Wywiad z bliźniaczkami z "Lśnienia"
Lisa i Louise Burns, wcielające się w “Lśnieniu” w budzące grozę bliźniaczki Grady, przybyły do Krakowa na specjalne zaproszenie, po to by uczestniczyć w obchodach 86. rocznicy urodzin Stanleya Kubricka. Obie udzieliły wywiadu specjalnie dla WP
Przemysław Dobrzyński: - Czy pamiętacie Wasze pierwsze spotkanie ze Stanleyem Kubrickiem?
- Louise: Tym na co w pierwszej kolejności zwróciłyśmy uwagę przy pierwszym spotkaniu było jego ogromna broda i potężna postura. Miałyśmy wtedy około 10 lat, i po raz pierwszy spotkałyśmy kogoś tak wyglądającego. Potem, w trakcie pracy na planie udało nam się poznać go trochę lepiej. Krążą opinie, że był bardzo apodyktycznym, surowym reżyserem, ale my tego nie odczułyśmy. Był dla nas bardzo uprzejmy, miły, zabawny.
- A co sądzicie o nim jako twórcy, już dziś, po latach?
- Lucy: Stanley miał niesamowitą zdolność przyglądania się, pozornie zwykłym przedmiotom i dostrzegania w nich tego, czego nie widzieli inni. To sprawia, że pomimo iż nie zrobił zbyt wielu filmów, każdy z tych, który powstał jest ważny i na swój sposób bardzo charakterystyczny. Nie bez powodu do dziś dnia jego filmy są oglądane, studiowane i podziwiane, a cały szereg młodszych od niego twórców filmowych ciągle się nim inspiruje. Niewielu było twórców filmowych, którzy swoje dzieła tworzyli w tak przemyślany i dopracowany sposób. Do tego, tak się jakoś złożyło, że udało mu się zrobić filmy właściwie w każdym gatunku – od science fiction po komedię czy film kostiumowy. I w każdym z tych gatunków czuł się świetnie, a wręcz kreował w nich nową jakość. W końcu nie bez powodu spotykamy się tutaj, w przepięknym Krakowie, świętując rocznicę jego urodzin
- Od samego początku wiedziałyście z jakim filmem będziecie miały do czynienia?
- Lucy: Tak. Powiedziano nam wszystko już na etapie przesłuchań. A już podczas kręcenia poszczególnych scen ekipa, wraz z reżyserem, zawsze starała się nam wszystko dokładnie wytłumaczyć, zapewniając nas, że nic się tak naprawdę nie dzieje rzeczywiście, tak byśmy wiedziały dokładnie o co chodzi w danej scenie, nawet jeśli na ekranie wyglądała ona przerażająco. Przez większość czasu spędzonego na planie „Lśnienia” po prostu dobrze się bawiłyśmy, choć pewnie nie każdy może to sobie wyobrazić, oglądając sam film.
- Louise: Dodatkowo czerpałyśmy korzyści z tego, że film powstawał w studiu Elstree pod Londynem, gdzie w tym samym czasie powoli kończono zdjęcia do „Gwiezdnych Wojen: Imperium Kontratauje”, także zdarzały się dni, w których mogłyśmy się np. pobawić hełmem Dartha Vadera.
- A jak w ogóle udało się Wam dostać te role?
- Louise: Musiałyśmy przejść casting. Poszukiwano podobnych do siebie dziewczynek, ale nikt nie mówił, że chodziło konkretnie o bliźniaczki. Nasi rodzice postanowili zaryzykować i zawieźli nas na przesłuchanie. Gdy po raz pierwszy przyszło nam spotkać się ze Stanleyem, nastąpiła dość dziwna i zabawna zarazem sytuacja: obie, równocześnie, dosłownie w tej samej sekundzie powiedziałyśmy do niego: „Dzień dobry panie Kubrick”, prawie tak jakbyśmy powiedziały to jednym głosem. Dało się poznać, że zrobiło to na nim wrażenie. Z pewnością było to trochę niepokojące na swój sposób. Dziś już wiemy, że Kubrick interesował się psychologią, więc na pewno czytał prace Freuda o ambiwalentnej naturze bliźniaczek. Podejrzewam, że to ostatecznie go przekonało, aby dać nam role w „Lśnieniu”.
- Jakie to uczucie żyć ze świadomością, tego iż stałyście się postaciami kultowymi. Bliźniaczki ze „Lśnienia” są jednymi z najbardziej ikonicznych postaci w historii kina.
- Lucy: To wspaniałe, ale i trochę dziwne zarazem. Gdy słyszymy, że ludzie na całym świecie rozpoznają nasze postaci; przebierają się za nas na konwentach czy podczas Halloween, to jest to niesłychanie miłe i uświadamia nam, że to co robiłyśmy jako małe dziewczynki ma znaczenie dla ogromnej ilości ludzi, i że to po nas zostanie na zawsze, gdy już odejdziemy. Ale, spotkałyśmy się też z przypadkami, w których ktoś pokazywał nam, że wytatuował sobie nasze podobizny z filmu na ramieniu i to już było co najmniej dziwne. Ale to jest właśnie siła filmów Kubricka. W każdym z nich potrafił wytworzyć chociaż jedną scenę, która z miejsca stawała się ikoniczna i wywierała ogromny wpływ na wszystkich widzów.
- A czemu nie kontynuowałyście kariery w filmie?
- Lucy: Od razu po premierze „Lśnienia” nie miałyśmy zbyt wielu propozycji. Zagrałyśmy jedynie w jednej brytyjskiej produkcji telewizyjnej o dzieciach z sierocińca. Potem skupiłyśmy się na nauce oraz tym, by dostać się na jak najlepszą uczelnię. Potem już nasze życie potoczyło się raczej normalnym biegiem wydarzeń i udało nam się rozpocząć kariery naukowe.
Louise: Chociaż ja ostatnio myślałam przez chwilę czy by nie wziąć udziału w castingach do „Hobbita”. Może spróbuję z nowymi „Gwiezdnymi Wojnami”?
- Jako bliźniaczki jesteście zapewne podobne do siebie także i od strony psychologicznej. Ale co Was różni?
Louise: Lucy jest ode mnie starsza o całe 11 minut, i choć to niewielka różnica, to jednak wydaje mi się, że jest ode mnie trochę spokojniejsza, mniej gadatliwa, bardziej opiekuńcza. To ona jako pierwsza została matką, więc siłą rzeczy dochodzi do tego także odpowiedzialność.
Rozmawiał Przemysław Dobrzyński