Trwa ładowanie...
d67jgxv
12-04-2011 12:37

W pustyni i w puszczy

d67jgxv
d67jgxv

Film o Polakach. Produkcji amerykańskiej. Uznanego reżysera. Z popularnymi gwiazdami.

Wow. Doświadczenie uczy, że podobne kombinacje są już nie tyle groźne, co zabójcze. I faktycznie. Peter Weir, autor "Pikniku pod Wiszącą Skałą", "Stowarzyszenia Umarłych Poetów" i "Truman Show" nie podołał mesjanistycznemu ciężarowi naszej udręczonej duszy.

Historia Janusza, młodego Polaka, który poprowadził grupę uciekinierów z sybirskiego gułagu ku wolności, spięta jest klamrą patosu, jakiego nie powstydziłaby się wojenne propagandówki. Gdyby "Niepokonani" powstali w latach czterdziestych, ich wydźwięk byłby jednoznaczny: powstań, dzielny rodaku, i walcz.

Ale film nakręcono w roku 2010. Różnica polega na tym, że Weir nie stworzył dzieła misyjnego, patetycznego z samego założenia. Jego porażka jest o tyle dotkliwe, że "Niepokonani" to kino z ambicjami, mające oddać sprawiedliwość opartej na faktach, dramatycznej historii. Problem jest tylko jeden. Sławomir Rawicz, autor powieści, którą inspirowano się przy realizacji filmu, całą historię... zmyślił, co potwierdzają odkryte niedawno dokumenty.

d67jgxv

Albo przywłaszczył ją sobie od niejakiego Witolda Glińskiego - wciąż trwają na ten temat historyczne dysputy (wątpliwość budzi fakt, że Gliński upomniał się o swój życiorys już po śmierci Rawicza, ponad 50 lat po ukazaniu się książki).

Cała sprawa jest o tyle istotna, że Rawicz pisząc swój "Długi marsz", nie zdecydował się na fabularyzację rzeczywistości, a po prostu przypisał sobie podsłuchane gdzieś fakty (lub mity).

Zawierzając jego historii, Weir pozwala tym samym zatriumfować fikcji. Fikcji, którą następnie sprzedaje jako hartujący ducha i łamiący serce fakt. Wszak mordercza wędrówka przez zasypane śniegiem rosyjskie puszcze i spieczone słońcem mongolskie pustynie, obfituje w pot, krew i łzy. Czegoż ci faceci nie przeszli?

Jeśli się uprzeć, jest to bez znaczenia. Film to tylko tylko film. Ale wyobraźcie sobie, że nieprawdziwa jest historia Oscara Schindlera, że podczas wojny nie ocalił on tysięcy Żydów. Ba, że nie było warszawskiego getta, obozu w Oświęcimiu i Holokaustu. Z taką świadomością, całość oglądałoby się zupełnie inaczej.

Spielberg w jednym wygrywa jednak z Weirem. W "Liście Schindlera" dość jest równoległych wątków i wiarygodnie skonstruowanych postaci, by jego film poradził sobie bez empatycznego ładunku historii. Tymczasem akcenty "Niepokonanych" na niej właśnie polegają. Jeśli ograbić film z przyświecającej mu idei, pozostaje niewiele - ciąg estetycznych kadrów z idącymi przez pustynię ludźmi.

d67jgxv
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d67jgxv