"Cyrano". Tyrion, to ty? Reżyser ostrzegał, że można uciec z sali. Niepotrzebnie
Fanów musicali nie brakuje, ale umówmy się, ostatnimi czasy Hollywood dawało nam tak koszmarne rozśpiewane produkcje, że po niektórych powstały rany nie do zabliźnienia. Mowa np. o "Kotach". Tymczasem "Cyrano" jest jak łagodny opatrunek na te poszarpane rany.
Pierwszy polski pokaz filmu "Cyrano" odbył się w listopadzie na EnergaCamerimage w Toruniu. Reżyser Joe Wright wraz z główną aktorką Haley Bennett, a także z operatorem Seamusem McGarveyem byli gośćmi specjalnymi festiwalu. Wright tuż przed pokazem "Cyrano" wyszedł na scenę i zapewnił widzów, że to film o miłości zrobiony przez ludzi, którzy się kochają. Postraszył, że produkcja może wydawać się ckliwa i cyniczna, i jeśli ktoś tego nie dźwignie, to ma ostatnią szansę, żeby jeszcze uciec z sali.
Nerwowy śmiech obiegł salę, bo przecież musicale przyzwyczaiły nas już, że w przeważającej większości powodują rozległe rany na duszy i w organizmie. Ckliwość, cynizm i kicz to podstawa zbyt wielu produkcji, by zaufać, że tym razem będzie inaczej. A jednak.
Joe Wright ze swoją ekipą serwuje coś zupełnie innego. "Cyrano" to film pełen przepięknych kadrów i doskonałych piosenek podanych w taki sposób, że widza nie przechodzą ciarki żenady, a prędzej zachwytu. Tak, kto by pomyślał, że Peter Dinklage śpiewający o niespełnionej miłości sprawi, że w oczach staną nam łzy? No nikt.
Dinklage wciela się w tytułowego Cyrano de Bergeraca. Jest gwardzistą z ciętym jak jego miecz językiem. Poznajemy go w momencie, gdy przerywa sztukę teatralną i wdaje się w awanturę z jednym ze świty księcia de Guiche (Ben Mendelsohn kolejny raz bezbłędnie gra czarny charakter), co kończy się śmiercią wyzywającego na pojedynek.
Cyrano ma od tej pory nowych wrogów. Wszystkiemu przypatruje się piękna Roxanne, wieloletnia przyjaciółka de Bergeraca (gra ją Haley Bennett). Cyrano kocha ją ponad wszystko, ale boi się o tym powiedzieć dziewczynie. Ona z resztą co rusz podkreśla, że jest tylko jej najlepszym przyjacielem. Filmowy friendzone w pełnej krasie.
Wkrótce z duetu robi się miłosny trójkąt. Roxanne od pierwszego wejrzenia zakochuje się w Christianie, nowym rekrucie (Kelvin Harrison Jr.). By podbić jej serce, Christian korzysta z pomocy Cyrano. To Cyrano pisze do Roxanne płomienne listy i sprawia, że dziewczyna zakochuje się już bez pamięci w Christianie. Kłamstwo jak wiemy, ma krótkie nogi. Epicki finał zbliża się z każdą piosenką.
"Cyrano" to przykład fantastycznego musicalu, w który wkręcą się nawet przeciwnicy tego gatunku. Joe Wright serwuje niezły spektakl. Każda scena ma wyjątkową, bajeczną scenografię, budowaną w zamkniętym przez pandemię COVID-19 sycylijskim miasteczku. Twórców mogła na tych pustych ulicach ponieść fantazja.
Kto by się spodziewał, że cyniczny Tyrion Lannister z "Gry o tron" będzie wywoływał u nas ciarki zachwytu, śpiewając o miłości? Dinklage ciekawie steruje swoją karierą, to trzeba przyznać. Po tym, jak zagrał w wart milion dolarów produkcji HBO, wybiera najróżniejsze role, przez co nie daje się zaszufladkować. W "Cyrano" udowadnia, że może grać także amantów.
Ciekawie prezentuje się tu także Haley Bennett. Jako Roxanne też śpiewa tak, jakby trening wokalny miała od dziecka i jakby pomyliła branże, w których robi karierę. Po wspólnej musicalowej scenie wszystkich trzech postaci publiczność na festiwalu nie mogła się powstrzymać od bicia braw. Trudno się im dziwić. Właśnie takie powinny być musicale. Bez cienia żenady.
Premiera "Cyrano" w polskich kinach została przesunięta na 4 marca tego roku.