Val Kilmer czekał na śmierć w wannie
Val Kilmer przyznał, że rola Jima Morrisona w filmie "The Doors" wyczerpała go fizycznie.
Aktor, który w biograficznym obrazie Olivera Stone'a wcielił się w postać legendarnego muzyka, nie mógł doczekać się realizacji ostatniego ujęcia filmu - sceny śmierci wokalisty The Doors.
- Czułem ogromną ulgę, gdy kręciliśmy scenę śmierci Jima w wannie - zdradza Kilmer.
- Był wspaniałym człowiekiem, ale i bardzo tragiczną postacią. Nie było łatwo go grać. Poza tym Jim występował na scenie raz dziennie, a ja musiałem robić to 15 razy z rzędu. Byłem wyczerpany fizycznie. Kiedy już leżałem w wannie w scenie śmierci, myślałem sobie: "Ach, to wspaniałe! Mam nadzieję, że nie zacznę oddychać, bo wtedy trzeba będzie kręcić od nowa".
Val Kilmer pracuje w tej chwili na planie obrazu "The Dirt", w którym wciela się w postać rockmana Davida Lee Rotha.