"Zimna wojna" bez nominacji do Złotych Globów. Możemy zapomnieć o Oscarze?
To już pewne. Paweł Pawlikowski i tym razem będzie musiał się obejść bez Złotego Globu. Jego film przed momentem odpadł na etapie nominacji, co przyjęliśmy nawet nie tyle z rozczarowaniem, co, pewni swego, z niejakim zdumieniem. No bo jak to tak?
Ale nic dziwnego, że po ogłoszeniu listy wyróżnionych czujemy się cokolwiek ograbieni. Bo "Zimna wojna" to faktycznie polski towar eksportowy, jakiego nie mieliśmy od dawna. A do tego przecież zawzięcie ostrzymy sobie zęby na kolejną złotą statuetkę amerykańskiej Akademii Filmowej.
I choć pompowanie balonika wydaje się być naszym sportem narodowym, w tym wypadku o bezpodstawnej podniecie nie może być mowy. "Zimna wojna" to po prostu świetny film. O czym zresztą pisałem od razu po premierze.
ZOBACZ TEŻ: Torbicka wróży Kulig Oscara. "Powinna dostać za rolę w Zimnej wojnie"
Pawlikowski nie ucieka się bowiem do żadnych artystowskich fanaberii. Czarno-białe zdjęcia to nie wydumana sztuczka, ale prawdziwe narzędzie twórcze. Postaci na pierwszym planie nieraz wyglądają, jakby naniesiono je na starą fotografię, igra się tu mistrzowsko z głębią ostrości, a ostatnie ujęcie jest jak kropka – a nawet kleks! – nad "i".
Oczywiście nie każdemu musi się podobać to, co podoba się nam. Ale nawet nie o to chodzi. Brak nominacji odczytuje się częstokroć jednoznacznie, jako swoisty zły omen przed nadchodzącą oscarową galą. Raczej nadinterpretacją i mylną konkluzją byłoby stwierdzenie, że dzieło Pawlikowskiego jest dla Hollywood niewidzialne. Nic bardziej mylnego. Lecz "Ida" nominację miała. Rzecz jasna to nie jakieś wyryte na kamiennej tabliczce prawo, raczej dowód anegdotyczny.
A może brak nominacji to karcący prztyczek w nos dla Pawlikowskiego? Reżyser przed czterema laty, gdy Złoty Glob odebrał Andriej Zwiagnicew za "Lewiatana", nie mogąc pogodzić się z porażką, nie pozostawił na tej imprezie suchej nitki ("To było strasznie długie i nudne. Wszyscy płakali na zawołanie, totalny show-biznes. Amerykańska uroczystość to dla mnie inny świat"). Gdzie jak gdzie, ale tam podobnych rzeczy prędko się nie zapomina.
Można jedynie mieć nadzieję, że przy ogłaszaniu nominacji oscarowych zadecyduje jednak miłość do kina, a nie pamięć o towarzyskich faux pas.