dlaczego tak jest?
Amy Ziering Kofman: Kazirodztwo jest jednym z największych przestępstw w naszym społeczeństwie. I najczęściej jest zamiatane pod dywan. Niewiele osób chcą się takimi sprawami zajmować i karać winnych. Najwyższa pora, żeby to się zmieniło. Żyjemy w czasach ożywionej dyskusji na temat wykorzystywania seksualnego w środowiskach pracy. Nadszedł już czas, żebyśmy sprawdzili też, co dzieje się za drzwiami domów rodzinnych, do jakich nadużyć w nich dochodzi. Mam nadzieję, że ta mikro-tragedia, dramat rodziny Farrow, pozwoli ludziom, którzy mają podobne doświadczenia, poczuć, że nie są ze swoim problemem sami. Wierzę, że zrozumieją, że winni ich krzywd nie muszą pozostawać bezkarni – i przemówią. Bo trzeba mówić o tym głośno.
Kirby Dick: Przypadek Woody’ego Allena to najdroższa sprawa kazirodcza w Stanach Zjednoczonych w ostatnich pięćdziesięciu latach - tyle pieniędzy oskarżony wydał na prawników i PR, jaki wokół siebie stworzył. To, jak media ją relacjonowały, bardzo mocno wpłynęło na to, jak społeczeństwo postrzega kazirodców. Naszym zadaniem było cofnąć się w czasie i pokazać, że wokół tematu narosło wiele nieprawdy. A relacje, które do nas docierały, powtarzały tę nieprawdę. Społeczeństwo musi wiedzieć, że kazirodców musi spotkać kara.
Dlaczego, żeby się o tym dowiedzieć, musieliśmy czekać ponad 30 lat?
Amy Ziering Kofman: Woody Allen dobrze wie, że najlepszą obroną jest atak, więc skutecznie wykorzystał tę metodę. Co ciekawe, korzystał z niej w sądach za każdym razem, nie tylko w sprawie, którą wytoczyła mu Mia Farrow. Byłam zszokowana, w jak wielu przypadkach ta strategia przyniosła mu zwycięstwo. Allen nie jest oczywiście jedynym, który na to wpadł. W wielu sprawach rodzinnych oskarżeni sięgali po taktyki oskarżania matek molestowanych dzieci o szaleństwo.
Temat wydaje się delikatny. Wyobrażam sobie, że w zwaśnionym małżeństwie matka mogłaby sięgnąć po oskarżenia względem ojca.
Amy Ziering Kofman: Badania na ten temat nie pozostawiają wątpliwości, że przypadki, kiedy taka sytuacja ma miejsce, są niezwykle rzadkie. Bardzo trudno jest dziecku kłamać w tej sprawie. Nawet gdyby jedna ze stron dokładnie przygotowała pociechę pod kątem tego, co ma mówić na rozprawie i w obecności psychologów. Dziećmi naprawdę nie jest łatwo manipulować, zwłaszcza w tak delikatnych przypadkach. A mimo to wiele spraw, w których oskarżeni zeznali, że matka jest wariatką albo cierpi z powodu uzależnienia, rozstrzygano na korzyść ojców.
Wielu krytyków filmowych zarzuca wam jednostronność. Jak reagujecie na te oskarżenia?
Kirky Dick: Oni piszą, że my pokazujemy wersję zdarzeń z perspektywy Mii Farrow, a my wykonaliśmy największe śledztwo, jakie poświęcono tej sprawie w historii. Pokazujemy to, co znaleźliśmy, nie przyjmujemy niczyjego punktu widzenia.
Amy Ziering Kofman: Spędziliśmy nad tym tematem trzy lata. Przebrnęliśmy przez dokumentacje sądowe i opinie specjalistów. To na ich podstawie zrobiliśmy film. Nie interesowała nas wersja Mii Farrow, tylko to, co się naprawdę wydarzyło. Wszystko dokładnie sprawdzaliśmy. Wielokrotnie zapraszaliśmy Woody’ego Allena, żeby dać mu szansę się wypowiedzieć, ale za każdym razem odrzucał nasze zaproszenie. Dlatego zdecydowaliśmy się wykorzystać jego autobiograficzną książkę, z której cytaty przybliżają jego spojrzenie na pewne wydarzenia. Nadal bardzo chciałabym z nim porozmawiać. Nie mogliśmy sobie pozwolić na żadne insynuacja czy domysły. Nawet to, co pojawia się jako cytat z jego książki, zostało przez nas na różne sposoby zweryfikowane. Nie ma we mnie zgody na pokazywanie kilku wersji jednej historii. Liczą się fakty, a nie to, jak ktoś je interpretuje.
Dziś to bardzo modne w debacie publicznej. Prezentuje się dwie perspektywy tematu, co pokazuje choćby przykład szczepionek przeciwko COVID-owi.
