Wahadło odbiło w prawą stronę. Tak Ameryka przez lata spierała się o aborcję
Głośne demonstracje na ulicach, zamachy na lekarzy, wysadzanie klinik - tak wyglądała historia walki o prawo do aborcji w Stanach Zjednoczonych. Można to zobaczyć w pełnym mocnych scen i słów filmie dokumentalnym "Powrót do sprawy Roe: Prawa kobiet w politycznej grze" dostępnym na Netflix.
27.06.2022 15:38
W piątek 24 czerwca w Stanach Zjednoczonych skończyła się pewna epoka. Sąd Najwyższy wydał decyzję, za sprawą której aborcja znów będzie mogła być zakazana. Będą o tym decydować parlamenty stanowe. Niektóre już wprowadziły nowe przepisy. To wynik wieloletniego sporu o aborcję - opowiada o nim dokument Ricki Stern i Anne Sundberg, wychodząc od słynnej sprawy Roe vs. Wade.
Roe vs. Wade
Kwestia aborcji od dawna stała na ostrzu noża i było wiadomo, że wcześniej czy później znajdzie się pretekst, żeby Sąd Najwyższy się nią zajął i zmienił dotychczasowy stan prawny.
Był on oparty na słynnym rozstrzygnięciu znanym jako Roe vs Wade. Dotyczyło ono sprawy z lat 60., której bohaterką była mieszkająca w Teksasie matka dwójki dzieci, 21-letnia Norma McCorvey. Dowiedziała się, że znów jest w ciąży i postanowiła ją usunąć. Prawo w Teksasie umożliwiało aborcję tylko w przypadku konieczności ratowania życia matki. Taka okoliczność nie zachodziła, więc kobieta była zmuszona urodzić dziecko, które oddała do aborcji.
Potem pozwała stan Teksas do sądu, twierdząc, że przepisy dotyczące aborcji są niezgodne z konstytucją i zmusiły ją do urodzenia dziecka. W sądzie okręgowym McCorvey, występująca tam jako Jane Roe, przegrała, stając w szranki z reprezentującym władze stanowe prokuratorem Henrym Wadem. Ale zdecydowała się odwołać do Sądu Najwyższego.
"Powrót do sprawy Roe: Prawa kobiet w politycznej grze" - zwiastun | Netflix
Ten podjął - jak się okazało: historyczną - decyzję w tej sprawie 22 stycznia 1973 r., przegłosowując ją większością 7-2. Podstawową treścią wyroku było obalenie antyaborcyjnych przepisów w Teksasie, ale decyzja dotyczyła wszystkich stanów. W orzeczeniu można było przeczytać, że: "prawo do prywatności osobistej obejmuje także prawo do podjęcia decyzji o aborcji". Przez prawie 50 lat ten wyrok nie pozwalał stanom całkowicie zabronić aborcji. Sąd Najwyższy potwierdził swoje stanowisko w 1992 r., wydając podobny wyrok w sprawie Planned Parenthood v. Casey
Od strzelania słowami do strzałów w lekarzy
"Powrót do sprawy Roe: Prawa kobiet w politycznej grze" pomaga zrozumieć, co dokładnie zdarzyło się w USA w kwestii prawa do aborcji. Autorki w bardzo drobiazgowy sposób pokazują całe dekady amerykańskich dyskusji, sporów, a wręcz kulturowych wojen dotyczących problemu aborcji.
Za sprawą wymownych fragmentów materiałów archiwalnych udaje im się oddać temperaturę tego konfliktu: z sal sądowych przenoszą widzów na ulice w czasie kończących się zamieszkami demonstracji, z posiedzeń ciał politycznych różnego szczebla, obradujących nad możliwością legalnego zakończenia ciąży - w miejsca krwawych zamachów na kliniki, lekarzy i osoby z kręgu służby zdrowia.
Oddają głos obu stronom konfliktu, dają się wypowiedzieć zarówno księżom i konserwatywnym politykom, jak i działaczkom na rzecz legalizacji aborcji, osobom z kręgów prawniczych, politykom.
