''Bez teatru nie mógłbym żyć''
W szkole szło mu różnie; nauczyciele narzekali na jego energiczny charakter i zamiłowanie do psot, twierdząc, że powinien nazywać się nie Gołas, a „diablas”. Ale nie dało się nie dostrzec jego talentu – chodził do szkoły muzycznej, śpiewał, świetnie improwizował, a na scenie czuł się jak ryba w wodzie. Wtedy też otrzymał swój pierwszy angaż; został statystą w kieleckim teatrze. I uznał, że to jest właśnie to, co chce robić w życiu.
W PWST zawarł przyjaźnie na całe życie – zakolegował się z Franciszkiem Pieczką, Zdzisławem Leśniakiem i Mieczysławem Czechowiczem, z którymi w późniejszych latach często spotykał się na scenie i planie filmowym. Z dyplomem w kieszeni trafił wreszcie na scenę i, jak podkreślał, to właśnie teatrowi oddał całe swoje serce.
- Teatr jest dla aktora podstawą jego zawodu – mówił w Fakcie. - Bez teatru nie mógłbym żyć.