Amy Ziering Kofman: Tak samo jest z ociepleniem klimatu - też dopuszcza się do głosu ludzi, którzy je negują. Serio, taką drogą chcemy iść? Jeśli mamy dowody na to, że ktoś molestował dziecko, to co takiego mógłby powiedzieć, żeby zmieniło to w jakikolwiek sposób jego pozycję? Jeśli obrabowano mi mieszkanie, to teraz będę musiała porozmawiać z włamywaczem, żeby zapytać go, co naprawdę się stało, kiedy telewizor opuszczał moje mieszkanie? W naszym filmie pojawiają się zeznania Woody’ego Allena z sądu, cytaty z jego autobiografii, ale nie ma jego samego, bo nie zgodził się na udział w filmie. Kiedy dziennikarz śledczy pisze artykuł o przekręcie, a osoba, której on dotyczy, odmawia mu odpowiedzi na pytania, to publikacja nie zostaje wstrzymana. Zasada jest prosta: jeśli jest się w posiadaniu wystarczających dowodów, kieruje się materiał do druku. Wiem coś o tym, bo moja córka jest dziennikarką.
Kirky Dick: Walka o prawdę jest szczególnie ważna dzisiaj w USA, gdzie takie media jak Fox News wciąż produkują fake newsy.
Mówicie, że w filmie pokazaliście tylko to, na co znaleźliście potwierdzenie, co potrafiliście udowodnić. Jak dużo było materiału, z którego zrezygnowaliście, bo nie udało się wam zebrać wystarczających dowodów?
Amy Ziering Kofman: Niczego nie zatailiśmy, nie podchodziliśmy do tego, do czego dotarliśmy, wybiórczo. Było kilka historii, o których słyszeliśmy, ale nie znaleźliśmy ich potwierdzenia. A ja nie chcę się zajmować bajkami. Jeśli coś pominęliśmy, jeśli czegoś nie zauważyliśmy, chętnie się z tym skonfrontujemy, bo walczymy o prawdę, a nie o to, żeby stać po czyjejkolwiek stronie. Wielu osobom wydaje się, że sprawa Allena ogranicza się tylko do członków jego rodziny, a tak nie jest. Wobec ludzi, którzy prowadzili dochodzenie w jego sprawie, przeprowadzono osobne śledztwo, podważając w ten sposób ich wiarygodność. A ci, którzy występowali przeciwko niemu, stracili pracę. Za mówienie prawdy na jego temat!
Czy Woody Allen jest aż tak wpływową osobą, żeby zajmować się ściganiem plotek na swój temat? Allen nazwał Farrow zbzikowaną, zazdrosną kobietą, ale wskazania na jego niewłaściwe zachowanie wobec dzieci wychodziły nie tylko z jego ust. Mnóstwo ludzi alarmowało, że dzieje się coś złego. To, co najbardziej nas zszokowało, to to, że Allen był na terapii ze względu na niewłaściwe zachowanie wobec dziecka przez dwa lata, zanim cokolwiek na ten temat się wydało. Kiedy się o tym dowiedziałam, nijak nie sklejało mi się, że Mia miałaby nagle z zazdrości oskarżyć go o kazirodztwo.
Jak udało mu się to zataić?
Amy Ziering Kofman: Mia nie chciała mówić o tej terapii głośno. Pierwszy raz był przed naszą kamerą. Sprawdziliśmy i rzeczywiście: Woody przez dwa lata chodził na taką terapię.
Czy film pomógł Dylan poradzić sobie z traumą?
Amy Ziering Kofman: Nie mogę mówić za nią. Nie wiem, czy film jest pomógł albo czy sprawił, że poczuła sprawiedliwość. Naszym zadaniem było pokazać, że wymiar sprawiedliwości w pewnych aspektach nie działa, więc najwyższa pora go naprawić.
Czy po tym, co ujawniliście, obejrzycie kiedykolwiek film Woody’ego Allena?
Amy Ziering Kofman: To nie jest jedyny przypadek artysty, który tworzy cenioną sztukę, ale na koncie ma okropne uczynki. Jeśli oglądanie filmów Allena miałoby przyczynić się do tego, że jego pozycja ekonomiczna i wpływy by rosły, przez co mógłby kontynuować krzywdzenie innych i ukrywać swoje czyny, wtedy odpowiedź wydaje się oczywista. Ja na pewno postawiłabym granicę właśnie w tym miejscu.
Mój ojciec przeżył Holokaust, a mimo to nadal czytam dzieła Heideggera. Gdyby żył, a ja, kupując napisane przez niego książki, zasilałabym jego kieszeń, wtedy na pewno dwa razy zastanowiłabym się, czy sięgać po jego dokonania. Nie zapominam, jakim był człowiekiem, ale nadal jestem mu wdzięczna za to, co wniósł do mojego intelektu.
Serial "Allen v. Farrow" można oglądać w HBO i HBO GO