Kończą swój film z 2018 r. pełnymi niepokoju stwierdzeniami o tym, że nadchodzi czas fundamentalnej zmiany kulturowo-prawnej: konsekwentna praca prezydenta Trumpa nad umieszczaniem w składzie Sądu Najwyższego osób o bardzo konserwatywnych poglądach - twierdzą w ostatnich scenach - musi wcześniej czy później doprowadzić do obalenia funkcjonującego przez pół wieku stanu prawnego, uniemożliwiającego wprowadzenie w poszczególnych stanach zakazu aborcji. W piątek okazało się, że reżyserki miały stuprocentową rację.
Istota Sądu Najwyższego
Co się stało w piątek i dlaczego to tak istotna zmiana? Żeby to dobrze zrozumieć, trzeba zacząć od tego, że w Stanach Zjednoczonych obowiązuje zupełnie inny system prawny niż w kontynentalnej Europie. Bardzo ważne znaczenie, obok prawa stanowionego, tworzonego przez organy do tego powołane, czyli m.in. parlament federalny czy legislatury stanowe, mają w nim tzw. precedensy. To wyroki sądów różnych szczebli w sprawach dotyczących szczególnie ważnych kwestii społecznych czy politycznych.
Stąd wywodzi się pozycja Sądu Najwyższego w amerykańskim systemie prawnym. Działając jako najważniejsza instytucja w hierarchii sądownictwa może on w sposób bezpośredni wpływać na stosowanie prawa i rozstrzygać spory, które mają charakter prawny, ale jednocześnie - światopoglądowy.
Dlatego tak ważną kwestią w Stanach jest skład tego organu. Od tego, czy zasiadają w nim osoby o poglądach konserwatywnych czy postępowych, zależą decyzje, które na wiele lat mogą zmienić sytuację prawną w kraju.
Niewygodna polityczna scheda po Trumpie
To właśnie dlatego liberalne środowiska w USA były bardzo zaniepokojone tym, co w kwestii składu Sądu Najwyższego działo się w czasie prezydenckiej kadencji Donalda Trumpa.
W sądzie zasiada dziewięć osób. Powołuje je prezydent, którego decyzje w tej kwestii zatwierdza Senat. To prawo, które w praktyce jest jedną z najważniejszych prezydenckich prerogatyw. Trump korzystał z niej chętnie i dokonywał bardzo konsekwentnych decyzji, zmieniając ideologiczny profil tej instytucji. Trochę pomagał mu los, trochę okoliczności formalne. W czasie jego kadencji zmarło dwoje sędziów, a trzeci odszedł na emeryturę.
Dobierając osoby o konserwatywnych poglądach Trump sprawił, że mają dziś one przewagę określaną w skrajnych przypadkach nawet jako 6-3. Niekiedy bywa ona nieco mniejsza, bo są w Sądzie Najwyższym osoby czasem głosujące za decyzjami konserwatywnymi, czasem - bardziej liberalnymi.
Działania Trumpa przyniosły kilka wyraźnych efektów, a nowy kierunek, w którym poszedł Sąd Najwyższy po jego nominacjach, to dziś jedna z najbardziej niewygodnych dla nowej administracji elementów politycznej schedy po poprzedniej.
Koniec pewnej epoki
Środowiska broniące prawa do aborcji w Stanach z drżeniem obserwowały, kiedy do Sądu Najwyższego trafi kolejna sprawa dotycząca tej kwestii. Nie trzeba było długo czekać: ocenie przez ten organ poddane zostały przepisy uchwalone w Missisipi w 2018 roku, zakazujące aborcji po 15 tygodniu ciąży. Pretekst się znalazł - oficjalnie chodziło o sprawę Dobbs v. Jackson Women's Health Organization.
Zobacz także
Skutek był łatwy do przewidzenia: zdominowany przez konserwatystów Sąd Najwyższy większością 5-3 obalił zasadę wynikająca z wyroku w sprawie Roe v. Wade. To oznacza, że decyzje w sprawie aborcji trafiają do parlamentów stanowych. Kilka z nich zadziałało błyskawicznie - w ośmiu aborcji zakazano kilka godzin po opublikowaniu decyzji Sądu Najwyższego. Kolejnych kilkanaście zapowiedziało prace nad takimi decyzjami w najbliższych dniach. Film Ricki Stern i Anne Sundberg wyraźnie pokazuje, że przeciwnicy aborcji od dawna byli gotowi na zmianę stanowiska w tej sprawie i tylko na nią czekali.